18. Dzieci Szybko Rosną

115 6 6
                                    

Nim się obejrzałam, a powoli kończył się listopad, czyli pora, gdy Precel kochał bawić się na dworze liśćmi. Ale jeszcze bardziej chyba kochał śnieg, w którym lubił się zakopywać. Jednak dzisiejszy dzień był dla mnie szczególnie ważny ponieważ moja córka miała już dwa latka i rosła w oczach, do tego wszędzie było jej pełno.

- Dzisiaj nie idę do pracy, za ważny dzień dzisiaj jest. Moja mała córeczka ma już dwa latka - podekscytowany blondyn wziął naszą córkę na ręce i podrzucił ją do góry, a ta zaczęła się śmiać.

- Musisz iść do pracy - pokręciłam głową patrząc na niego z uśmiechem. - Masz obowiązki.

- Oj daj spokój, moja córka jest ważniejsza - trzymał ją u góry, a ta machała rączkami.

- A gdybym poszła z tobą do pracy? I wzięła Susanne? - uniosłam brew patrząc na Precla, który zaczął skakać na nogę mężczyzny, jakby chciał bronić swojej małej pani.

- Nie ma mowy, nie chcę narażać was na niebezpieczeństwo, nie zabiorę cię do gniazda węży - pokręcił głową patrząc na mnie kątem oka.

- Przecież nic złego się nie stanie, zobaczysz - podeszłam do niego, gdy odstawił Suzie na podłogę i od razu podbiegł do niej Precel.

- Nie chcę was narażać - westchnął cicho i położył dłonie na moich ramionach.

- Przecież będziemy przy tobie, zapewniam ci, że nic się nie stanie - pogłaskałam go delikatnie po policzku i uśmiechnęłam się lekko.

- Gdyby Rosamund tu była to może by cię przekonała, posiedziałabyś z nią znowu i byś poplotkowała - pokręcił głową zrezygnowany.

- Ale ona wraz z Heinzem i dzieciakami wróciła do swojego domu - przyglądałam mu się. - Zresztą ona całymi dniami zajmuje się dziećmi, ale przy okazji doradza Heinzowi w kwestiach zawodowych, a ja nawet w tym nie mogę ci pomóc. A mam dość już siedzenia w domu. Tylko dzisiaj z Suzie będziemy ci towarzyszyć w pracy, no zgódź się.

- No dobrze, niech już ci będzie. Ale jestem pewien, że Józef i Łukasz przyznaliby mi rację - objął mnie i pogłaskał po plecach.

- To bardzo prawdopodobne, ale ich tu nie ma - zaśmiałam się pod nosem.

Łukasz i wujek wyjechali z Berlina na początku listopada. Wcześniej otrzymali od Reinharda nowiutkie dokumenty, a wraz z nimi nowe tożsamości. Wyjechali do Gdańska, do naszego rodzinnego miasta, chodź na początku chcieli udać się do Krakowa i tam działać, jednak mój mąż słysząc to, zdecydowanie im odradził. Tak więc Łukasz i wujek wyjechali do Gdańska i miało to swoje plusy, chociażby takie, że mogliśmy chociażby w weekend do nich pojechać. Dzięki temu, że zaczęli działać w moim rodzinnym mieście to dowiedziałam się przy okazji, jakim człowiekiem jest Albert Forster, gauleiter i przywódca NSDAP w Gdańsku.

- Spokojnie, poskarżę się twojemu wujkowi, że niezbyt chcesz się mnie słuchać - mruknął pod nosem.

- Oj no już, nie marudź i szykuj się do pracy - pocałowałam go w policzek i spojrzałam na Susanne. - Chodź skarbie, ubierzemy się i pojedziemy z tatusiem do pracy - podałam jej rękę.

- Tak! - ze śmiechem chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie w stronę schodów, zdecydowanie za szybko dorastała.

Wchodziłam z nią powoli po schodach, żeby się nie przewróciła, bo pomimo tego, że nie przewracała się często podczas chodzenia, to na schodach wolałam dla bezpieczeństwa trzymać ją za rękę.

- No już moja mała jubilatko, spokojnie bo nie mogę cię ubrać - z uśmiechem pogłaskałam ją po główce.

Suzie zaśmiała się w odpowiedzi, ale uspokoiła się, na moje szczęście.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz