Pov Y/n
Spędziłam wczoraj cały dzień z Nickiem. Oboje chcieliśmy nadrobić co nas ominęło w naszych życiach. Technoblade nie widziałam od minięcia go na schodach. Nie było go ani na obiedzie ani na śniadaniu. Może jeszcze spał? Poszłam do jego pokoju nim wyszliśmy z Nicholasem na spacer. Otworzyłam cicho drzwi i zajrzałam do środka. Różowowłosy leżał plecami w kierunku drzwi, więc zapewne spał. Zamknęłam najciszej jak mogłam drzwi aby przypadkiem go nie obudzić a następnie zeszłam na dół gdzie czekał już na mnie przyjaciel. Spacer po okolicy zajął nam prawie dwie godziny. Gdy wróciliśmy poszłam do salonu w poszukiwaniu ojca.
- Techno już wstał? - zapytałam widząc go w fotelu przeglądającego jakieś listy.
- Tak, jest w kuchni - powiedział nie unosząc wzroku znad kartek.
- Dzięki.Moim następnym celem była kuchnia, a że nie zastałam tam brązowookiego ruszyłam w kierunku jadalni. Chłopak akurat wychodził. Ruszyłam w jego kierunku.
- Techno - zawołałam go, z racji że nie zareagował podbiegłam kawałek bliżej - Technoblade.
Nie możliwe, żeby mnie nie usłyszał. Szturchnęłam go w ramię na co obrócił się na ułamek sekundy w moją stronę posyłając mi pytające spojrzenie.
- Nie możesz mnie tak po prostu ignorować - zawołałam po raz kolejny gdy znów zaczął iść w swoim kierunku. Chłopak wzruszył ramionami nie zatrzymując się, a wręcz przyspieszając kroku gdy usłyszał że ponownie za nim idę. Przystanęłam poddając się ale musiałam wykorzystać ostatnią opcję..
- Alex do cholery! - krzyknęłam patrząc tępo w jego plecy. Różowowłosy stanął patrząc przed siebie i nie ruszył się o cal dopóki do niego nie podeszłam - Musisz?
- Co niby? - mruknął błądząc gdzieś wzrokiem.
- Tak mnie wkurzać - odparłam.
- Może - wzruszył ramionami - Ty też święta nie jesteś.
- Nawet jeżeli to z czystego szacunku powinieneś patrzyć na mnie jak ze mną rozmawiasz - powiedziałam patrząc na niego, nie słysząc odpowiedzi złapałam za jego szczękę i obróciłam głowę w swoją stronę - Masz problem ze słuchem?
- Z tym akurat nie, ale problem z panowaniem nad sobą mam więc radzę zabrać ci rękę - szepnął patrząc mi w oczy.
- To masz problem - prychnęłam - Z jakiej racji mnie ignorujesz co?
- Kurwa Y/n - złapał mnie za nadgarstek a następnie przycisnął do najbliższej ściany - Jak ty mnie czasem irytujesz.
- I vice versa - odparłam bardziej chamsko niż zamierzałam. Chłopak w odpowiedzi nachylił się bardziej nade mną.
- Ignoruje cię aby nie zrobić czegoś głupiego na oczach twojego ojca albo tego gałgana co myśli że będę zazdrosny.
- A nie jesteś? - uniosłam delikatnie brwi.
- Może i jestem ale prędzej okaże, że to ja tu coś znaczę niż się przyznam do zazdrości - uśmiechnął się lekko a następnie szepnął mi do ucha - Czy może mi powiesz że mam widzieć w nim konkurencję hm?
- Nawet jak byś widział to i tak ci nie przemówię. Ja i Nick przyjaźnimy się - podkreśliłam dwa ostatnie słowa.
- Mam nadzieje że tak zostanie bo jak położy łapy na tobie to wiesz że nie ręczę za siebie - uśmiechnął się wrednie po czym odbił się od ściany i wskazał dłonią wyjście z zamku - Idziesz ze mną na spacer?
- Gdzie?
- Jeszcze nie wiem, gdzie nogi poniosą - zaśmiał się cicho. Wzruszyłam ramionami po czym oboje udaliśmy na wspomnianą przechadzkę.Pov Technoblade
Przez następne dwa dni mało widywałem Nick'a. Fakt mało mnie obchodził lecz gdy tylko gdzieś go widziałem zachowywał się dosyć nieswojo. Jakby coś ukrywał.. Wszystko było by w miarę normalne gdyby nie fakt, że dzisiejszego wieczoru zauważyłem zielony pył na rękawie jego bluzy. Zapytałem go o to lecz zbył mnie tym, że nie ma czasu i pewnie się czymś ubrudził na dworze. Nie miałem dobrych przeczuć. Chłopak na siłę wręcz próbował zdobyć sympatię Y/n która nie zdawała sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak. W oczekiwaniach i obserwacji w końcu dowiedziałem się o co chodziło. Lecz chyba było już za późno.
CZYTASZ
Wrodzy sobie // Technoblade x Reader
FanficŻycie Technoblade po jego ucieczce zaraz po wojnie toczy się spokojnie w górach, na odludziu oraz wśród książek i po czasie męczących chłopaka rozmyślań które ostatecznie powodują ogromną zmianę jego codzienności w coś o czego nigdy by się nie spodz...