Minęło tylko półtorej godziny od spotkania z Magnussenem, a ja czuję jak mnie roznosi. Sherlock wybył gdzieś z mieszkania wraz z Johnem, pani Hudson stwierdziła, że zabierze Willa do klubu malucha, więc ja zostałam sama. Chciałabym się czymś zająć, ale jak na złość nie mam czym. Mieszkanie jest posprzątane, wszystkie akta nadrobiłam. Na szczęście jest ktoś, kto zapewne nudzi się w domu tak samo, jak ja.
Sięgam po telefon, wybieram numer Mary i staję przy oknie. Sygnał dłuży się w nieskończoność, a w ostateczności słyszę po drugiej stronie słuchawki sekretarkę. Dzwonie jeszcze raz, później kolejny i kolejny. Zaczynam się niepokoić, ponieważ wiem, że ma wolne. Dzwonię po raz kolejny.
– Po sygnale zostaw wiadomość.
– Mary, co się dzieje? – mówię do siebie, gdy chowam telefon do tylnej kieszeni spodni.
W ciągu prawie trzydziestu minut zadzwoniłam do niej, aż pięć razy. Nie odebrała ani razu. Cholera jasna może się jej coś stało. Może zemdlała. W moim umyśle pojawia się przynajmniej pięć mrocznych scenariuszy na minutę. Chodzę po mieszkaniu, zastanawiając się co mam zrobić. Pojechać do niej? Poczekać, aż sama oddzwoni? Nie. Muszę jechać, jeśli teraz leży w domu nieprzytomna albo – co gorsza – zasnęła w wannie. Potrząsam głowa, aby pozbyć się tych myśli. Bez dłuższego myślenia zabieram swoją kurtkę, kluczę i wychodzę biegiem z domu. Dzwonię raz jeszcze, aby sprawdzić, czy może teraz odbierze. Niestety, poczta głosowa. Może moja reakcja jest wyolbrzymiona, ale ostatnim razem, gdy ktoś w taki sposób nie odbierał ode mnie telefonu, to okazało się, że leży martwa w wannie.
*
Podchodzę do drzwi i, gdy dostrzegam, że są one lekko uchylone, łapię machinalnie za pistolet, który noszę za paskiem. Nie jest to normalne, że Watsonowie mają niezamknięte drzwi, nawet jeśli którekolwiek z nich jest w domu. Otwieram je bardzo powoli, wystawiam broń przed siebie i stawiam ostrożnie kolejne kroki. Jeśli włamywacz nadal jest w środku, to wolę go nie wystraszyć. Nagle słyszę szelest i szybkie kroki. Ten ktoś nadal tu jest. Staję plecami do ściany dzielącej mnie z resztą mieszkania. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech i, kiedy czuję się gotowa szybkim ruchem odwracam się w stronę pomieszczenia, celując przed siebie. Przede mną w tym samym czasie pojawia się Mary z wycelowanym w moją stronę pistoletem z tłumikiem.
– O mój boże! Elizabeth! – Przyjaciółka oddycha z ulgą, opuszcza broń i kładzie dłoń na piersi. Zaskoczona także opuszczam swój pistolet. Mimo faktu, że Mary nic nie jest, czuję, że coś tu jest nie tak. – Myślałam, że ktoś się włamał.
– Widzę myślimy podobnie. – Chowam broń za pasek i instynktownie, a zarazem dyskretnie zerkam w stronę papierów leżących na stoliku do kawy. Kilka z nich to dokładne plany jakiegoś budynku. – Co ty kombinujesz Mary? – zadaje sobie to pytanie w myślach, przenosząc swój wzrok na Watson.
– Co masz na myśli? – Mary szybko podchodzi do stołu, zbiera kartki i wsuwa je do teczki. To zachowanie utwierdza mnie w przekonaniu, że dzieje się coś złego.
– Nie odbierałaś telefonu. Zaczęłam się martwić, więc przyjechałam sprawdzić, czy coś ci się nie stało. – Zakładam ręce na piersiach i wchodzę głębiej do mieszkania. – Kiedy zobaczyłam, że drzwi są uchylone, pomyślałam, że ktoś się włamał. I tak dochodzimy do tego momentu.
– Ach, no tak. – Mary uśmiecha się szeroko, zakłada ręce na piersiach i zakrywa dokumenty własnym ciałem. – John wyszedł do sklepu, a ja zapomniałam za nim zamknąć. Najwidoczniej.
– Coś ci grozi, prawda? – Żona Watsona parska nerwowym śmiechem. Nie wiem kogo ona się stara oszukać, ale właśnie rozmawia z mistrzynią kłamstw.
CZYTASZ
Let's Play Again • Sherlock Holmes
FanfictionPo śmierci Moriarty'ego i Holmesa wszystko się zmieniło, a może raczej wróciło do normy? Londyn zaczął być nadwyraz normalny, a przestępczość ograniczyła się do drobnych kradzieży bądź bójek w barach. Mieszkańcy żyli tak, jakby nic się nie stało. Je...