ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔬𝔰𝔦𝔢𝔪𝔫𝔞𝔰𝔱𝔶

241 19 6
                                        

Wooyoung zmarszczył brwi i zamknął powieki, kiedy upalne, ostre promienie wrzącej kuli zaczęły ranić jego biedne, nieprzywykłe do tak intensywnej jasności oczy. Nawet nie wiedział, kiedy człowiek wyniósł ich na wspomniany wcześniej pokład, kiedy rozpaczliwie starał się odciąć od bolesnej rzeczywistości, powierzając każdy swój cal ciemnowłosemu.

Nagle poczuł jednak coś innego... coś, za czym tak mocno tęsknił, a jego wysuszona boleśnie już i nieprzyjemnie szorstka skóra, znów nabrała dawno zapomnianej, surrealistycznej miękkości, chłonąc niemal wszelką, nieskończoną wilgoć dookoła siebie, aby nasycić się dawno zapomnianym wdziękiem Oceanicznej mocy. Kiedy tylko pokusił się, aby pomimo bólu unieść swe ociężałe i wyczerpane powieki, dostrzegł cudowny, utęskniony tak okrutnie błękit swego Oceanu, a każda jego pojedyncza komórka ciała płakała, aby chociażby zaledwie musnąć jego cudownego uzdrowienia.

Zaczął nieświadomie wiercić się w ramionach człowieka, starając się wyrwać w kierunku wód, powrócić do swego domu, ze łzami, które zdradliwie zaczęły gromadzić się pod jego bolącymi powiekami.

-Wooyoung, przyciagasz uwagę. Mogę c'ę wrzucić, ale musisz podjać decyzję w tej chwili - Syrena uniosła swoje spojrzenie w stronę niskiego, ochrypłego głosu, zupełnie zaczarowany przez wdzięk Oceanu, napotykając zupełnie inną, piękniejszą w jego subiektywnej opinii głębie ciemnych, żywych oczu. 

Nagle oprzytomniał w swej logice, dostrzegając człowieka, którego kochał... który stanowił część jego duszy i pospiesznie przylgnął do jego piersi, gotów, aby zapomnieć zupełnie o swych pragnieniach powrotu do domu, do naturalnego stanu, gdzie długi, pięknie iskrzący w jasnych, przemykających promieniach, wielobarwny ogon uderzał o ostrosłone prądy porywczej wody. Nie, to nie było ważnym. Ważnym było pozostanie najbliżej serca, z którym był powiązany, dopóki to biło w twardej piersi.

-N-nie - Jęknął mniejszy, owijając dłonie mocniej wokół czarnej koszuli, której tkanina zaczęła się wyraźnie rozciągać pod naciskiem jego szczupłych paluszków. I był zakochany w tym uczuciu, bardziej, niżeli w swej słabości do Oceanu.

San westchnął cicho, wydając się niemal zawiedziony jego odpowiedzią, lecz nie zważał na to, wiedząc, iż uczynił dobrze.

-No w końcu. Już myślałem, że nigdy nie przyciągniesz tej kreatury - Wooyoung z przerażeniem zmienił cel swojego spojrzenia, dostrzegając na niewielkim, drewnianym wzniesieniu ciało człowieka o jednym oku, które wpatrywało się w nich z kpiną głęboko zakorzenioną w swej strukturze - Spójrz Ryeom, ten ludożerca ma nogi - Prychnął rozbawiony, szturchając ciało u swego boku, które stało za ogromnym kołem wyrzeźbionego dość niedbale drewna, a Syrenie nie potrzeba było wiele czasu, aby zamrozić swe błyszczące serce na widok morderczego spojrzenia... Był to człowiek zaatakowany przez jego siostrę i mógł w sumie oczekiwać, iż ten będzie wściekłym... a nawet będzie pragnął się zemścić.

Wooyoung mocniej przylgnął do ciepłej piersi Sana, czując, jak zaduch gryzie jego małe, niewykształcone jeszcze w pełni płuca o zamkniętych skrzelach. Czuł się źle, iż używał ciemnowłosego, jako tarczę, lecz strach był zbyt wielki, szczególnie, iż na drewnianej strukturze, czuł się, jak biedna rybka pomiędzy zdziczałymi rekinami. Pokład był pełen ludzi, którzy wpatrywali się w niego intensywnie, gotowi dosłownie go pożreć, kiedy tylko wypłynie ze swej bezpiecznej kryjówki w ramionach Sana.

Czuł się jednak obrzydzony słowami... nazywali go jak potwora, choć on nigdy nie chciał szczerze nikogo zranić... Nawet nie chciał tu być. Chciał jedynie zabrać swoją bratnią duszę w bezpieczne miejsce i chronić ją przed ewentualnym cierpieniem, aby oboje mogli żyć w spokoju... rozwijać swoje uczucia. Może wtedy wyznałby prawdę. Cofnął swoje kłamstwo, przyznając się do jego bolesnego istnienia. A San... gdyby pokusił się, aby mu wybaczyć, otrułby jego grzeszne serce, ratując go od zatracenia.

Czy to tak wiele?

-Bezużyteczny ten stwór - Prychnął człowiek nazwany "Ryeom", unosząc swe spojrzenie w dal Oceanu, tak, jakby coś nagle miało pojawić się przez okrętem, a Wooyoung zadrżał, cały czerwony z poniżenia, które mu tak mocno zaprezentowali. Poczuł się nie lepszym, od najmniejszego stworzonka, które wystarczyłoby zgnieść, aby się go wyzbyć ze swego życia... niepożądanym - choć w tej chwili było to dość sprzeczne.

-Choi przykuj go do masztu, a ty Filipie nauczysz go chodzić - Jednooki mężczyzna pchnął nagle jednego z ludzi u swego boku do przodu w stronę Syreny, która zadrżała w ramionach swej bratniej duszy w obawie. Nie chciał być dotykanym... nie przez kogoś innego, niżeli San. Spojrzał na ciemnowłosego, zupełnie bezranie, lecz ten nie wpatrywał się w niego, a w człowieka z dużym kapeluszem, którego twarzy szpeciła okrutna blizna, z morderczym spojrzeniem, na którego widok Wooyoung drżał jeszcze bardziej przerażony. Tak bardzo cieszył się, iż nie jest adresatem tego spojrzenia.

-Cap... - Mruknął Choi, jednak jednooki nie wydał się zbyt zainteresowany, jedynie wzruszając ramionami.

-Zarzuć nową sieć i zabezpiecz ją, a gdy to zrobisz, pozwolę się tobie nim zająć. Do tego czasu, Flipie? - Kapitan okrętu spojrzał w dół o człowieka o rudej skroni i ogromnej brodzie, która opadała mu daleko poza konturem brody... Nie miał jednak wąsów, sprawiając, iż zarost nie wydawał się naturalnym... Jego ciało było zaś odsłonięte, a koszula... nie, to nie była koszula, lecz tkanina bliska skórzanej, która odsłaniała przeraźliwie chuda pierś z czarnym, pokrywającym ją wzorem.

-Z przyjemnością kapitanie! - Wyznał człowiek, wydając się zadowolonym z powierzonego mu zadania, jedynie przyspieszając kroku, aby dostać się do ślicznego chłopca.

Ani Wooyoung, ani San nie byli zadowoleni, iż ktoś zbliżał się ku nim. Obaj byli jednak bezrani, a Choi jedynie obniżył swoje ciało, powoli pomagając mniejszemu usiąść na deskach pod ogromnym, wznoszącym się słupem, zakończonym u góry prostokątnym płótnem, nim z wolna chwycił jakiś gruby, zaskakująco ciężki i nieprzyjemnie hałasujący łańcuch, pordzewiały w wielu już miejscach oraz zwieńczony wpół otwartą obręczą.

-Wybacz mi, Wooyoung - Wyszeptał San, nim z wolna zapiął obręcz wokół szczupłej kostki malca.

-W porządku - Syrena uśmiechnęła się delikatnie w smutnym geście, nie chcąc martwić tego, który jako jedyny był na tyle ludzkim, aby się o niego troszczyć. Odetchnął więc ciężko, obserwując, jak ciemnowłosy przekręca podłużny, mocno iskrzący przedmiot o metalicznym odcieniu i wzorze końca, nie wzdrygając się nawet, gdy czyjaś dłoń zjawiła się tuż obok nich, sięgając po srebrny przedmiot, który zabezpieczył obręcz łańcucha.

-Postaram się jak najszybciej do ciebie wrócić - Dodał, delikatnie szturchając blady podbródek chłopca, zanim wstał ze swych kolan, a u jego boku stanął rudowłosy z chytrym, podstępnym uśmiechem.

-Nie martw się, zajmę się nim bardzo dobrze.


Beyond The Oceans // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz