Czas. Nigdy go nie zrozumiem. Nigdy nie pojmę, jak szybko mija, sprawiając wrażenie, że sytuacje sprzed lat działy się zaledwie wczoraj. Dwa lata minęły od śmierci Sherlocka, a ja wciąż czuję, jakby to był jedynie tydzień. Wciąż czuję tę samą pustkę, wciąż boli, gdy ktoś o nim wspomni. Tyle że już nie płaczę ilekroć usłyszę jego imię czy spojrzę na nasze zdjęcia. W pewien sposób już się z tym pogodziłam, jednak nie potrafię i nie wiem, czy będę potrafiła kiedykolwiek się z tym pogodzić całkowicie. Chciałabym poskładać moje serce, zebrać te wszystkie kawałeczki i pozwolić komuś je skleić, ale nie umiem. Sama myśl o tym, że mogłabym je oddać komukolwiek innemu niż jemu wywołuje we mnie wyrzuty sumienia. Moje serce należało do niego, nadal należy i prawdopodobnie będzie należeć już zawsze. Chociaż teraz połowa mojego serca należy do Williama.
Rok i trzy miesiące. Pamiętam ten dzień, gdy po raz pierwszy trzymałam go na rękach. Gdy spojrzałam na jego zapłakaną twarzyczkę. Był kruszynką, uroczą i spokojną, która zmieniła się w mieszankę żywego srebra i przytulaśnego aniołka z burzą loczków. Podczas jego pierwszych urodzin Violet pokazała mi zdjęcia Sherlocka z dzieciństwa. Nie mogłam uwierzyć w ich podobieństwo, jakbym patrzyła na lustrzane odbicie. Staram się powstrzymać łzy, gdy tylko sobie o tym przypomnę i zastąpić je szerokim uśmiechem. Nie chcę, aby Will od samego początku oglądał mnie ciągle zapłakaną.
Każdego dnia uświadamiam Williama, kto jest jego tatą. Pokazuję mu zdjęcia, opowiadam o Sherlocku do snu. Może to nieco egoistyczne, ale nie chcę, aby ktoś inny usłyszał od niego słowo "tata". Wiem, że powinien mieć ojca i będzie go potrzebował w przyszłości, ale nie umiem sobie tego wyobrazić. Może kiedyś, gdy będę już gotowa znajdę kogoś kto będzie chciał być u mego boku i wychowywać ze mną Williama. Może kiedyś, lecz nie teraz. Teraz mój syn ma trzech wspaniałych wujków i dziadka, którzy kochają go nad życie. I wiem, że dzięki nim mój synek stanie się kimś naprawdę wyjątkowym.
Jest jeszcze jeden aspekt przez który nie mam zamiaru wiązać się z kimkolwiek przez najbliższy czas. Jest to pierścionek zaręczynowy. Kilka miesięcy temu znalazłam niewielkie, czarne pudełeczko schowane pod ludzką czaszką, która zawsze stoi na kominku. Nie wiem, jak to jest możliwe, że nigdy wcześniej go tam nie znalazłam. Po otwarciu pudełeczka płakałam przez trzy noce, ponieważ zdałam sobie sprawę, że Sherlock Holmes zwyczajnie chciał mi się oświadczyć.
♚♟︎♝
Uciekam od monotonii odkąd pamiętam. Nie zawsze moje odskocznie były bezpieczne, w szczególności za czasów pracy dla Moriarty'ego. Wtedy nie były to chciane odskocznie, lecz jeżeli chciałam życiu, musiałam to robić. Przez tyle lat ryzykowałam własne życie, aby spłacić dług wobec Jima. Później weszło mi to w krew, wypełniałam misje polegające na morderstwach, kradzieżach, włamaniach, zastraszaniu. Stałam się człowiekiem, przed którym zawsze ostrzegał mnie tata. Człowiekiem przesiąkniętym do szpiku kości przebiegłością z krwią innych ludzi na dłoniach. Jedną z tych, z którymi walczy mój brat. Kryminalistą, mordercą, zdrajcą kraju.
Teraz gdy jestem matką, czuję, że to wszystko ukryło się gdzieś w kącie szafy. A raczej zostało zastąpione przez nieprzewidywalność mojego dziecka. Nigdy nie wiem, kiedy pani Hudson do mnie zadzwoni, że William zdarł sobie kolano czy prawie złamał sobie nos przewracając się na chodniku. Zdarzają się też dni, gdy siedzę na szpilkach i zerkam na telefon. Momentami bardziej przeraża mnie ta cisza, mimo iż wiem, że oznacza ona, iż z moim synem jest wszystko w jak najlepszym porządku. Bycie matką sprawiło, że monotoniczność dni przestała mi ciążyć.
— Mama. — Głos Willa wyrywa mnie z zamyślenia, zerkam na niego, a następnie podążam za jego wyciągniętą ku czemuś rączką. Dostrzegam, że stara się sięgnąć po czerwony klocek leżący poza jego zasięgiem. Uśmiecham się łagodnie i podaję mu klocka.
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
FanfictionPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...