36. Nick?

126 15 0
                                    

Pov Y/n

Poszukiwania Michaela były dosyć wymagające i czasochłonne ale skoro nawaliłam tyle rzeczy to mogłam spróbować naprawić chociaż jedną. Przeszukiwałam z góry las, pobliskie łąki czy miejsca gdzie podejrzewałam, że mógł udać się chłopiec. Na próżno. Słońce już prawie zaszło za horyzont i zaczynało się ściemniać. Postanowiłam wrócić do L'manburgu by go szukać. Fakt było to zbyt oczywiste miejsce ale to było w końcu dziecko. Najciemniej pod latarnią jak to mawiają. Nie przemyślałam niestety jednego aspektu..
Początkowo polatałam nad miastem szukając jakiś wskazówek z góry lecz niedługo później zaczęłam szukać na ziemi. Przechodząc koło skrzynek stojących między dwoma sklepami usłyszałam cichy płacz.

- Michael..? - odezwałam się udając się w tamtym kierunku. W odpowiedzi usłyszałam cichy szelest i pociągnięcie nosem a po chwili zza jednej z skrzynek wyłonił się szukany przeze mnie chłopczyk.
- Ciocia.. - podszedł do mnie ocierając łzy - Gdzie wszyscy.. co się stało..?
- Już, spokojnie - przytuliłam go i ucałowałam w czubek głowy - Zabiorę cię zaraz do domu dobrze?
- Okej.. - wymamrotał ospały.

Musiał być bardzo zmęczony. Wzięłam go na ręce lecz gdy tylko się odwróciłam  zobaczyłam trójkę mężczyzn z bronią wymierzoną w moją stronę. W ostatniej sekundzie osłoniłam siebie i chłopca przed lecącą w naszą stronę strzałą. Syknęłam z bólu czując jak ostry grot przebija moje skrzydło a zaraz potem dostałam kolejną. Wciąż zakrywając się skrzydłem rozejrzałam się szukając drogi ucieczki, gdyż ból nasilał się z każdą sekundą. Kątem oka dostrzegłam znajome powiewające na wietrze różowe włosy. Spojrzałam na niego z uśmiechem pełnym skruchy nie mając do końca pojęcia w co się wpakowałam. Chłopak bez zastanowienia złapał za miecz i zaczął iść w naszą stronę.

- Ona jest z dzieckiem! - krzyknął na co Michael lekko się wzdrygnął a następnie wtulił we mnie.
- Co? - usłyszałam znajomy mi głos. Odwróciłam się powoli w stronę bruneta z zielonymi oczami i białą opaską na głowie. Nick?
- Rzućcie broń w tej chwili - różowowłosy stanął między mną a trójką chłopaków.
- Punz i Karl słyszeliście go? - mruknął w stronę towarzyszy aby oni również odłożyli broń - Dziękuję.
- Ale kim ty w ogóle jesteś, że jej bro.. - odezwał się blondyn ale widząc spojrzenie Techno umilkł - Przepraszam, nie przyjrzałem się.
- No ja mam nadzieję.
- Co do.. - brunet spojrzał na mnie w lekkim szoku - Y/n?
- Nick? - szepnęłam ale nim chłopak zdążył zareagować Techno odciągnął mnie na bok.
- Idziemy do domu, Michaela odwiozę gdy tylko cię opatrzę. Nigdzie nie jedziesz ze mną i nawet nie próbuj mi mówić, że dasz rade i dobrze się czujesz - powiedział na jednym wdechu nie dając mi nawet szansy na zaprzeczenie. Skinęłam lekko głową nie mając siły na dyskusje i ruszyłam razem z nim i Carlem do domu na pieszo.

Skip time

Leżałam na kanapie w salonie wraz z Oddim czekając na powrót różowowłosego. Chłopak nim pojechał odwieźć malca opatrzył mnie i upewnił się że dobrze się czuję. Prawda była taka, że ból był dosyć mocny i promieniował na większą część skrzydła lecz nie chciałam go niepotrzebnie martwić z nadzieją, że mi przejdzie. Rozbudził mnie szelest koło ucha, nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam Technoblade kucającego koło kanapy.

- Jak się czujesz? - zapytał kładąc ciepła dłoń na moim udzie. Leżałam zwinięta w kłębek więc nie musiał się zbyt wiele wysilać.
- Lepiej - uśmiechnęłam się lekko - Idziemy spać? Bo widzę że zmęczony jesteś.
- Jasne, zaraz przyjdę po ciebie - odparł.

Chciałam iść sama ale równocześnie nie miałam ochoty się wykłócać. Chłopak po kilku minutach przyszedł z powrotem a następnie ostrożnie zaniósł mnie do sypialni. Zasnęłam szybciej niż się spodziewałam lecz to nie zmieniało faktu, że ta noc nie należała do przyjemnych ponieważ często się budziłam przez ból. Rano nie mogłam poruszyć skrzydłem, nie mówiąc o próbie schowania go. Po kilku minutach przeklinania samej siebie pod nosem oparłam się bezsilnie o blat aby dokończyć picie herbaty.

- Dzień dobry - do pomieszczenia wszedł Technoblade ubrany w szarą bluzę i spodnie w kratę. Parsknęłam pod nosem widząc go po raz pierwszy w aż tak domowym wydaniu - A ciebie co tak bawi?
- To - wskazałam ruchem dłoni na jego ubranie - Ale dobrze wyglądasz powiem ci.
- Mhmm.. a jak skrzydło? - zapytał podchodząc do mnie z kubkiem herbaty zrobionej wcześniej przeze mnie. Zaczęłam błądzić wzrokiem po pokoju zastanawiając się jak mu to wytłumaczyć - Y/n zadałem pytanie.
- Średnio - odparłam wzruszając ramionami, różowowłosy spojrzał na mnie kręcąc delikatnie głową - No dobra, cholernie mnie boli i nie mogę nim ruszyć. Ale przejdzie mi..
- Wiesz, że i tak ci nie uwierzę prawda? - skupił się na moich oczach - No, tak myślałem.
- No ale..
- Idź się ubrać, weź co ci potrzebne i jedziemy do Phila. On się na tym zna.

Westchnęłam odkładając naczynie na blat a następnie bez słowa poszłam się ubrać. Problem leżał w tym, że nie mogłam ubrać bluzki. W szufladzie w łazience znalazłam bandaż więc postanowiłam się nim owinąć tak jak kiedyś. Próbowałam kilka razy, albo było za luźno albo za ciasno albo gdzieś się nie trzymał. Rozdrażniona uchyliłam drzwi od łazienki okrywając się ręcznikiem.

- Techno? - zawołałam chłopaka. Jak bardzo nie chciałam tego robić, tak tym razem nie miałam wyjścia.
- Tak? - brązowooki w ułamku sekundy znalazł się przy drzwiach łazienki - O co chodzi?
- Możesz mi pomóc? - zapytałam z nadzieją, że zrozumie o co mi chodzi.
- W czym? - zlustrował mnie wzrokiem starając się coś wywnioskować ale nie szło mu to. Bez słowa podałam mu do ręki bandaż, wtedy chyba go oświeciło bo wszedł do łazienki z małym uśmieszkiem na ustach.
- Normalnie bym cię nie poprosiła o pomoc ale chyba nie mam wyjścia - mruknęłam przymykając drzwi.
- Spokojnie. Postaram się zrobić to tak aby cię nie wprowadzić w dyskomfort okej? Jak coś to mi powiedz - powiedział stawiając mnie przed lustrem. Chłopak wszystko robił bardzo delikatnie i starannie. Jedyne co mnie lekko zabolało to ostateczne wiązanie bandaża.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie a następnie go przytuliłam.

Kilkanaście minut później byliśmy w drodze do zamku mojego ojca. Sama wizyta zaskoczyła mężczyznę lecz gdy dowiedział się o moim problemie od razu zlecił nam udanie się do jednej z większych komnat a sam gdzieś poszedł.

Wrodzy sobie // Technoblade x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz