8. Spatzi

101 9 33
                                    

Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach, co ja najlepszego wyprawiam? Pokłóciłem się ostro z von dem Bachem i złamałem rozkaz, który dostał od Himmlera... stanąłem w obronie polskich cywilów, których miał wybić oddział Kamińskiego.

- Co się stało? - Hans stanął w drzwiach z butelką wódki.

- Dzisiaj miałem być świadkiem wymordowania polskich cywilów, ale widząc, jak żołnierze Kamińskiego traktowali tych bezbronnych ludzi...kazałem von dem Bachowi przerwać akcję i możnaby rzec, że pomiędzy nami wybuchł mocny konflikt. Ale nie rozstrzelali tych ludzi, wysłali ich do jakiegoś obozu tu na terenie Warszawy - spojrzałem na niego zrezygnowany.

- Ja wiem czemu nie chciałeś ich śmierci, ty który sam niósł śmierć przez podpisywane rozkazy - zaśmiał się i wszedł do środka nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Nie wiesz - zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego groźnie.

- Oczywiście, że wiem. To są rodacy Lucie, do tego bezbronni. A do tego w końcu przejrzałeś na oczy, kto w tej wojnie jest zły. No i pewnie obawiasz się przyszłości, co by było gdyby wymiar sprawiedliwości dowiedział się, że z dumą patrzyłeś na tą masakrę? - pociągnął łyk z butelki.

Westchnąłem ciężko i opuściłem wzrok, no dobra, rozgryzł mnie.

- Jedyne czego się teraz obawiam to tego, że ten przeklęty von dem Bach doniesie o całym zdarzeniu Himmlerowi - przeczesałem dłonią włosy.

- Olej to, po prostu rób to, co masz zrobić - Hans uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. - Masz, na rozluźnienie - podał mi butelkę wódki.

- Masz rację Hans, jednak dobrze, że przyjechałeś - z uśmiechem przyjąłem od niego butelkę, gdy ten się rozpromienił.

Powąchałem zawartość butelki i zaśmiałem się mrugając oczami. W przeciwieństwie do whisky i innych alkoholi to ten polski nie pachniał zbyt pięknie.

- A skąd ją masz? - przyjrzałem się towarzyszowi, który sam opróżnił pół butelki.

- A od jednego takiego Polaka, dobiłem z nim targu i kupiłem kilka butelek, które obecnie są w lodówce. Dorzucił mi jeszcze jedną gratis za to, że ładnie po polsku mówiłem - uśmiechnął się szeroko.

- Piękna zdobycz - mruknąłem wachając się, żeby wziąć łyk. - Butelka dla Niemca w gratisie, podejrzane, jak dla mnie.

- Pij na spokojnie, nie otrujesz się, zobaczysz, że jest dobra. Posmakowało ci takie ścierwo, jak śliwowica to i smaczna wódeczka ci posmakuje - Hans z uśsmiechem zachwiał się na krześle.

Przeniosłem wzrok z niego na pełną w połowie butelkę i odetchnąłem głęboko. No dobra, spróbować mi nie zaszkodzi. Przystawiłem butelkę do ust i pociągnąłem spory łyk. Gdy tylko poczułem smak alkoholu otworzyłem szeroko oczy i starałem się nie wzdrygnąć, gdy poczułem, jak przeczyszcza mi przełyk. I musiałem przyznać, że polska wódka była nawet smaczna. I mógłbym rzec iż lepsza od śliwowicy, którą tak polubiłem w Pradze.

- No i proszę bardzo, teraz możesz się pochwalić, że spróbowałeś wódki. Pytanie tylko, czy ci smakowała - mój towarzysz zaśmiał się pod nosem.

- Szczerze? Tak, jest nawet dobra - mlasnąłem i wziąłem jeszcze łyk.

- No i cudownie, jesteś rzadkim gatunkiem Niemca, któremu smakuje wódeczka - uśmiechnął się szeroko i zaczął bić mi brawo.

- Daj spokój, to nic takiego - zaśmiałem się cicho i pociągnąłem większy łyk.

- Tylko uważaj, łatwo można się upić - towarzysz zabrał mi butelkę.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz