35. Żegnaj Adolfie Hitlerze

68 6 0
                                    

Siedząc przy stole patrzyłam na rozpromienioną Evę, która przed chwilą została żoną Hitlera. Reinhard złożył gratulacje nowożeńcom i gdyby nie fakt, że jest Führerem to zabrałby mnie i szybko czmychnął do naszej sypialni, albo po prostu najdalej od tego towarzystwa. Zresztą, sama miałam ochotę stąd iść, bo irytowało mnie spojrzenie Magdy Goebbels, która próbowała chyba wywiercić mi wzrokiem dziurę w głowie. Dlatego starałam się bardziej dotrzymywać towarzystwa szczęśliwej Evie, która zachowywała się, jakby wcale nie zagrażali nam Sowieci. Młoda kobieta ciągle zachwalała Hitlera i mówiła, jaki on jest wspaniały. W pewnym momencie, aż zrobiło mi się jej żal. Jej, Hitlera i wszystkich Niemców. Hitlerowi współczułam ponieważ miał szanse na wygranie z ZSRR, ale nie słuchał swoich generałów, on chciał działać, jak najszybciej. No i skończyło się to katastrofalnie, niestety.

- Idziemy stąd, cztery godziny w tym towarzystwie to już za dużo, nie wytrzymam zaraz – Reinhard szepnął mi na ucho, wziął mnie pod rękę i szybko poprowadził mnie w kierunku swojego gabinetu.

- No nareszcie, zastanawiałam się, kiedy uwolnisz mnie od spojrzenia żony Goebbelsa – mruknęła idąc obok męża.

- No to już jesteś wolna – z uśmiechem pogłaskał mnie po dłoni.

- Swoją drogą, co z tym Bernadotte, dostałeś od niego jakąś wiadomość? Dzwonił do ciebie w sprawie spotkania z Eisenhowerem?  - spytałam, gdy weszliśmy do jego gabinetu w bunkrze.

- Miałem ci nie mówić – westchnął i usiadł w fotelu.

- Co to ma znaczyć, że miałeś mi nie mówić? – ściągnęłam brwi i wbiłam w niego wzrok.

- Nie chciałem, żebyś ekscytowała się przed czasem. W końcu nie wiadomo, czy wszystko pójdzie dobrze i czy dogadam się z Eisenhowerem – rozłożył ręce.

- Czyli, że spotkasz się z nim? – podsunęłam sobie krzesło i usiadłam przed nim.

- Tak, Bernadotte dzwonił do mnie rano i poinformował mnie, że Eisenhower zgodził się na spotkanie ze mną, hrabia będzie mu towarzyszył. Na miejsce spotkania natomiast wybraliśmy Kilonię – mruknął i założył nogę na nogę.

- Dziękuję, że raczyłeś mi o tym powiedzieć dopiero, gdy pociągnęłam cię za język – założyłam ręce wbijając w niego wzrok. – A kiedy to spotkanie ma się odbyć?

- Jutro, rano – odezwał się po chwili patrzenia na mnie uważnym wzrokiem, kolejny, co chciał mi spojrzeniem dziurę w głowie wywiercić.

- To jadę z tobą – wyprostowałam się i założyłam ręce, a następnie usiadłam na skraju jego biurka.

- Nie ma mowy, jadę sam. Ty zostaniesz tutaj, w bezpiecznym miejscu – wstał z fotela i podszedł do mnie zakładając ręce na piersi.

- A ja się nie pytam, czy mogę. Ja oznajmiłam, że z tobą jadę – wzruszyłam ramionami.

- Nawet jeżeli ze mną pojedziesz to nie będziesz słuchać o czym rozmawiam z generałem Eisenhowerem, rozumiesz? Będziesz siedzieć grzecznie w samochodzie, razem z Hansem. On już dopilnuje, żebyś siedziała na dupie – syknął i położył ręce na biurku po obydwu moich stronach, napierając na mnie. – Rozumiemy się?

- Nie – wbiłam w niego harde spojrzenie, nie bałam się go, ani trochę.

- Ty chyba zapomniałaś o czymś – zmrużył oczy i naparł na mnie tak, że zostałam zmuszona, żeby plecami przykleić się do blatu.

- Nie, o niczym nie zapomniałam – burknęłam, próbując odepchnąć go od siebie.

- Ja tu jeszcze rządzę i ty musisz się mnie słuchać – szepnął mi do ucha i przejechał palcem po bliźnie, na moim prawym policzku.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz