17. Przykra Wiadomość I Spotkanie

109 9 3
                                    

Trzeci październik zdecydowanie nie należał do szczęśliwych dla mnie dni, a do tego dnia czas tak dobrze mi mijał w towarzystwie bliskich mi osób, ale nieuniknione musiało w końcu nadejść. A, co się stało, że ten dzień nie był dla mnie szczęśliwy? Wczoraj dowiedziałam się, że Armia Krajowa w Warszawie zaprzestała działań ofensywnych oraz wysłała swoich ludzi, by wynegocjowali kapitulację. A dziś po północy oficjalnie ją podpisano, to był koniec powstania warszawskiego. Niby wiedziałam, że to się w końcu stanie, ale jednak do końca gdzieś z tyłu głowy miałam płomyk nadzieji, który w końcu zgasł. Teraz martwiłam się o wujka i Łukasza. Czy w ogóle żyją? A jeśli tak, co się z nimi stanie? Czy uda im się ze mną skontaktować? Te pytania nie dawały mi spokoju i od rana byłam, jakby nieobecna. Jedynie dla córki starałam się schodzić na ziemię, by się nią zająć.

- Znowu się zamyśliłaś, na pewno wszystko gra? Od wyjścia Reinharda do pracy jesteś nie swoja - Rosamund spojrzała na mnie z troską, gdy usiadłam obok niej w fotelu.

- Szczerze? Nic nie gra - westchnęłam ciężko i spojrzałam na Rainera i Clarę, jak ci bawili się z Susanne.

- A co się dzieje? Wiesz, że mi możesz się wygadać - przyjrzała mi się uważnie i uśmiechnęła się lekko.

- Wiem, ale nie chcę obarczać cię jeszcze swoimi zmartwieniami - pokręciłam głową przenosząc na nią wzrok.

- Nie obarczasz mnie nimi, więc mów, co się dzieje? - przyjrzała mi się badawczo.

Poznałam ją już na tyle i wiedziałam, że nie odpuści mi odpowiedzi. I to nie ze względu na to, że pchała nos nie tam gdzie trzeba, albo dlatego, że chciała móc potem szydzić, czy wyśmiewać się. Ona po prostu chciała mi tylko pomóc, a ja doceniałam jej chęć wysłuchania i pomocy. Zresztą, dobrze było mieć przy sobie damskie towarzystwo, tym bardziej, że ja obracałam się głównie w męskim.

- Chodzi o powstanie warszawskie, Heinz mówił ci coś o nim? - spytałam, gdy zdecydowałam się, że jednak powiem jej, co mnie trapi.

- Oczywiście, że mówił. I już wiem, że Polacy skapitulowali, to z tego powodu jesteś taka nieswoja? - spytała cicho, a w jej oczach można było dostrzec współczucie.

- Tak, właśnie z tego. Martwię się o wujka, brata, jego narzeczoną oraz moich przyjaciół, którzy zostali w Warszawie. Nie mam pojęcia, co teraz się z nimi dzieje - potarłam się po bliźnie na policzku.

- Musimy być dobrej myśli, musisz wierzyć, że wszystko potoczy się dla nich dobrze - dotknęła mojego ramienia i uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Naprawdę dziękuję za wsparcie, nawet trochę mi lepiej - odwzajemniłam uśmiech i poklepałam ją po dłoni.

- A więc cieszę się, że już ci lepiej. Nie możesz się teraz zadręczać. Musisz być silna, dla Reinharda, waszej córki, nienarodzonego dziecka, ale i dla siebie samej - uśmiechnęła się do mnie ciepło i wstała. - Pójdę zrobić coś do picia.

- Dobrze - zdobyłam się na uśmiech i spojrzałam za wychodzącą z pomieszczenia kobietą.

Spojrzałam na trójkę bawiących się na podłodze dzieci. Moja mała Suzie rosła w oczach, a ja dalej nie mogłam uwierzyć, że moja córka już niedługo ma urodziny. Czułam, po prostu czułam, że moja córka osiągnie coś w swoim życiu i byłam pewna, że nie będzie słaba. W końcu jeśli nie po Reinim to po mnie odziedziczyła charakterek, tylko na razie jeszcze nie był czas, żeby zaczęła to pokazywać. Nie żałuję, że zostałam matką i pomyśleć, że kiedyś tak bardzo nie chciałam mieć dziecka, a wystarczyło tylko znaleźć odpowiedniego mężczyznę, którego jeszcze trzeba było ujarzmić. Bo charakter Reinharda był zdecydowanie ciężki i na początku chciał mnie sobie podporządkować, jednak pokazałam mu, że rządzić mną nie będzie. Na początku oczywiście nie był zadowolony z tego faktu i był nawet trochę zły, ale ostatecznie się z tym pogodził. Aby żyć z tym człowiekiem w zgodzie, harmonii i miłości musiałam przejrzeć go na wylot, musiałam sprawić, żeby mi ufał i się otworzył, co też mi się udało. No i zostałam nagrodzona za moje wysiłki i nadszarpnięte nerwy. Jednak moim najważniejszym osiągnięciem było to, że udało mi się go zmienić, że zrozumiał, jakie bestialstwa robił, jakich zbrodni się dopuszczał na niewinnych ludziach. Może i nie powinnam tego mówić, ale dobrze, że otarł się wtedy o śmierć, ten zamach był, jak wylanie mu na głowę wiadra zimnej wody. Dostrzegł, że gdy zaczął być zagrożeniem dla Himmlera i skupił w swoich rękach za wielką władzę to ten chciał się go pozbyć, chciał pozbyć się zagrożenia, ale dzięki mnie, dzięki mojemu wujkowi, oraz Schellenbergowi, jego plan spalił, a blond bestia dalej żyła i w końcu wyłożyła karty przed Reichsführerem.

Ścieżka miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz