19. Święta i Rocznica

103 4 2
                                    

Pov. Reinhard

Obudziłem się z myślą, że to już dzisiaj, że to już dzisiaj są święta Bożego Narodzenia i rocznica mojego ślubu z Lucie. Dziś mijają trzy lata odkąd moja piękna żona stają się Frau Heydrich. Chciałbym ją gdzieś zabrać z okazji tej rocznicy, ale niestety na razie nie mogłem, ponieważ jej stan na to nie pozwalał, bynajmniej według mnie. W styczniu powinna urodzić, już teraz nasze dziecko dawało jej się bardziej we znaki ponieważ jest bardziej ruchliwe w jej brzuchu niż Susanne, która nie kopała, aż tak.

- Coś czuję, że nasze dziecko bardziej wdało się we mnie – zaśmiałem się do siebie i spojrzałem na śpiącą Lucie, która trzymała głowę na moim ramieniu.

Uśmiechnąłem się do siebie i delikatnie przejechałem palcem po jej bliźnie na policzku. Ona uważała, że już nie jest taka ładna, jak kiedyś, że blizny pasują tylko mężczyznom. Ale dla mnie i tak była najpiękniejszą kobietą w dalszym ciągu, a ta blizna przypominała mi tylko o tym, że mogłem ją stracić. Do teraz pamiętam, jak leżąc bez sił w szpitalu bardziej bałem się, co z nią niż  o to, że moje życie może być zagrożone. Całe szczęście, że obydwoje z tego wyszliśmy. Ale wydarzenie to wbiło mi się w pamięć, jak drzazga. Po tym zamachu mój stosunek do Himmlera zmienił się całkowicie, zresztą nie tylko do niego. Ale był jeszcze jeden moment, gdy bałem się o jej życie bardziej i to nie było tak dawno, gdy siedziałem przy jej łóżku w posiadłości Józefa pod Warszawą.

Lucie mruknęła coś przez sen i przytuliła się do mnie. Ostrożnie objąłem ją ramieniem, była taka urocza i bezbronna, gdy spała. Pomyśleć, że to ona nauczyła mnie prawdzie kochać. Miałem do niej szczególną słabość i nie potrafiłem być dla niej taki chłodny i groźny, jak dla innych. Potrafiłem sprawić, by inni oprócz nienawiści czuli do mnie strach. A dla mojej kobiety starałem się być cały czas lepszy, oraz jak najlepszym mężem.

- Nie możesz oderwać ode mnie wzroku? – Lucie ziewnęła i zaśmiała się cichutko.

Spojrzałem na nią uśmiechnąłem się pod nosem.

- Jesteś taka piękna, że nie da się – pocałowałem ją w czoło.

Lucie zaśmiała się i pokręciła głową. Skrzywiła się nagle i wypuściła cicho powietrze.

- Nasza dzidzia znowu dokazuje? – pogłaskałem ją po głowie z uśmiechem.

- Tak, już od rana jest aktywna, jak widać chciałaby już wyjść na światło dzienne – zaśmiała się cicho i położyła dłoń na brzuchu.

- Nie tylko ona nie może się doczekać – zaśmiałem się pod nosem i zanurkowałem pod kołdrę.

- Wariacie, przestań – zaśmiała się i odkryła się, gdy podwinąłem jej koszulę nocną i przyłożyłem głowę do jej brzucha.

- Ciii, chcę porozmawiać z naszym synem.

- A może to córka? – Lucie patrzyła na mnie z uśmiechem unosząc brwi.

- Tego nie wiemy, bo postanowiłaś, że chcesz dowiedzieć się po porodzie. Ale ja czuję, że to syn, prawda Bruno? – z uśmiechem pocałowałem jej brzuch.

- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się cicho i pogłaskała mnie po głowie. – I uparty, jak osioł.

- Cześć mały, mógłbyś się tak nie wiercić? Ja wiem, że ty już chcesz poczuć wolność, ale musisz jeszcze poczekać – położyłem dłoń na jej brzuchu.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz