Rozdział 12

1.4K 95 18
                                    

Delikatne muśnięcie czyjejś dłoni na moim policzku momentalnie mnie wybudza. Spoglądam w stronę jej posiadacza, uśmiecham się szeroko i staram się nie rozpłakać, gdy dostrzegam, że jest nim sam Sherlock. Musiał się wybudzić w czasie, kiedy spałam. Podnoszę się na równe nogi, obejmuję jego twarz swoimi dłońmi i składam na usta długi oraz czuły pocałunek. Przykładam czoło do czoła Holmesa, zamykam oczy i zatapiam dłoń w jego loczkach. Ten moment jest dla mnie ukojeniem, chwilą naszej intymności. Kilkuminutowym oddechem przed starciem z prawdą.

– Jak chciałeś się zemścić za mój długi pobyt w szpitalu to trzeba było dosypać mi soli do kawy, a nie dać się postrzelić. – Ujmuję jego dłoń, a następnie zaczynam kręcić kciukiem niewielkie kółka na jej wierzchu.

– Myślałem, że dzięki temu od ciebie odpocznę chociaż chwilę. – Szturcham go w ramię, co sprawia, że Sherlock parska krótko śmiechem. Spoglądam Holmesowi w oczy i widząc, jak jego wyraz twarzy zmienia się z sekundy na sekundę, wiem, że dostrzegł to, co tak bardzo staram się ukryć. – Coś cię trapi.

– To pytanie, czy stwierdzenie, Holmes? – Unoszę subtelnie kąciki ust. Nie trudno się domyślić, że detektyw nie wierzy w to, co ma imitować uśmiech. – Wszystko jest w porządku.

– Może i jestem poturbowany, ale nie ślepy. – Spuszczam wzrok i uśmiecham się trochę bardziej, ale z każdą kolejną sekundą kąciki mych ust opadają, pozostawiając za sobą tylko wspomnienie grymasu zwanym uśmiechem. – Mów, zanim zacznę dedukować

– Wiem, że nie lubisz obietnic, ale obiecaj mi, że odpowiesz na to pytanie szczerze. – Przenoszę wzrok na jego twarz, a następnie zatapiam się w jego spojrzeniu. Loczek bierze głęboki wdech i wykonuje specyficzny ruch głową, oznaczający, że mogę kontynuować. – Czy osobą, która cię postrzeliła jest Mary?

Detektyw zastyga. Nie musi odpowiadać, ponieważ właśnie ta reakcja zastąpiła słowo „Tak". Przełykam nerwowo ślinę, odwracam wzrok i wstaję z fotela. Domyślałam się tego, ale potwierdzenie ze strony mojego narzeczonego mnie zniszczyła. Wszystkie wspomnienia z nią pękają jak szło i opadają na ziemię z głośnym hukiem.

– Jak się tego domyśliłaś? – Przecieram twarz dłońmi, które następnie kładę na biodrach. Zaczynam chodzić po pomieszczeniu, czując jak moja złość rośnie w siłę. Problem w tym, że nie jestem wściekła na Mary, ale na siebie, że nie odwiodłam jej od planu włamania się do biura Magnussena. – Elizabeth?

– Hm? – Odwracam się w jego stronę, zaciskając usta w jedną linię. Powoli przestaję nad sobą panować. Zlepek wszystkich emocji stara się wydostać na zewnątrz i wysadzić w powietrze cały Londyn.

– Zadałem ci pytanie. – Biorę głęboki wdech, zastanawiając się co się ze mną dzieje. Czy naprawdę mój umysł potrzebował potwierdzenia z ust Holmesa, aby dopuścić do siebie informację, kim jest Mary i co zrobiła? Dlaczego tak wariuję, jeśli jeszcze kilkanaście godzin temu byłam taka spokojna? – Elizabeth skąd wiesz, że to była Mary?

Spoglądam mu prosto w oczy i zaczynam opowiadać mu od momentu jak znalazłam się pod domem Watsonów do tego, jak został postrzelony. Przez cały ten czas jego twarz pozostaje kamienna, obojętna, jakby nie przejmował się tym, że żona jego najlepszego przyjaciela prawie go zabiła.

– Musimy jej pomóc Sherlock. – Zakładam ręce na piersiach i spoglądam machinalnie w stronę drzwi, jakbym się bała, że ktoś niespodziewanie wejdzie do pomieszczenia. – Powiedziała, że sama da sobie radę, ale boję się, że posunie się za daleko.

– Najpierw John musi poznać prawdę. – Marszczę brwi i podchodzę do niego nieco bliżej. Gdyby nie ten czas, który spędziłam u jego boku to bałabym się, że to właśnie on będzie chciał przekazać te informacje Watsonowi prosto w twarz.

Let's Play Again • Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz