Wooyoung toczył żywą walkę, aby utrzymać powieki otwarte, Był po prostu zmęczony, potrzebował snu, chociaż chwilkę, jednak obawiał się, iż jeśli straci swą czujność, ktoś przyjdzie i znów zrani go tak dogłębnie. Łuski dopiero zaczęły odrastać, a ogon przestał krwawić, jednak nie wiedział, jak wiele czasu upłynęło od chwili, kiedy został tu przyniesiony... niewiele, jak mógł sądzić, choć i tak było to dość śmiałe. Może pół dobry? Bądź mniej.
Stworzenia nigdy nie opuściły jego boku, jednak wraz z upływem czasu przestały się już nim tak interesować, zamieniając ciche, wyraźne znużone rozmowy o mało znaczących rzeczach, którym Syrena nawet się nie przysłuchiwała, pozwalając sobie nieco pofolgować. Nie znaczyło to jednak, iż nie zwracał zupełnie uwagi na swoje otoczenie.
Wręcz przeciwnie, zbadał pomieszczenie, do którego został zaciągnięty. Przypominając sobie to, co powiedział jednooki, zrozumiał, iż znajdował się w czymś o nazwie "Cela" i mógł to porównywać do ich więziennych cel, które posiadali już dawno nieużywanych dość wiele w swym królestwie, jednak to różniło się znacząco. Tu nie było luksusów mieszkalnych, czy też miejsca, gdzie mógł się skryć dla odrobiny prywatności przed strażami. Było zbyt mało miejsca, aby chociażby mógł rozprostować swój ogon... gdyby chciał, choć daleko mu do tego było.
Ogólnie zaś całość była dość mocno wilgotna, choć jego cela jako jedyną była zalana przez tę martwą wodę. Tuż obok niego, w stronę otworu w jednej ze ścian znajdowały się jeszcze trzy inne i dwie po przeciwległej stronie, zupełnie zamknięte... bez widoku na świat zewnętrzny. Bele pod jego ciałem były tu dość nierówne, skąd też zbierała się nieprzyjemna wilgoć, nieco przesiąkając... niezwykle wolno, a w kilku miejscach bez trudu dostrzegał tworzący się grzyb, który swą zieloną strukturą porastał rogi pomieszczenia.
Dwoje stworzeń określonych jako Etan i Artie... podejrzewał, iż są to ich imiona, byli dość nietypowi, ponieważ wydawali się niemal identycznym odwzorowaniem samego siebie o włosach ciemnych... jednak nie czarnych, a brązowych, jak bale drewna pod jego ciałem. Ich twarze były dość ostre, sylwetki niesamowicie... wręcz niepokojąco szczupłe, oczy zaś nie wąskie, jak u większości Syren, czy kilku z ich pobratymców, a okrągłe. Nie mieli na sobie nic więcej, niż po dwie sztuki podartych, skąpych materiałów. Czerwone u góry, nie zakrywające jego ramion oraz brunatne u spodu, pokrywając prawie wszelką powierzchnię nóg.
Ci, którzy go tu przyciągnęli, siedzieli na dwóch, znów zbitych z bal strukturach, które niekiedy trzeszczały pod naciskiem ich wiercących się ciał, bądź połyskiwały ciemnym obramowaniem. Tak bardzo chciałby, aby ktoś wyjaśnił mu o co chodzi...
Rozumiał tylko jedno - możliwie, już nigdy nie wróci do domu.
W końcu poddał się jednak zbyt wyczerpany, aby... no cóż, walczyć z wyczerpaniem. Nie pozwolił sobie jednak odpłynąć w spokojne krainy Idyllicznego snu, pozostając spójnym swym umysłem, odprężając nieco swoje poskurczane ciało. Nie miał już nawet sił myśleć, kiedy adrenalina w jego ciele opadła, a on mógł nieco swobodniej oddychać, kiedy dech nie ściskał się boleśnie w jego piersi. Nie wsłuchiwał się nawet w leniwe gaworzenie stworzeń nieopodal, po prostu odprężając się... aż przyjemny, ten nieprzerażający mrok odebrał mu wszelki stres i ból.
ஜ
Nagły huk uderzenia czegoś o bele sprawił, iż Wooyoung zerwał się gwałtownie ze swego miejsca, przełykając bez tchu otępiony i przerażony, nie czując na sobie swobodnego porywu oceanicznych prądów. Syrena szybko rozejrzała się wokół rozczarowana, kiedy zrozumiała, iż nie śniła przeraźliwego koszmaru o swym uwięzieniu, lecz takim teraz było jej życie i był bliski załamania, zanim usłyszał cichy chichot. Uniósł swą skroń ku górze, dostrzegając, jak stworzenie zaatakowane przez jego siostrę zamyka wejście do celi obok, zerkając w stronę Wooyounga jedynie przelotnie z dozą pogardy i czegoś mrocznego w swym spojrzeniu.
-Na ciesz się tym, co po nim zostało - W pierwszej chwili chłopak zupełnie nie zrozumiał sensu tych słów, a gdy nieznajomy odwrócił się plecami, aby wyjść i opuścić pomieszczenie, pozostawiając za sobą zaledwie dwóch, śpiących zapewne od dawna stróży, powiódł spojrzeniem w dół sąsiedniej klatki... zamierając.
Płasko wyłożonym na balach leżał płasko na swej piersi kontur ciała tego, który zbawił go przed śmiercią. Jego głowa zwrócona była w drugą stronę, tak, by Wooyoung był w stanie dojrzeć jedynie garście poszczepionych, wciąż mokrych i ciemnych loków, podążając niżej po niemal nieruchomym ciele, któremu brakowało wiele oddechu... jego plecy niemal nie poruszały się, choć wiedział po jego śpiących pobratymcach gatunkowych, iż ten powinien być znacznie częstszy i silniejszy. Idąc dalej, o widział biały materiał, jednak ten już od dawna wydawał się nie posiadać wspomnianych kolorów, nabierając niepokojących odcieni karmazynu.
Nie był martwym, prawda? Nie wydawało się... Ale był prawdopodobnie niezwykle bliski temu, cierpiąc nawet przy każdym świszczącym lekko wdechu.
Wooyoung postanowił krnąbrnie zaryzykować, z wolna podsuwając się do przerywanej ściany celi, sięgając dłonią, aby szybko szturchnąć ramię i cofnąć się w przerażeniu, aż jego ogon zatrzepotał nieprzyjemnie, tworząc zbędny hałas. Jeden ze śniących stworzeń poruszył się, mlaszcząc w lekkiej wychodzie, nim znów rozluźnił się w tej samej, wydawać by się mogło niewygodnej pozycji.
Zignorował go więc, odczekując, aż usłyszeli lekkie sapnięcie, zanim ponownie wyciągnął swą dłoń w kierunku ciała człowieka, który go ocalił, lekko szturchając znów jego ramię. Tym razem robił to, aż nie poczuł, jak skóra pod spodem materiału zaczyna reagować i drygać na jego dotyk. Wtedy też odsunął się bezpiecznie, obserwując, jak ten, po drugiej stronie stęka lekko, wpierw nie poruszając się, by następnie odrobinę unieść swą skroń powoli, niewielkimi ruchami przenosząc ją na drugą stronę, aż dwukolorowe oczy... oko spotkało się ze wstrząśniętym Wooyoungiem.
W pierwszej chwili Syrena była pewna, iż widzi trupa, jednak otrząsnął się, dostrzegając, jak ten mruga lekko wyraźnie zdezorientowany i wyczerpany. Jego twarz malowały liczne, wielokolorowe plamy fioletu, purpury i różu, w sposób ani nie ładny, ani nie zdrowy, pogrubiając oko i część dotąd szczupłej szczęki. Dolna warga jego dziwnie bladych ust wydawała się pękniętą, gdy wyciekała z niej kropelka, bądź dwie szkarłatnej krwi.
Stworzenie... jego wybawca przyglądał mu się chwilę z trudnym... niemal niemożliwym do rozczytania wyrazem, zanim sapnął lekko, podciągając swe ramiona nieco poniżej wysokości twarzy. Wooyoung poczuł strach, dostrzegając, jak czarnowłosy próbuje się unieść, wyraźnie walcząc z chęcią zwykłego zasłabnięcia i stania się zupełnie wątłym w swym miejscu, jednak nie poddawał się, wykazując się tak zaskakująco brawurowym pokazem walki, aż nie dosunął się do środka swej ściany, opierając się o nią z głośnym, bolesnym westchnięciem. Jego skroń runęła w tył, opadając tam boleśnie, nim zamknął powieki, oddychając ciężko i chrapliwie.
Jego dłonie zaciskały się gdzieś w połowie brzucha, a dłonie zabarwione były w karmazynie metalicznej krwi, gdy milczał, wydając się nawet nieskorym do rozmowy, podczas swej bolesnej walki.
Wooyoung poczuł się dziwnie... poczuł nieodzowną potrzebę aby odebrać drugiemu ten ból. Aby ukoić jego rany...
Coś zaczęło palić w miejscu, gdzie spoczywało jego niespokojne serce.
CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfiction"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...
