Do moich nozdrzy, zaraz po przekroczeniu progu mieszkania dociera słodki zapach szarlotki. Zdejmując buty, zamykam oczy i staram się uspokoić ślinianki, ponieważ jeszcze chwila, a zamienię się w buldoga angielskiego. Gdy wchodzę głębiej do mieszkania, przyjaciółka ściąga z siebie fartuch, odkrywając tym swój ciążowy brzuch.
– Ty zawsze wiesz, kiedy przybyć. – Uśmiecham się do Mary, całuję ją w polik na powitanie, a następnie kieruję się w stronę kanapy. – Właśnie wyciągnęłam ciasto z piekarnika, będziesz musiała chwilę poczekać. Nie chcę, abyś się rozchorowała.
– Johna nie ma? – pytam, starając się zajrzeć w każdy możliwy kąt mieszkania, stojąc w jednym miejscu. – Nie pamiętam, aby mówił, że dziś pracuje.
– Bo nie pracuje. – Marszczę brwi i spoglądam na żonę Watsona. Mary wyciera tylko ręce w ścierkę, które chwilę wcześniej umyła. – Wyszedł, jakąś godzinę temu.
– Nadal ze sobą nie rozmawiacie? – Przyjaciółka kręci przecząco głową. Biorę głęboki wdech, wstaję na równe nogi i podchodzę do niej. – Myślałam, że cią...
– Ciąża w niczym nie pomaga – odpowiada szybko, po czym stawia czajnik na kuchenkę i włącza gaz. Opiera się dłońmi o najbliższy blat i zerka przez okno w taki sposób, jakby mnie wcale tutaj nie było. – Jedyne co od niego słyszę to pytania, czy dobrze się czuję i, że wychodzi oraz gdzie. Nigdy nie mówi, o której wróci. Szczerze to już przestałam na niego czekać, ponieważ wiem, że to nic nie da. Po prostu kładę się spać.
Podchodzę do Mary bliżej, oplatam swoje dłonie wokół jej ramion i opieram głowę o jej głowę. Chciałabym tym gestem odebrać chociaż trochę tego bólu, który odczuwa. Wiem, że nie jest bez winy, ale także wiem, jak się czuje. Sama musiałam przechodzić etap milczenia z mężczyzną, którego kocham najbardziej na świecie.
– Ja się zwyczajnie boję, że on się do mnie już nigdy nie odezwie, a w najgorszym wypadku rozwiedzie ze mną. – Jednym płynnym ruchem obracam przyjaciółkę do siebie i spoglądam jej w oczy. Zaczynają się szklić, co jest dla mnie jak nóż w serce.
– John się z tobą nie rozwiedzie. – Pewność mojego głosu zaskakuje nawet mnie. Dlaczego w ogóle mówię takie rzeczy, nie wiedząc co siedzi w głowie Watsona? Może sama chce się przekonać do tej myśli, może chcę wierzyć, że John wybaczy Mary tak, jak Sherlock wybaczył mnie.
– Skąd możesz to wiedzieć? – Biorę głęboki wdech i spoglądam w stronę okna, jakby ono miało mi podać odpowiedź na to pytanie. Odsuwam się od przyjaciółki i zakładam ręce na piersiach.
– Słuchaj, mówiłam to milion razy, ale powtórzę to tyle razy ile będzie trzeba. – Opieram się plecami o ścianę i wpatruję się w oczy przyjaciółki. – On cię naprawdę kocha. Fakt jest na ciebie niesamowicie wściekły i milczy jak jakiś mnich, ale nadal jesteś miłością jego życia. Chociaż za trzy miesiące zastąpi twoje miejsce to maleństwo rosnące w twoim brzuchu.
– Jak to robisz, że w takich sytuacjach początek twojego zdania doprowadza mnie do łez, a przez resztę mam ochotę się śmiać? – Wzruszam ramionami i obserwuję przyjaciółkę, która zalewa nasze kawy wrzącą wodą. – Postaram się przestać myśleć pesymistycznie, jeśli to cię uspokoi.
– A jak się czujesz z faktem, że masz jeszcze tylko trzy miesiące, aby się porządnie wyspać? – Mary spogląda na mnie zdziwiona, lecz stara się to ukryć subtelnym uśmiechem. Wiem, że nie spodziewała się tak nagłej zmiany tematu z jej kryzysu małżeńskiego do stanu w jakim się znajduje.
– Jeżeli chcesz mnie przestraszyć, to nawet na to nie licz. – Żona Watsona stawia na stole kolorowe kubki, po czym zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. – Ja po prostu już jestem przerażona bezsennymi nocami.
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
FanfictionPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...