27. Nowe Plany

92 7 10
                                    

Pov. Reinhard


Otworzyłem oczy i od razu przeniosłem spojrzenie na Lucie wtuloną w moją pierś. Spała spokojnie unosząc w górę kącik ust. Nawet przez sen wyglądała pięknie, pomimo tego, jak teraz wyglądała przez Kaltenbrunnera. Pogłaskałem ją czule po głowie i ziewnąłem. Zastanawiałem się, jakim cudem udało mi się po pijaku z żoną na rękach, dotrzeć po schodach na górę. Muszę przyznać, że przez to ile wypiłem, zrobiłem strasznie wylewny. W takim stopniu, że płakałem grając na skrzypcach. Ale nie będę narzekał, bo dzięki temu bynajmniej wiem, że Lucie chciała mnie po prostu ukarać w bolący sposób i bym poczuł to, co ona czuła, gdy ją do siebie zniechęcałem. Bynajmniej dostałem nauczkę i to faktycznie bolesną. Dobrze tylko, że nikt inny się nie obudził oprócz mojej żony i nie zobaczył mojego marnego stanu, który zresztą nie pasuje do mojego codziennego obrazka. Gdyby nie fakt, że rozkleiłem się przed Lucie to byłoby mi wstyd za swoje zachowanie.

Przerwałem jednak te myśli i ostrożnie przejechałem palcem po jej zranionym policzku. Z wielką przyjemnością zatłukłbym tą austriacką świnię o imieniu Ernest, na śmierć. Skrzywdził moją Lucie w tak ohydny sposób.

- Dzień dobry – usłyszałem jej cichy i zaspany głos, a po chwili podniosła na mnie wzrok.

- Dzień dobry wróbelku – uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło.

- Tego mi brakowało – mruknęła układając się na mnie wygodnie.

- Mi też, ale uważaj. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę położyła się na mnie, na brzuchu i położyła zabandażowaną dłoń obok mojej głowy.

- Nic mi nie będzie, gorzej chyba być nie może – położyła podbródek na mojej klatce piersiowej i spojrzała mi w oczy.

- Zacznijmy od tego, że powinnaś leżeć w szpitalu. Zachowałaś się bardzo nieodpowiednie wychodząc na własne życzenie – pogłaskałem ją delikatnie po głowie. – W szpitalu szybciej byś do siebie doszła.

- W domu dojdę szybciej do siebie, zresztą muszę zająć się dziećmi. I muszę wrócić do pracy, Himmler zobaczy, że wcale mu ta zemsta nie wyszła. Bo czuję się doskonale – westchnęła.

- Nie wyszła mu? Oczywiście, że mu wyszła. Na jego rozkaz Kaltenbrunner cię katował, a tym sposobem udało mu się zranić mnie. On doskonale wie, że jesteś moją jedyną słabością – pokręciłem głową i wbiłem wzrok w sufit.

- Ale więcej już mi nie zaszkodzi. Teraz to ty jesteś Reichsführerem. Osiągnąłeś swój cel, pozbyłeś się Himmlera – delikatnie pogłaskała mnie po policzku, a ja spojrzałem na nią. – Mogę ci teraz pogratulować.

- Dziękuję – uniosłem lekko kącik ust w górę i wtuliłem się w jej dłoń. – Swoją drogą, znalazłem prezent od ciebie na moje urodziny, dziękuję. To naprawdę ładne pióro.

- Nie miałam, jak ci go dać, bo nie chciałeś nawet ze mną normalnie porozmawiać, ani spędzić czasu po pracy – odwróciła ode mnie wzrok. – Ale cieszę się, że ci się podoba. Choć twój triumf i ranga Reichsführera były raczej dla ciebie lepszym prezentem.

- Mylisz się, zdecydowanie lepszy był twój prezent. Żeby go od ciebie dostać, nie musiałem przedstawiać ci żadnych dowodów – pokręciłem głową i nakryłem nas kołdrą. – Dzisiaj wezmę wolne, jako Reichsführer mogę sobie pozwolić, tym bardziej, że nawet Hitler już wie o tym, co ci się stało. Tak więc dzisiaj zostanę z tobą i z dzieciakami cały dzień. Możesz na mnie liczyć – objąłem ją czule w talii, gdy wtuliła się we mnie.

- Dziękuję – mruknęła przykładając policzek do mojej piersi. – Jednego tylko się obawiam.

- Czego? – przyjrzałem jej się uważnie, była taka drobna i krucha w moich ramionach, dla mnie była wyjątkowa i co śmieszne, nie pasowała do moich upodobań.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz