Dochodzenie do siebie zajęło mi nieco dłużej niż bym chciała. Tkwiłam tak w ramionach Sherlocka conajmniej pół godziny. Holmes patrzy mi w oczy zapewne chcąc się upewnić, że już wszystko ze mną w porządku. Biorę głęboki wdech i wstaję na równe nogi bez jego pomocy. Zabieram ze sobą torbę i kieruję się w stronę salonu. Nie muszę czekać długo, aż rozbrzmią się za mną kroki detektywa. Zrzucam ręką różne papiery i gazety z fotela Johna, po czym siadam na nim.
– Rozumiem, że teraz nastąpi druga część rozmowy? – pyta retorycznie i wykonuje tę samą czynność co ja tylko nieco bardziej niezdarnie. Okładam torbę po prawej stronie fotela i staram się okiełznać panujący chaos w mojej głowie.
– Musimy omówić co dalej. – Detektyw przyatakuje mi powoli i kieruje swój wzrok w stronę czarnej sportowej torby. Czeka nas bardzo dużo pracy. – Wiem, że, nawet jeśli zabiorę tę torbę pełną narkotyków, to i tak ty sobie kupisz lub zrobisz nowe. Lecz jeśli zadecydowałeś, że wybierasz nas to chciałabym, abyś poszedł na terapię odwykową.
– Potrafię sobie poradzić bez leczenia. – Mogłam się domyślić, że nie będzie odpowiadała mu taka opcja. Sherlock Holmes, człowiek, który uważa, że zawsze radzi sobie najlepiej sam.
– Właśnie dlatego cię nie zmuszam, chociaż może powinnam. – Narzeczony posyła mi znaczne spojrzenie, a ja odwzajemniam mu się tym samym. Nie ucieknę od tego wzroku, nie tym razem, już nigdy tego nie zrobię. – Wybrałeś nas, więc wiesz, że będę przy tobie. Pomogę ci wyjść z tego tylko musisz okazać jakąkolwiek chęć. Zresztą masz nie tylko mnie, jest pani Hudson, John i Mary, Greg, a nawet twój brat. Wszyscy ci pomożemy tylko nas dopuść do siebie, przyznaj, że potrzebujesz pomocy, a my zrobimy wszystko, by ci pomóc.
– Wszyscy? Pani Hudson mnie unika. Z Watsonami nie mam kontaktu od kilku tygodni, Greg jest policjantem i jedyne co by zrobił to zamknął mnie w celi. A mój brat jakoś się nie rwie to unicestwienia mojego nałogu, więc proszę nie rzucaj tego typu tekstami. – Tworzę z ust jedną linię, potakuję i poprawiam się na krześle. Wiedziałam, że ten miły i spokojny moment skończy się szybciej niż bym sobie tego życzyła. Nie pozostawia mi wyboru.
– Pani Hudson cię unika, ponieważ się ciebie boi, gdy jesteś naćpany. Watsonowie się odcięli, ponieważ boją się o życie Rosie, a John nie chce ponownie patrzeć jak się staczasz. Mój brat owszem, jest policjantem, ale nie takim, co tylko wsadza złych ludzi do więzienia. Wierz mi, że gdybyś się tylko odezwał, że potrzebujesz pomocy przybędzie jako pierwszy pod drzwiami tego mieszkania. A Mycroft – Szczerze nie wierzę, że naprawdę doszliśmy do takiego momentu, że będę bronić starszego Holmesa i mówić o nim dobrze. – Martwi się o ciebie bardziej, niż my wszyscy razem wzięci. Niestety nie potrafi tego okazać, bo czuje wstyd z powodu swoich błędów jakie popełnił. To, że pozwolił ci brać w zamian za listę, że dopuścił cię do sprawy Magnussena, że sprzedał twoje życie Moriarty'emu. Dlatego, ja cię proszę spójrz na swych bliskich z nieco innej strony. Nie tylko z tej złej.
Sherlock obdarowuje mnie nieznanym mi dotąd spojrzeniem. Jest dziwną mieszanką różnych emocji, jakby sam nie potrafił się zdecydować czy jest wściekły, zagubiony, smutny czy nadal nakręcony. Coś go męczy, ale nie jest to ani głód, ani aktualna sytuacja między nami. To, co tak trawi jego umysł musi być czymś nadzwyczaj oczywistym, a zarazem skomplikowanym. Wtem me oczy machinalnie kierują się na zdjęcie Smitha wiszące nad głową detektywa. Naprawdę nie dziwi mnie, że sprawę takiego osobnika stawia wyżej od naszego wspólnego życia.
– Chyba powinnam być zazdrosna – mówię nieco żartobliwym tonem i rozglądam się ponownie po salonie. Zaledwie kilka godzin zajęło mu skompletowanie wszystkich możliwych zdjęć tego mężczyzny i artykułów na jego temat. – Jeżeli ty i twój dysk twardy nie jesteście w stanie aktualnie rozmawiać na prywatne tematy, to pomówmy o tych z pracy. Kim jest ten mężczyzna, że zabrał dla siebie całą przestrzeń w twym umyśle?
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
Hayran KurguPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...