Rozdział 19

1.7K 97 23
                                    

Nocne zmiany nigdy nie były moimi ulubionymi, ponieważ z każdą kolejną godziną moje oczy wręcz samoistnie się zamykają pomimo długiej walki ze zmęczeniem. Zdarza się to najczęściej, gdy nic się nie dzieje, a moja praca polega jedynie na przesiadywaniu w laboratorium. Nie ma tragedii, kiedy na tej samej zmianie jest ktoś jeszcze Molly albo jeden z młodziaków, ale kiedy nie ma do kogo otworzyć ust, pozostaje tylko nasz ozdobny szkielet Henry.

Minuty nieubłaganie się dłużą, a każde moje zerknięcie w zegarek sprawia, że czas się cofa. Przysięgam, że kocham moją pracę, ale czasami mam ją ochotę rzucić, może przechodzę zbyt wczesny kryzys wieku średniego? Dobrze, że nie nachodzi mnie ochota na kupno nowego auta i zrobienia sobie tatuażu. Tak bardzo stereotypowe, ale jakie prawdziwe. Niespodziewanie ciszę panującą w pomieszczeniu przerywa dźwięk dzwonka dobiegającego z mojej kieszeni. Uradowana wyciągam szybko komórkę i odbieram widząc, że to mój brat.

– Jest zaledwie piąta rano, więc domyślam się, że znaleźliście zwłoki na miejscu zbrodni i jestem wam cholernie potrzebna – mówię szybko i zbyt uradowanym głosem, zanim Greg zdąży coś powiedzieć. Jego krótkie westchnięcie do słuchawki potwierdza moją tezę.

Adres wyślę ci SMS-em. – Uśmiecham się szeroko i od razu ruszam po potrzebny mi sprzęt.

– Po twoim tonie słyszę, że nie jest za ciekawie, więc postaram się być najszybciej, jak tylko potrafię.

Będę ci bardzo wdzięczny. – Automatycznie przyspieszam kroku, czując dziwną presję. Może ta sprawa związana jest z kimś wysoko postawionym, dlatego głos mojego brata przepełniony jest stresem. – Dobrze Elizabeth, porozmawiamy, jak już przyjedziesz. Właśnie przyjechali kryminalny.

– Ok, tylko mają mi niczego tam nie naruszyć, bo inaczej zabiję – mówię żartobliwym tonem, mimo iż sytuacja nie jest do śmiechu. W końcu na miejscu, w którym znajduje się mój starszy brat zginął człowiek. Ten zawód ewidentnie odebrał mi już wszelkie poczucie taktu.

– Masz to załatwione. – W tle zaczynam słyszeć więcej głosów, co oznacza, że czas Grega na rozmowę właśnie się skończył. – Do zobaczenia.

– Pa – rzucam krótko i po usłyszeniu dźwięku rozłączenia, chowam telefon do kieszeni. Zamykam szafkę po zabraniu potrzebnych mi rzeczy i kieruję się do pokoju, w którym siedzą zapewne moim dwa ulubieńcy towarzyszący mi zawsze w terenie. – Zapowiada się ciekawy dzień – mamroczę pod nosem, poprawiając sobie torbę na ramieniu.

Pukam energicznie do drzwi i gdy tylko usłyszę pozytywną odpowiedź zaglądam do środka z ciepłym, subtelnym uśmiechem. Informuję towarzyszy o zgłoszeniu, a oni w mgnieniu oka wstają z foteli dopijając swoje napoje z kubków. W międzyczasie dostaję od brata SMS z adresem, pod który mamy się udać, pokazuję go Tomowi. Brunet przytakuje krótko, po czym wraz z Alanem pakują wszystko, co będzie nam niezbędne. Ja korzystając z okazji wpisuję w nawigację adres i już po chwili całą trójką siedząc w samochodzie udajemy się na miejsce zbrodni.

*

Kiedy dojeżdżamy na miejsce roi się już policji, strażaków, kryminologów, a nawet ratowników medycznych. Sprawia to, że moja ciekawość wzrasta wraz z każdą kolejną sekundą. W szczególności, że dopiero teraz orientuję się do kogo należy ta posiadłość.

– Także szefowo będziemy tu grzecznie czekać na informację, że możemy zgarniać nieboszczyka.

– Już ci mówiłam, że masz do mnie mówić po imieniu Alanie. – Uśmiecham się do rudowłosego, odpinając przy tym pas. Czuję się dziwnie ilekroć jeden z nich zwróci się do mnie per szefowo. Nie są moimi pracownikami, a współpracownikami. – I tak, to dobry pomysł z tym zaczekaniem. Tam i tak już jest mnóstwo osób.

Let's Play Again • Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz