Rozdział 4

2.2K 123 94
                                    

Miesiąc później

Święta Bożego Narodzenia w tym roku są naprawdę wyjątkowe, ponieważ są najbardziej rodzinnymi świętami, jakie spędzam od bardzo dawna. Pani Holmes przejęła na siebie brzemię wyprawienia przyjęcia. Od samego rana mężczyźni rodu Holmes dekorują dom, a ja wraz z mamą Sherlocka i Mycrofta zajmujemy się potrawami. W całym budynku rozbrzmiewają kolejne świąteczne piosenki, a wraz z nimi głos pana Holmesa i Williama próbujących swoich sił wokalnych. Pomiędzy słowami przeplata się piękny zapach pieczonego indyka. Mama Holmesów podryguje w rytm piosenki I've Got You Under My Skin śpiewanej przez Franka Sinatrę, a ja kroję kolejne owoce do Trifle. Nagle do kuchni wpada tata Holmesów, śpiewając Let It Snow!. Uśmiecham się szeroko i obserwuję jak pan Holmes tanecznym krokiem rusza w kierunku żony. Ujmuje jej dłoń bardzo delikatnie, odwraca ją w swoją stronę i obydwoje zaczynają się kołysać. Po chwili pan Holmes zdejmuje z okna jemiołę i unosi ją nad ich głowami.

– No wiesz ty co! – Parskam śmiechem, ale nie odrywam od nich oczu. To jest tak niesamowite, że po tylu latach małżeństwa widać po nich, że ta miłość jest prawdziwa, że nic nie zdołałoby jej złamać.

– Chyba nie ma pani innego wyjścia – mówię z uśmiechem na twarzy. Mama Holmesów zaczyna się śmiać, a następnie daje szybkiego całusa swojemu mężowi.

– A teraz idź dalej dekorować dom. Poproś chłopców, aby zajęli się lampkami. – Pan Holmes uśmiecha się szeroko, zerka na mnie i puszcza mi oczko. Nie da się opisać słowami jego radości i dumy z faktu, że jego plan się udał.

– Już się robi kochanie. – Po tych słowach dziadek mojego synka znika za drzwiami. Zerkam na panią Holmes, która uśmiecha się subtelnie.

– Robi tak co roku. – Babcia Williama wzdycha rozmarzona, poszerzając swój uśmiech. Odkłada nóż obok deski do krojenia i spogląda gdzieś w głąb pomieszczenia. – To była nasza trzecia randka, trzy dni przed świętami. Zabrał mnie do jednego z barów mlecznych, w którym dawali parom gorącą czekoladę na czerwonym winie. W końcu puścili Let it Snow, a my byliśmy po kilku szklankach tej czekolady. – Opieram się na dłoniach, wpatrując się w panią Holmes. Jej oczy błyszczą, a głos jest przepełniony ciepłem i miłością. – Ten wariat niewiele myśląc, wziął mnie za rękę i porwał do tańca. W tamtym momencie czas się zatrzymał, a ja zrozumiałam, że naprawdę go kocham. Później nie wiadomo skąd wyciągnął jemiołę i nie miałam innego wyjścia, musiałam pocałować tego drania.

– Zazdroszczę pani takiej miłości. – Uśmiecham się subtelnie i wracam do krojenia owoców. – O takiej miłości kręcą filmy.

– Ja myślę, że już taką znalazłaś. – Spoglądam na kobietę, marszcząc brwi. Pani Holmes uśmiecha się do mnie ciepło i ruchem głowy wskazuje mi okno. Przenoszę tam wzrok i dostrzegam Sherlocka, trzymającego na rękach Williama. – Musicie tylko ponownie znaleźć wspólną drogę. Są święta, więc może nastanie świąteczny cud.

– Świąteczny cud nastanie, jak te lampki na dworze będą działały. – Mama Holmesów wybucha śmiechem, podchodzi do mnie i mocno mnie obejmuje.

– Będzie dobrze, zobaczysz. – Kładę dłonie na jej przedramionach. Dzięki tej przewspaniałej kobiecie czuję wreszcie matczyną miłość. Uczucie, którego moja mama w pewnym momencie swojego życia nie mogła mi podarować. – Powiem ci tak w sekrecie, że nie wyobrażam sobie innej kobiety u boku Sherlocka.

– Pani Holmes...

– Mówię to, co myślę, a teraz wracajmy do pracy. Bo inaczej będą zajadać się surowymi marchewkami. – Kobieta gładzi moje ramię i rusza w stronę piekarnika. Kiedy go uchyla, kuchnię wypełnia niesamowity zapach. – Nie wiem jak tobie Elizabeth, ale mnie chyba moje ślinianki zaczęły pracować na pełnych obrotach.

Let's Play Again • Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz