Pov Y/n
Na drugi dzień pojechaliśmy do moich rodziców jak ustaliliśmy kilka dni temu. Ledwo weszłam do salonu a już stałam w uścisku czarnowłosej kobiety. Za swoimi usłyszałam tylko cichy śmiech Techno który po chwili sam został "zaatakowany" przez Philzę. Po chwili wszyscy wymieniliśmy się porządnymi uściskami.
- Jak było u Ranboo i Tubbo? - blondyn spojrzał na mnie gdy tylko mnie puścił.
- Świetnie - uśmiechnęłam się szczerze kątem oka spoglądając na różowowłosego, który błądził wzrokiem gdzieś po pomieszczeniu - Prawda Techno?
- Co? A, tak. Bardzo dobrze się bawiliśmy - zaśmiał się nerwowo.
- A jak ta sukienka?
- Leżała cudownie na mnie i była wręcz..
- Idealna - mruknął pod nosem brązowooki patrząc na mnie lecz gdy zorientował się, że powiedział to na głos odchrząknął i kontynuował swoją wypowiedź - kolorystycznie.. Kolor był idealnie dopasowany..Masz oko do tego Kristin.
- Mhm.. w ten sposób - Phil zmarszczył delikatnie brwi zerkając na nas - Może kawy?
- Z chęcią - uśmiechnęłam się a gdy ruszyliśmy w stronę kuchni szturchnęłam chłopaka w ramię.
- No co? - zapytał cicho posyłając mi wredny uśmieszek - Mówię jak było..Na jego komentarz pokręciłam głową nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu, który po chwili przerodził się w ciche parsknięcie, a w ramach rekompensaty również zostałam szturchnięta. Ramię różowowłosego jednak po chwili objęło mnie a on przyciągnął mnie do swojego boku aby dać mi buziaka w czubek głowy korzystając, że żadne z moich rodziców tego nie widzi. Nie wiedzieliśmy jak przyjęliby wieść o naszym związku biorąc pod uwagę co Will im nagadał, że znali Techno o młodego i Kristin była średnio do niego nastawiona pod względem wychowania. Postanowiliśmy póki co nic im nie mówić.
Przy kawie rozmawialiśmy na wiele tematów lecz głównym, który przykuł moją uwagę był kolejny festiwal w L'Manburgu, lecz tym razem miał być on noworoczny. Odbywał się za równy tydzień, oczywiste było to, że namówiłam Technoblade na pójście na niego. Szkoda by było przepuścić taką okazję. Przynajmniej tak początkowo myślałam.
Skip time
- I jak? - zapytałam wychodząc z łazienki próbując ostatecznie ułożyć włosy, które dziś nie współpracowały.
- Oddie? - Technoblade zawołał psa który podbiegł do mnie i zaczął wesoło szczekać - Dokładnie tak jak mówi.
- Że ja z tobą wytrzymuję na co dzień? - pokręciłam głową przymykając oczy.
- A źle ci? - chłopak podszedł bardzo blisko mnie skazując na wycofanie się pod ścianę gdzie ułożył dłonie na wysokości mojej głowy lekko się pochylając nade mną.
- No czasami mnie wkurzasz.
- I vice versa moja droga - przybliżył nasze twarze do siebie nie odrywając wzroku od mojej twarzy - Coś jeszcze masz mi do zarzucenia?
- Tak - odparłam pewna siebie.
- Słucham zatem.
- Że jeszcze mnie dzisiaj nie pocałowałeś - zaśmiałam się widząc jego wredny uśmiech. Nie musiałam długo czekać. W ułamku sekundy nasze usta zostały złączone w długim pocałunku.
- Wiedz że nie ręczę za siebie jak ktoś cię dzisiaj tknie - szepnął na odchodne a ja uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że nie ma szans na to że jakiś oblech znajdzie się w mniejszym dystansie niż 2 metry ode mnie.Idealnie w południe dotarliśmy do L'Manburgu. Oddiego i Carla zostawiliśmy w domu z racji iż nie mieliśmy do niego strasznie daleko, bo przenieśliśmy się spowrotem do pierwotnego domu Techno. Tak jak rozmawialiśmy przed świętami. Festiwal mijał bardzo przyjemnie, nawet udało mi się zatańczyć kilkukrotnie z chłopakiem. Gdy przyszedł czas na przemówienia przeplatane z występami na scenie słońce powoli już zachodziło. Powietrze się ochładzało i przyszedł delikatny wiatr. Mi natomiast zaczęło się wydawać że coś jest na rzeczy bo miał to być ciepły wieczór a przede wszystkim bezwietrzny. Nie chcąc przeszkadzać Technoblade w dobrej zabawie postanowiłam nic mu nie mówić, bo może tylko mi się wydawało. Tylko co nad lasem za nami wszystkimi robiła strasznie ciemna i ogromna chmura burzowa?
CZYTASZ
Wrodzy sobie // Technoblade x Reader
FanfictionŻycie Technoblade po jego ucieczce zaraz po wojnie toczy się spokojnie w górach, na odludziu oraz wśród książek i po czasie męczących chłopaka rozmyślań które ostatecznie powodują ogromną zmianę jego codzienności w coś o czego nigdy by się nie spodz...