16. Rozmowa U Reichsführera

106 8 14
                                    

Pov. Reinhard

Patrzyłem na nadal śpiącą Lucie, trzymając brodę na jej piersiach. Zastanawiałem się, czy ją budzić, choć godzina była wczesna. To ja musiałem wstać i z kacem po wczorajszym chlaniu jechać do pracy, oraz odbyć rozmowę z Himmlerem. Byłem po prostu pewny, że ten wezwie mnie do siebie, zresztą dziwne by było, gdyby tego nie zrobił. Musiałem więc przygotować się na jego gdakanie, tym niewyparzonym kurzym dziobem, na który nie mogłem patrzeć.

- Długo tak na mnie patrzysz? - zaspany głos żony sprowadził mnie na ziemię.

- Od dłuższej chwili chwili zastanawiałem się, czy cię nie obudzić - pogłaskałem ją po policzku i zabrałem z niej głowę.

- To chyba zrobiłeś to siłą woli, nie szturchając mnie nawet - zaśmiała się cichutko i uchyliła powieki przenosząc na mnie wzrok. - Czemu nie śpisz?

- Muszę iść do pracy - mruknąłem. - A jak już będę w swoim gabinecie na Prinz-Albrecht-Straße to zadzwonię do znajomego lekarza, który miał na ciebie oko, gdy byłaś w pierwszej ciąży.

- Szkoda, że musisz jechać - wbiła wzrok w sufit, myślałam, że chociaż ten dzisiejszy cały dzień spędzę z tobą.

- Muszę jechać, Himmler i tak na pewno mnie do siebie wezwie. Będę musiał słuchać jego paplaniny - dotknąłem jej dłoni.

- To życzę ci dużej cierpliwości - uśmiechnęła się lekko.

- Wiesz, że potrafię być cierpliwy - uśmiechnąłem się, gdy uścisnęła moją dłoń.

- Wiem, ale czasami przestajesz panować nad nerwami. A ja bynajmniej poświęcę czas naszej córce - spojrzała na mnie z uśmiechem.

- To doskonały pomysł, mała będzie naprawdę szczęśliwa. Zresztą już jest, że jej mama wróciła - pocałowałem ją w policzek i wstałem z łóżka.

- Wiem, po to zresztą też wróciłam - spojrzała na mnie z uśmiechem i podniosła się do siadu.

- Jeszcze pokażesz, że jesteś dobrą matką. Zresztą ja czuję, że nią jesteś - uśmiechnąłem się do niej szczerze i sięgnąłem po mundur. - A teraz pozwól, że pójdę się umyć. Może po prysznicu, kac choć troszkę zelżeje - przetarłem twarz dłonią i ruszyłem do łazienki.

Gdy wszedłem do salonu już orzeźwiony, spojrzałem na Lucie i naszą córkę, które siedziały na dywanie. Moja żona opowiadała jej bajkę po polsku, a ja oparłem się o framugę przysłuchując jej się. Znałem już sporo słów po polsku, ale nadal nie potrafiłem do końca zrozumieć, o czym ona opowiada. Nie przeszkadzałem jednak ponieważ lubiłem słuchać, gdy mówiła w swoim języku, a zresztą Suzie słuchała jej uważnie. W końcu jednak podszedłem do nich po chwili i kucnąłem przy dwóch osobach, które były dla mnie wszystkim, w końcu miałem rodzinę i to prawdziwą. Żonę, która szczerze mnie kochała oraz małą córeczkę, a jeszcze drugie dziecko było w drodze. Nie mogłem nie być szczęśliwy.

- Tata! - dziewczynka poderwała się i przytuliła się do mnie.

- Przyszedłeś w idealnym momencie, akurat skończyłam opowiadać jej bajkę - Lucie spojrzała na nas z uśmiechem.

- Wiem, stałem w przejściu i sam słuchałem - zaśmiałem się obejmując córkę, teraz moje życie miało prawdziwy sens, no i miałem dla kogo być lepszym człowiekiem, teraz najważniejsza dla mnie była rodzina.

- Może pójdziemy na spacer? Jak już wrócisz z pracy? - Lucie podniosła się i sięgnęła po szklankę wody.

- Pewnie, nie mogę odmówić takiego wspólnego spędzenia czasu - z uśmiechem pocałowałem Suzie w czoło i pozwoliłem, by zabrała się za rysowanie.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz