Miesiąc później
Ciemnoskóra kobieta siada na swym jasnoszarym, materiałowym fotelu. Na jej twarzy maluje się ledwo widoczny, aczkolwiek subtelny uśmiech. Zakłada delikatnie nogę na nogę i splata swoje dłonie, kierując wzrok na swojego niezwykle spokojnego pacjenta.
– Jak się dzisiaj czujesz Sherlocku? – pyta łagodnym tonem, przechylając nieznacznie głowę w prawo. Mężczyzna poprawia się na fotelu i bierze głęboki wdech.
– Dobrze – odpowiada prawie zgodnie z prawdą i potakuje przy tym, by przekonać terapeutkę, że jest dokładnie tak jak mówi. – Tak samo dobrze, jak wczoraj i przedwczoraj.
– Cieszy mnie to. – Kobieta poszerza swój uśmiech, chociaż Holmes dostrzega w nim nutę nieufności. Zna Melanie Parry na tyle długo, że wie, iż ona także potrafi używać dedukcji. – A jak twoje relacje z innymi?
– Zależy o kogo pytasz. – Parry nie odpowiada, posyła jedynie Holmesowi znaczące spojrzenie. Detektyw zerka w stronę okna, starając się ułożyć plan wypowiedzi. – Z Watsonami jest tak jak zawsze, czyli dobrze. Czuję, że od tamtego dnia stali się nam bliźsi niż wcześniej. Odkąd pamiętam są jak rodzina, ale teraz...jest inaczej.
– Rozmawiacie już normalnie z Molly? – Sherlock Holmes milczy, będąc cały czas skupiony na oknie. – Sherlock?
– Można tak powiedzieć. – Detektyw wraca wzrokiem na terapeutkę. Sam nie do końca swojego dzisiejszego rozkojarzenia. – Rozmawiamy trochę w pracy, najczęściej o pracy. Nie wracamy do...po prostu do tego nie wracamy.
– Rozumiem. A co u Williama? Jak sobie radzi w żłobku?
– Cóż na tym etapie edukacyjnym...– Ciemnoskóra kobieta posyła brunetowi znaczące spojrzenie, sprawiając tym, że mężczyzna ucieka na krótką chwilę wzrokiem. – Wydaje mi się, że z każdym dniem zaprzyjaźnia się z coraz to większą ilością dzieci. Nie zmienia to faktu, że Sophie jest dla niego najważniejsza.
– A jak jego relacje z twoją siostrą? – Holmes wraca wzrokiem na terapeutkę i sili się na uniesienie kącików swych ust.
– Eurus naprawdę go pokochała. Cały czas odczuwa wstyd i poczucie winy przez to porwanie, ale...mają jakiś wspólny język. Świetnie się rozumieją. – Sherlock zaczyna bawić się nitką wystającą z końca podłokietnika, starając się tym wyciszyć wszystkie jego myśli. – Czasami William dopytuje, kiedy znowu odwiedzi ciocię Rus.
– To dobrze, że się dogadują. Domyślam się, że to dla niej wspaniałe uczucie, że ponownie ma rodzinę. – Brunet potakuje łagodnie i przenosi swój wzrok na widok za oknem. Idealnie wypielęgnowany ogród z estetycznie zasadzonymi roślinami. Idealne ucieleśnienie czystej perfekcji. – Wiesz, że ta rozmowa się nie uda, jeżeli nie będziesz ze mną szczery Sherlocku?
Holmes spuszcza wzrok i bezgłośnie bierze głęboki wdech. To nie jest jego pierwsza sesja terapeutyczna, wie, że musi mówić wszystko co kotłuje się w jego głowie. Jednak to nigdy nie było, nie jest i nie będzie jego mocną stroną. Mówienie o tym, czego się boi, co go irytuje czy smuci.
– Nadal masz te koszmary, prawda? – Mężczyzna zaciska dłonie w pięści nie patrząc na terapeutkę. Melania dostrzega ten gest i poprawia się na fotelu. – Cały czas są te same, czy coś się w nich zmienia?
– Cały czas te same – odpowiada szczerze detektyw i przenosi wzrok na tę irytującą go nitkę. Ponownie zaczyna ją skubać, mając nadzieję, że ją urwie. – Za każdym razem widzę, jak uchodzi z niej życie w moich ramionach. Umiera bez słowa pożegnania, a to nie w jej stylu. Od zawsze mówiła za dużo w pewnych momentach, a ta cisza...zabija od środka.
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
FanfictionPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...