6. Gdzie Jesteś?

99 11 34
                                    

Pov. Reinhard

Gdy dotarłem do Warszawy szesnastego sierpnia, już robiło się ciemno. Dwóch młodych żołnierzy, którzy sprawdzali moje dokumenty, gdy wjeżdżałem do miasta mówili bym był ostrożny, bo zbyt bezpiecznie to tu nie jest i że na moim miejscu to czym prędzej wróciliby do Rzeszy. Zastanawiałem się, jak uciążliwe musiało być dla nas te powstanie i kiedy uporamy się z powstańcami, których Himmler i Hitler nazywali bandytami. Zastanawiałem się tylko, jak ja mam zacząć poszukiwania Lucie? Oczywiste było, że muszę gdzieś się zatrzymać, tylko gdzie? W Śródmieściu Południowym, gdzie była dzielnica policyjna, a co za tym idzie lepiej strzeżona, lepiej broniona i pewnie trochę bezpieczniejsza od innych dzielnic.

- Jak mogę dojechać na Śródmieście? A dokładnie na dzielnicę policyjną - spytałem żołnierza w mundurze Waffen-SS, który widząc mnie wyprostował się, jak struna i wyrzucił ramię w pozdrowieniu.

- Na Śródmieście? Herr Obergruppenführer, tam walki z polskimi bandytami trwają, oni próbują nawet naszą dzielnicę policyjną rozbić, ale jeśli Herr jedzie, akurat do niej to na razie nie trzeba bać się o głowę. Dziwię się, że taka osobistoś, jak Herr Obergruppenführer w ogóle tu przyjechał. Ci Polacy naprawdę dają się we znaki, trochę strat już ponieśliśmy - mówiąc to patrzył na mnie, jakbym zwariował. - To może od razu pojedziemy do gubernatora Fischera? On już się odpowiednio panem zajmie.

- Racja, najpierw muszę spotkać się z gubernatorem, proszę mnie do niego zabrać - burknąłem nie odnosząc się do jego wcześniejszej wypowiedzi, obchodziło mnie tylko znalezienie żony. Opuściłem szybę samochodu i westchnąłem kręcąc głową.

- Jawohl! - młody żołnierz wsiadł na motocykl i pojechałem za nim.

Po drodze myślałem o Woli, z której przepędzono powstańców, wcześniej Heinz mówił mi, że nasi mordowali tam nawet cywilów i grabili mieszkania. Oczywiste było, że nasi żołnierze zabijali cywilów i nikt nie miał ich ukarać, więc nie dziwiły mnie te rewelacje, Niemcy mogli plądrować mieszkania i brać sobie wszystko czego tylko zechcieli. Myśl o tym, że Lucie mogła walczyć w tej dzielnicy przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze, przecież ona mogła tu łatwo umrzeć, wojna to nie zabawa. Ta cholerna wojna zbiera tylko żniwa, w postaci poległych ludzi.

- Jesteśmy na miejscu, to tutaj urzęduje gubernator, jak i Erich von dem Bach-Zelewski, dowódca naszego wojska, które walczy z bandytami - młody chłopak podszedł do mnie, gdy wysiadłem z samochodu.

- Dziękuję za pomoc w dotarciu, a teraz wracajcie do pracy - burknąłem i wszedłem do Pałacu Brühla nawet nie oglądając się na żołnierza.

- Heil Hitler! - gubernator Fischer poderwał się zza biurka unosząc ramię.

Spojrzałem na niego beznamiętnie i uniosłem dłoń wchodząc w głąb jego gabinetu.

- Przyjechałem tu, aby zobaczyć, jak idzie wam tłumienie powstania, bym po powrocie do Berlina mógł złożyć raport Reichsführerowi i Führerowi - odezwałem się chłodno.

Miałem nadzieję, że Fischer nie będzie chciał sprawdzić czy to prawda, wtedy Himmler dowiedziałby się, że tu przyjechałem i wtedy miałbym poważniejszy problem. Na pewno zacząłby kombinować, jak mnie zdegradować lub pozbyć się mnie raz na zawsze.

- W takim razie proszę udać się do Pałacu Saskiego, tam urzęduje generał Reiner Stahel oraz von dem Bach-Zelewski. Pierwszy jest dowódcą policji, a drugi kieruje tłumieniem powstania - Fischer stał na baczność.

- Dobrze, proszę do nich zadzwonić i powiadomić o moim przyjeździe - rzuciłem na niego ostanie spojrzenie i ruszyłem do drzwi, usłyszałem jeszcze Heil Hitler i znalazłem się na korytarzu.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz