38. To Nie Koniec

74 5 1
                                    

Pov. Reinhard

Usiadłem na ławce i spojrzałem w niebo, z którego padał śnieg. Dzisiaj były moje urodziny, ale szczerze mnie to nie obchodziło. Stuknęły mi czterdzieści trzy lata, a ja liczyłem i zastanawiałem się, ile jeszcze potrwa nim powieszą mnie na szubienicy? Mamy już przecież czterdziesty siódmy, pomyślałem o Göringu, który w zeszłym roku, piętnastego października popełnił samobójstwo. Zazdrościłem mu, nie musiał już siedzieć w samotności. Ale z drugiej strony uważałem go za tchórza, ponieważ sam sobie odebrał życie, nie pozwolił, żeby zrobił to wymiar sprawiedliwości.

- Jestem ciekawy, kiedy w końcu mi wydadzą wyrok - spojrzałem na Waltera, który dosiadł się do mnie.

Wzruszyłem ramionami i zakaszlałem, przenosząc spojrzenie z powrotem w niebo.

- Wyglądasz coraz gorzej, jest zimno. Rozchorujesz się jeszcze - czułem na sobie wzrok przyjaciela.

- Może bynajmniej w końcu umrę, bo nikomu się nie spieszy z wykonaniem mojego wyroku. A tak? Choroba mnie wykończy - odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy.

- Twój strażnik to się za bardzo tobą nie interesuje.

- I dobrze, bynajmniej możemy porozmawiać. Chociaż, nie mamy już o czym - westchnąłem ciężko.

- Oczywiście, że mamy. Na przykład o Lucie.

Otworzyłem oczy i przeniosłem wzrok na przyjaciela, niedowierzając. Po co on chciał o niej rozmawiać? Same wspomnienia, które miałem, już one nie dawały mi spać. Te wszystkie obrazy, które przesuwały mi się przed oczami, wspólnie spędzonych chwil.

- Udało mi się dowiedzieć, jak teraz żyje. Jest jej bardzo ciężko, ale pracuje. Wynajęła mieszkanie, zatrudniła opiekunkę, a i wysłała w końcu Suzie do szkoły, mała szybko rośnie - rozejrzał się uważnie dookoła i wyjął coś z kieszeni, a następnie mi podał. - Wyjmij i zobacz w celi.

- Dziękuję - pokiwałem głową. - Ważne, że sobie radzi.

- Tak, ale dużo pracuje. Oczywiście dużo czasu stara się spędzać z dziećmi, Brunem się opiekuje wzorowo. Nie wiem, skąd ona wynajduje czas, ale podziwiam ją. Jest naprawdę silną kobietą - Walter uśmiechnął się do mnie szczerze.

- Nie mogłem wymarzyć sobie lepszej matki dla moich dzieci - pociągnąłem nosem i wstałem. - Ja już pójdę, zimno mi jest.

- Idź - mój towarzysz skinął głową.

Spojrzałem na strażnika, który spojrzał na mnie obojętnie i bez słowa zaprowadził mnie do celi. Cieszyłem się, że bynajmniej nie był agresywny. Brytol, który poprzednio mnie pilnował, lubił od czasu do czasu mi przywalić i potem chwalić się, że mnie poturbował, a ja nawet nie mogłem go dotknąć. Gdy wchodziłem do swojej celi, kątem oka spojrzałem na celę, w której siedział jeszcze w zeszłym roku Kaltenbrunner. Ta świnia została powieszona w październiku, a na procesie oczywiście starał się oczyścić. I to mnie właśnie zastanawiało, dlaczego na nim wykonano wyrok, a na mnie jeszcze nie? W końcu byłem gorszym zbrodniarzem od niego.

- Co mi dałeś przyjacielu? - mruknąłem kładąc się na łóżku i wyciągając, jak się okazało papier fotograficzny złożony w mały kwadracik, czyżby zdjęcie?

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz