33. Pożegnanie Z Himmlerem

72 7 4
                                    

Pov. Reinhard

Dwa dni po urodzinach Hitlera i mianowaniu mnie wodzem Trzeciej Rzeszy, postanowiłem, że odwiedzę byłego Reichsführera i zobaczę, jak mu się żyje w areszcie domowym wraz ze swoją kochanicą, z którą miał dziecko.

- Może pojadę z tobą? Wiesz, we dwoje raźniej jest jechać – Lucie próbowała zwrócić moją uwagę, gdy założyłem kurtkę mundurową.

- Nie, ty zostaniesz tu. W trakcie jazdy można trafić na nalot, a ja nie będę narażał cię na takie niebezpieczeństwo. Zrozumiano? – wbiłem w nią chłodne spojrzenie. – A zresztą, obiecałaś mi, że nie będziesz się narażać.

- No tak, ale...

- Nie ma żadnego ale – uciąłem jej i założyłem ręce. – Zostajesz tu z dziećmi. Ja pojadę z Hansem do Himmlera, powiem mu to, co mam mu do powiedzenia i wrócę tu. Nic się nie stanie, wrócę cały i zdrowy. Obiecuję

- Ale ty jesteś – prychnęłam i podeszła do okna, które wychodziło na tyły kancelarii.

- Po prostu nie chcę cię narażać – założyłem czapkę i podszedłem do niej.

- Cia, już mi to mówiłeś – mruknęła i odwróciła spojrzenie.

- Zobaczysz, szybko wrócę. Raz dwa i jestem z powrotem – pocałowałem ją w czoło i ruszyłem do drzwi. – I z Preclem też nie wychodź na zewnątrz, jak coś to niech jeden z moich adiutantów z nim wyjdzie – uśmiechnąłem się do niej i zamknąłem drzwi.

- Nie uśmiecha mi się teraz jechać, nie mogliśmy jechać w nocy? – Hans spojrzał na mnie z urazem, gdy wsiadłem do samochodu.

- Nie, nie mogliśmy. Chciałem się w miarę wyspać u boku żony. A ty kierowcą jesteś dobrym, będziesz unikał pocisków, o ile takie się w ogóle pojawią – poklepałem go po ramieniu i rozsiadłem się wygodnie. – No, to jedź mój drogi.

- Po co my w ogóle jedziemy do tego Himmlera? Czy tobie naprawdę życie jest nie miłe? Narażamy się, w zasadzie po co? – mruknął i skupił się na drodze.

- Żeby się z nim pożegnać. Przy okazji zwolnię go z aresztu domowego – zaśmiałem się i rozejrzałem się po drodze.

- Ale po co? Niezbyt teraz rozumiem twoje rozumowanie – Hans na moment przeniósł na mnie wzrok.

- Żeby mógł spróbować ratować swoje życie. Niestety jest na tyle głupi, że na sto procent wpadnie w ręce aliantów. A ci już się nim ładnie zajmą – zaśmiałem się i założyłem ręce.

- Widzę, że do końca musisz umilić mu życie. Nie odpuścisz mu, co? – mój przyjaciel zaśmiał się cicho jadąc szybko.

- Oczywiście, że mu nie odpuszczę. Za dużo złych rzeczy mi zrobił. W sumie to mógłbym mu już to wszystko odpuścić, ale tego, co Kaltenbrunner zrobił na jego rozkaz z Lucie? Tego to już do śmierci mu nie odpuszczę – poprawiłem czapkę wbijając wzrok w drogę.

- A tak swoją drogą – mój towarzysz odchrząknął cicho. – Nie możesz mieć takiego munduru, jak Hitler miał?

- Mogę, ale wolę ten. Przecież jestem jeszcze szefem SS – wzruszyłem ramionami.

- A do tego RSHA, nawet Hitler nie miał w swoich rękach takiej władzy, jak ty teraz – Hans zerknął na mnie uśmiechając się lekko.

- Bo on się nie nadawał, nie ogarnąłby tego wszystkiego. A ja? Jestem elastyczny i ze wszystkim sobie radzę – założyłem ręce uśmiechając się do siebie.

- Nie sposób się z tobą nie zgodzić – mruknął pod nosem dodając jeszcze gazu.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, mogłem odetchnąć z ulgą. Gdzieś z tyłu głowy przez całą drogę, miałem obawy, że przecież jakiś samolot może nas zestrzelić. Ale nic podobnego się nie stało, Hans dowiózł nas szybko i bezpiecznie do celu.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz