8. Hałasy

223 13 0
                                    

Pov Technoblade

Po kilku godzinnej podróży dotarliśmy do niewielkiej drewnianej chatki w lesie. Zauważywszy, że dziewczyna przysnęła ostrożnie zsiadłem z konia i kazałem mu zaczekać chwilę aby przypadkiem nie zrzucił jej ze swojego grzbietu. Razem z Oddim poszlismy odłożyć kilka rzeczy do wewnątrz domu. O dziwo wewnątrz było bardzo czysto, nie mal tak jak gdy stąd wyjechałem. Wróciłem na dwór i wziąłem śpiącą Y/n na ręce i zaniosłem do jedynej sypialni jaka znajdowała się wewnątrz budynku. Po położeniu jej na łóżku patrzyłem jeszcze chwilę na nią podczas gdy spała.

Dlaczego ja w ogóle jej pomagam? Mogłem oddać ją w ręce Sam'a i byłoby po wszystkim. Nie musiałbym się z nią użerać i uciekać. Ale z drugiej strony to, że znów tu jest to moja wina.. sam sobie naważyłem piwa więc teraz musiałem je wypić.

Przetarłem twarz zrezygnowany  i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zaniosłem resztę rzeczy do domu a następnie nakarmiłem oraz rozsiodłałem Carla dając mu należyty odpoczynek. Sam poszedłem do kuchni przygotować jakąś obiadokolację dla nas. Po dobrych dwóch godzinach Y/n przyszła do salonu, wyglądała na okropnie zaspaną.

- Przepraszam za to wszystko - powiedziała patrząc na mnie uważnie. Stwierdziłem, że coś jej się musiało przyśnić co było przyczyną nagłych przeprosin.
- W lodówce masz obiad, odgrzej sobie - mruknąłem ignorując to co powiedziała wracając ponownie do lektury mając świętą nadzieje że nie będzie im zawracać głowy, lecz przeliczyłem się.
- Co masz zamiar robić dalej z.. no tą całą sytuacją? - usłyszałem kilka minut później głos dobiegający z kuchni.
- Ty nas w to wkopałaś więc ty powinnaś wiedzieć co chcesz dalej robić - wstałem z kanapy zamykając książkę z głośniejszym hukiem niż planowałem.
- Skąd miałem wiedzieć, że będą mnie szukać? Myślałam, że..
- Nie tłumacz się już bo to żałosne - westchnąłem odkładając książkę na regał po czym zerknąłem na dziewczynę - Od jutra zaczniesz trenować gdyby postanowili nagle nas zaatakować i bez zbędnych pytań, zrozumiano?
- Tak - odpowiedziała pewnie po czym zabrała się za dokańczanie posiłku.

Nie mówiąc ani słowa wyszedłem z domu a wraz ze mną Oddie. Poszliśmy się przejść po naszych dawnych terenach. Nie zważałem na to że był już późny wieczór ze względu na to, że znałem tu każdą ścieżkę na pamięć. Spacerując przez łąkę znajdującą się tuż obok lasku usłyszałem trzepot skrzydeł. Znajomy mi trzepot skrzydeł . Rozejrzałem się po drzewach znajdujących się w pobliżu mnie lecz nic nie dostrzegłem. Postanowiłem wrócić do domu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Zerwałem się z kanapy słysząc głośny świst rozlegający się po domu. Rozejrzałem się nerwowo po pokoju. Dopiero po chwili zorientowałem się, że na dworze jest wichura i to prawdopodobnie drzewa wydają takie dźwięki. Leżałem dobre pół godziny przewracając się z boku na bok nie mogąc zasnąć nie wiedzieć dlaczego. W pewnym momencie coś zastukało w szybę drzwi które prowadziły na taras. Podniosłem się do siadu i zerknąłem z lekka zaniepokojony w tamtą stronę. Nie miałem zamiaru otwierać drzwi w taką wichurę dlatego jedyne do czego się przyczyniłem to odsłonięcie zasłon okien znajdujących się obok. Niestety nic nie dostrzegłem. Położyłem się ponownie na kanapie z zamiarem ponownego zaśnięcia co udało mi się bardzo szybko. Lecz tamtej nocy nie byłem jeszcze świadomy, że coś próbowało mi dać znaki.

Wrodzy sobie // Technoblade x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz