– Musisz poprosić Grega o pomoc. On na pewno coś wymyśli. – Ściskam mocniej dłoń taty, ocierając w międzyczasie spływające łzy po moich policzkach. – To jest mądry chłopak, wymyśli coś.
– Nie mogę tego zrobić. – Zaczynam delikatnie gładzić dłoń taty, spuszczając wzrok. – Ja zabiłam człowieka, tato. Nie mogę powiedzieć o tym Gregowi, po prostu nie mogę.
– Bóg ci wybaczy. – Tata powoli kładzie swoją chudą dłoń na mają, sprawiając tym, że ponownie spoglądam na niego. Uśmiecha się łagodnie i klepie moją dłoń swoją kilka razy.
– A ty? Wybaczysz mi, że postąpiłam źle? – Kąciki jego ust opadają coraz szybciej, aż po uśmiechu pozostało tylko wspomnienie. Nie musi nic mówić, abym znała odpowiedź.
– Oczywiście, że tak. Jesteś moim dzieckiem, moją Elizabeth. – Zaciskam usta w jedną linię, widząc w jego oczach kłamstwo. Wiem, że go zawiodłam. Swoimi czynami zabiłam tę małą słodką Elizabeth, jego oczko w głowie. – Błagam, poproś brata o pomoc. On ci pomoże.
– On mnie zamknie w więzieniu tato i dobrze o tym wiesz. – Żal przepełnia wymowne spojrzenie mojego rodzica. Prostuję się i wysuwam swoją dłoń spod dłoni ojca. – Tobie właśnie o to chodzi, żeby mnie zamknął w więzieniu.
– Tam będziesz bezpieczna. – Wybucham śmiechem i przecieram twarz dłońmi, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam. – Greg się tobą zaopiekuje.
– Przestań cały czas mówić o Gregu! On nie uchroni mnie przed Moriartym! – Nie wytrzymuje. Po prostu wykrzykuje te wszystkie słowa tacie prosto w twarz. On nawet nie drgnął. – Moriarty zabije mnie, zanim jeszcze trafię do więzienia. Moriarty widzi i słyszy wszystko. I nawet twój wspaniały syn mnie przed tym nie uchroni. Greg nie jest cudotwórcą tato.
– Nikt nie jest córeczko. – Ojciec kładzie mi dłoń na policzek, który zaczyna delikatnie gładzić. – Obiecaj mi jednak, że porozmawiasz ze swoim bratem. Proszę.
– Postaram się. – To najlepsze, co mogę powiedzieć mu w tej sytuacji. Nie mogę obiecać czegoś, czego wiem, że nie zrobię. – Postaram się – powtarzam trochę ciszej. – ale nie zostać zabitą.
*
– Cześć Betty. – Głos Grega przywraca mnie do rzeczywistości. Biorę głęboki wdech i witam się z bratem całusem w polik. – Nie sądziłem, że przyjdziesz wcześniej niż ja.
– Chciałam przez chwilę pobyć tu sama – mówię spokojnie, podczas gdy Greg wymienia kwiaty w wazonie na grobie naszego ojca. – Pomyśleć, powspominać.
– Czyli ponownie się zadręczałaś tamtą rozmową. – Starszy brat staje obok mnie i spogląda na mnie, unosząc jedną brew. Jakby oczekiwał potwierdzenia z mojej strony. Ja natomiast tylko wzdycham i przenoszę wzrok na płytę nagrobną. – Chyba nigdy nie pojmiesz, że śmierć taty nie była twoją winą.
– Wiedział zbyt wiele o Moriartym. – Zerkam na brata i przybieram poważny wyraz twarzy. – Jim na pewno miał już kogoś w szpitalu, oprócz mnie. Nie powinnam mu była o tym mówić, ale byłam zbyt przerażona i... – Spuszczam lekko głowę, zamyka oczy i biorę głęboki wdech. – Will nie może się doczekać, jak przyjedzie jego ulubiony wujek i zabierze go do zoo na pokaz karmienia słoni.
– To jest jedyna rzecz, której nienawidzę w tobie wiesz? – Marszczę brwi i patrzę pytająco na starszego brata. On jednak woli wpatrywać się w płytę nagrobną. – Mama też zawsze zmieniała temat w momencie, gdy uznawała, że zbytnio się otwiera.
– To znaczy, że genów nie oszukam – mówię ironicznym tonem, co powoduje, że brat rzuca mi poważne spojrzenie.
– Elizabeth ja nie żartuję. Ja po prostu czuję, że nic o tobie nie wiem. – Mogłam się tego spodziewać. Greg jest osobą, której rany na sercu goją się strasznie wolno i w każdej możliwej chwili może wrócić do sytuacji, która zabolała go najbardziej. – Okłamywałaś mnie tyle lat, nie mówiłaś mi o...o niczym tak naprawdę mi nie mówiłaś.
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
FanfictionPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...