2. Godzina "W"

141 11 11
                                    

Dwa tygodnie wcześniej
1 sierpnia 1944 rok

Pov. Lucie

Spojrzałam w okno i wyjrzałam na ulicę, po której szedł niemiecki patrol. Warszawska codzienność, jak mówił mój wujek, ale już niedługo. Bolało mnie to, że tak oszukałam Reinharda, na pewno był zrozpaczony gdy dowiedział się o mojej "śmierci", ale to było jedyne rozwiązanie inaczej nie pozwoliłby mi jechać. Tęskniłam za nim i nie mogłam tego ukrywać, ale chciałam się na coś przydać, a tu byłam potrzebna bardziej niż w Berlinie. Zresztą Reinhard i rodzice poradzą sobie z Susanne, wrócę przecież niedługo, walki mają pójść raz dwa, mniej więcej trzy dni i koniec. Spojrzałam na pierścionek i obrączkę i westchnęłam, postanowiłam ich nie zdejmować, na razie.

- Może jednak wolisz zostać łączniczką, albo sanitariuszką? - mój brat objął mnie ramieniem.

- Nie, chcę walczyć. Czuję się lepiej przy broni - uśmiechnęłam się słabo do brata i położyłam głowę na jego ramieniu.

- Słuchaj ja wiem, że tęsknisz za Reinhardem, ale spróbuj o nim zapomnieć na jakiś czas. Tęsknota jest tu twoim wrogiem - Łukasz uśmiechnął się chcąc mnie pocieszyć.

- Wiem o tym, mam nadzieję, że poradzi sobie z naszą córką.

- Właśnie, cieszę się, że jestem wujkiem. Szkoda tylko, że to Niemiec jest jej ojcem. Ale z tego, że masz dziecko to bardzo się cieszę - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- A ty gadałeś, że nigdy się nie doczekasz, żeby zostać wujaszkiem - zaśmiałam się cicho. - To masz niespodziankę.

- Mam, totalną. O ludzie, przypomniałem sobie, jak przysłałaś tu tego całego Schellenberga z listem do wuja. Muszę przyznać, że był wściekły, że masz dziecko z Heydrichem, ale pomógł, żebyś nie musiała sama wychowywać małej. Przyczynił się do uratowania tego twojego Niemca bo nie chciał byś cierpiała po jego śmierci. Bez urazy, ale ja pozwoliłbym mu zdechnąć. Wiesz, że wuj zawsze ci pomoże, pomimo tego, że jest bardzo surowy. No dobra, dla rodziny nie jest taki surowy, bardziej surowy jest dla swoich ludzi - oparł się o ścianę z uśmiechem.

- Cieszę się, że to wujek będzie naszym dowódcą, ale cieszę się też, że ty jesteś plutonowym, na polu walki zamiast moim braciszkiem to będziesz panen plutonowym - pokiwałam głową uśmiechając się, nie chciałam teraz sobie przypominać tego, jak Reinhard był bliski śmierci.

- Pamiętaj tylko, że nie możesz zwracać się do niego, jak do kogoś bliskiego, ani do mnie - roześmiał się.

- Przestań, przecież wiem, że to będzie walka, a nie spotkanie towarzyskie, tu więzy rodzinne nic nie dają - westchnęłam i machnęłam dłonią.

- Do siedemnastej zostały trzy godziny - odezwał się ciszej.

- Za trzy godziny rozpocznie się powstanie, będziemy walczyć - poprawiłam koszulę i założyłam ręce zgarniając z szafki ulotkę, która była odezwem władz powstańczych.

- Musimy nakopać tym Szwabom - Łukasz podszedł do okna zaciskając pięści.

- Tylko, jak to zrobić skoro mamy za mało broni? - odłożyłam ulotkę. - Trzeba zdobyć niemieckie składy amunicji.

- Właśnie takie są plany, pierwszego dnia musimy zdobyć też inne ważne obiekty w mieście. Musimy wygrać - westchnął i wyjął zdjęcie z kieszeni, na zdjęciu była młoda kobieta.

- Kto to? - spytałam zaglądając mu przez ramię.

- Helena - odezwał się cicho i przejechał palcem po twarzy młodej dziewczyny na zdjęciu. - Była moją dziewczyną. Brała udział w powstaniu w gettcie, a potem? Udało jej się dostać do mnie, mieszkała ze mną, ale wpadła podczas łapanki - do oczu mojego brata napłynęły łzy. - Wysłali ją do Auschwitz, tyle czasu wszystko było dobrze. Miała fałszywe papiery i mieszkała ze mną. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko poszło się pieprzyć.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz