15. Nie Tylko Przyjaźń

128 7 18
                                    

- Może jednak idź spać? Powinnaś odpocząć - pokręciłem głową schodząc za nią do salonu.

- Dziękuję, ale nie skorzystam. Nie jestem aż tak zmęczona - poklepała mnie po głowie i uśmiechnęła się szeroko, gdy jej wzrok padł na siedzącą na kanapie Rosamund, to teraz na pewno nie pójdzie spać.

- Wróciłaś? - moja bratowa poderwała się i podeszła do niej, by następnie ją uściskać. - Reinhard teraz robi za twojego ochroniarza, żebyś już nie uciekła? - zaśmiała się cicho.

- Nie, raczej mnie męczy i każe iść spać, ale szkoda czasu na spanie. Lepiej mów, co u ciebie - Lucie z szerokim uśmiechem usiadła na kanapie i pociągnęła kobietę za sobą.

Zaśmiałem się tylko cicho i pokręciłem głową, teraz to już tym bardziej do niej nie dotrę. Wycofałem się z pokoju wiedząc, że tym razem poniosłem porażkę. Wolnym krokiem ruszyłem po schodach na górę, aby zajrzeć do braciszka. Stanąłem przed drzwiami do pokoju, który zajmował i zapukałem po czym wszedłem do środka.

- Kogo moje oczy widzą? - Heinz siedział na łóżku z książką w ręku, uśmiechnął się szeroko i utkwił we mnie wzrok.

- Reinharda Heydricha w najczystszej postaci - zaśmiałem się cicho i zamknąłem za sobą drzwi, z uśmiechem podszedłem do krzesła i usiadłem naprzeciwko brata.

- Udało ci się przekonać ją do powrotu, szczerze to myślałem, że zajmie ci to trochę dłużej, biorąc pod uwagę charakter Lucie - zaśmiał się cicho i odłożył książkę.

- Powiedzmy, że nie mogła się oprzeć mojemu urokowi osobistemu - uśmiechnąłem się szeroko i poprawiłem włosy dłonią.

- Już to widzę - Heinz parsknął śmiechem i klepnął się w kolano.

- Daj spokój - z uśmiechem pokręciłem głową. - Lepiej powiedz, czy Suzie była grzeczna.

- Oczywiście, że była. Twoja córeczka to prawdziwy aniołek, w porównaniu do moich dzieci. Ale coś czuję, że jak zacznie dorastać to zmieni się, albo w mini wersję ciebie, albo Lucie. Ty też, jako dziecko byłeś spokojny braciszku, potem zacząłeś się robić takim wielkim panem, któremu każdy miał złazić z drogi - mężczyzna poprawił okulary na nosie. - A Lucie też ma charakterek i ona w przeciwieństwie do ciebie ma problem z zachowaniem kamiennej twarzy. Czasami ciężko jest jej zachować powagę, tym bardziej, gdy ma dobry ubaw.

- Taaak i nie raz potrafiła tym dobrym humorem zarazić mnie - podrapałem się po karku.

- I wtedy wam obydwóm odbijało, ale to dobrze. Lepiej wyglądasz, gdy się śmiejesz - Heinz wstał z łóżka i z cichym chichotem poklepał mnie po ramieniu.

- Dziękuję za szczerość - z uśmiechem pokręciłem głową. - A wiesz, co u Waltera?

- Wiem, że jeszcze dzisiaj ma przyjść. Już do niego dzwoniłem, że wróciliście do domu - braciszek podszedł do okna.

- No to coś czuję, że jest już w drodze - z uśmiechem wstałem z krzesła. - Nie zdziwię się nawet jeśli niedługo tu wparuje - mruknąłem pod nosem i spojrzałem na zegarek, który wskazywał prawie dwudziestą pierwszą.

- Mogę cię o coś zapytać? - Heinz odezwał się ciszej.

- Pewnie, pytaj - przeniosłem na niego wzrok.

- Jak wytłumaczysz się Himmlerowi ze swojej długiej nieobecności?

- Powiem, że Lucie była ciężko chora i że musiałem się nią zająć - przeczesałem włosy dłonią.

- I że nie znalazłeś nawet paru godzin, by pojawić się w pracy? Coś czuję, że on tego nie łyknie, zresztą ten cały von dem Bach Zelewski powiedział mu coś odnośnie twojego pobytu w Warszawie - Heinz pokręcił głową i skrzywił się. - Obyś nie miał problemów.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz