Rozdział 26

1.5K 93 50
                                    

Delikatne pocałunki w polik wybudzają mnie ze snu. Przeciągam się mocno i spoglądam na postać kucającą przy łóżku. Uśmiecham się szeroko i kładę dłoń na lewym policzku Sherlocka. Szczerze przyznam, że mogłabym być budzona w ten sposób każdego ranka i wcale by mi się to nie znudziło.

– Wiem, że jesteś po nocnej zmianie, ale potrzebuję byś ogarnęła się najlepiej w maksymalnie dwadzieścia minut. – Marszczę brwi i posyłam mu pytające spojrzenie. On jedynie ujmuje moją dłoń i składa na jej wewnętrznej stronie czuły pocałunek. – Zanim zapytasz, William jest wraz z twoim bratem. Nie musiałem go długo namawiać na zajęcie się swoim chrześniakiem przez kilka godzin.

– Co si...

– Żadnych pytań – przerywam mi szybko, zakrywając w międzyczasie swoją dłonią moje usta. Naprawdę nie pojmuję co się do cholery dzieje. – Ubieraj się. Poczekam na ciebie w samochodzie.

Po tych słowach Holmes całuje mnie delikatnie w czoło i opuszcza sypialnię w trybie natychmiastowym. Pozostaję w tej samej pozie przez kolejne trzy minuty będąc w zbyt dużym szoku, by móc wstać i wykonać polecenie narzeczonego.

W końcu podnoszę do siadu prostego i wstaję z łóżka. Podchodzę do szafy, otwieram ją i spoglądam na znajdujące się w niej moje ubrania. Moją uwagę przykuwa długa, wzorzysta, plisowana spódnica. Miałam ją na sobie może ze dwa razy, ale dzisiaj coś wręcz rozkazuje mi ją założyć. Jednak w mojej głowie pojawiają się wątpliwości, a co jeśli Holmes zabierze mnie w teren? Taka spódnica mogłaby mi przeszkadzać. W takim razie może założę spodnie, T-shirt i na to zarzucę moją kurtkę. Niestety ilekroć spojrzę na coś innego, mój wzrok machinalnie kieruje się w stronę tej spódnicy. Nie myśląc już dłużej zdejmuję ją z wieszaka do tego zabieram jasny, cienki sweter z rękawem trzy czwarte. Jest to pewna odskocznia od mojego stylu ubierania się na codzień, ale może to i dobrze. Chyba każdy z nas potrzebuje się czasami ubrać nieco inaczej niż zwykle.

Po doprowadzeniu siebie do ładu i ubraniu się wsuwam na stopy czarne botki. Zabieram kurtkę z wieszaka i wychodzę z budynku, zamykając wcześniej drzwi od mieszkania. W momencie przekroczenia progu drzwi wejściowych delikatny wietrzyk muska w taki sposób, jakby chciał mi przekazać, że dzisiaj będzie dobry dzień. Uśmiecham się subtelnie i ruszam w stronę Holmesa opartego o mój samochód.

– Pasuje ci taki strój – mówi z uśmiechem Sherlock, lustrując mnie od stóp do głów. – Mogłabyś częściej zamieniać spodnie na sukienki albo spódnice.

– Postaram się. – Uśmiecham się do niego zawadiacko i zakładam ręce na piersiach. – No dobrze, ale co teraz? Gdzie się dalej udajemy?

– Cóż...może mnie za to znienawidzisz, ale – Sherlock wyciąga z kieszeni czarną bandanę i posyła mi przepraszające spojrzenie. – muszę ci to założyć na oczy.

– Wiesz, jak ja kocham niespodzianki?

– Wiem – odpowiada swym ciepłym, niskim głosem i podchodzi do mnie. – Niestety inaczej się nie da. Więc?

Przewracam oczami, biorąc głęboki wdech i zamykam oczy dla większego komfortu. Narzeczony staje za mną i zwinnie zawiązuje mi chustę na oczach. Odchyla część moich włosów, po czym składa na mej szyi kilka czułych pocałunków. Ma szczęście, że go kocham i lubię takie przekupstwo. Biorę detektywa pod rękę i oddaję się całkowicie w jego ręce. Nie powiem, aby coś takiego przywoływało miłe wspomnienia, ale może dzięki temu mój mózg zapomni o kilkukrotnym porwaniu przez wrogów Moriarty'ego.

– Teraz uważaj na głowę – informuje spokojnie i pomaga mi wsiąść do samochodu. Przez umysł przelatuje mi myśl, że gdybym zaczęła teraz krzyczeć to ktoś pomyślałby, że mnie porywa. Szczerze jestem o krok od takiej głupiej decyzji.

Let's Play Again • Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz