-Wooyoung to nie jest dobry pomysł - Zawołała jego siostra, lecz nie słuchał, już dopadając dziwnego przedmiotu, które tak gładko przedzierało się przez nieco wzburzone fale morskie, porywając biednego żółwia za sobą ku górze. Nie mógł porzucić tego biednego stworzenia samego na pastwę tego, czego wyraźnie się bał. Po prostu nie mógł go zostawić.
Nie wymagał też, aby jego siostra mu pomogła. Wiedział, niestety zbyt boleśnie dobrze, iż wielu z jego pobratymców wyznaje wiarę, że Ocean zapisuje swój los, a oni, jako istoty stworzone z ręki Bogini Afrodyty, w swych sercach dzierżąc esencję tych słonych wód, nie mogli ingerować w to, co zostało przez nie zaplanowane.
On uważał to jednak za stek bzdur i szybko zaczął piłować długimi pazurami po plecionce, nie zauważając, jak ta zgrabnie owija się wokół jego ogona oraz tułowia. Nie zauważył, iż materiał obejmuje jego zirytowaną siostrę, która zaczęła marudzić przy jego uchu, nie pomagając nawet odrobinę, aby uporać się z więzami. Dalej ciął za to zachłannie, starając się uwolnić głowę tworzenia, które niezdarnie wpłynęło w pomiędzy jedno z pnączy, dusząc się nieprzyjemnie w braku oddechu. Nie miał zbyt wiele czasu, stając się coraz to bardziej porywczym, ale i niezdarnym, kilkukrotnie drapiąc zielonkawą skórę stworzenia, które pisnęło bólem, milknąć i nie skowycząc już więcej... stało się wątłe.
-Nie - Jęknął przerażony, kiedy gruba struktura puściła w końcu, uwalniając ich przewodnika... lecz on był już martwy, a jego niegdyś ciemne, mądre i wiekowe oczy wyblakły wraz z ulatującym istnieniem - Nie... - Powtórzył, nie potrafiąc uwierzyć, iż ktoś mu tak wciąż bliski... ktoś, kto miał uczyć przyszłe pokolenia wraz ze swoim gatunkiem, właśnie zmarł, a jego ciało zaczęło unosić się nad toń Oceanu ofiarowane jego wodom oraz temu, co jest nad nimi, kiedy stało się już niezdatne, aby poznawać dalsze drogi i wędrować przez ich świat.
To nie była jednak wina Wooyounga. Zadrapania były zbyt małe, aby mogły odebrać życie kogoś tak szlachetnego... Nie, to była wina tej sieci...
Nie zdążył nawet dobrze poczuć rozpalającej się w jego wnętrzu złości, kiedy nagle poczuł się otoczony i zagrożony, rozglądając się dookoła, jednak Ocean był teraz inny. Jego wody obejmowały go, jednak nie mógł odpłynąć w ich głąb... nie, gdy zagradzała mu ta sama plecionka. Poczuł strach, czując, jak jego siostra porusza się szybko, szarpiąc obejmujące ich węzły, jednak te zaciskały się coraz mocniej.
-Pomóż kretynie! Wpakowałeś nas w to, więc przydaj się na coś! - Wrzasnęła na niego, a on zamrugał oczami, nim skinął głową szybko, poruszając się, aby szarpnąć mocniej. Robili to wspólnie, używając wszelkich swych sił, nie sądząc, iż uda im się rozedrzeć te sploty. Zbyt dobrze wiedzieli, iż nie mają tyle czasu.
Płynęli dalej, jednak z każdym kolejnym ruchem ich ogonów tracili potrzebne miejsce, aż w końcu ich błoniaste płetwy zgięły się boleśnie od lin, jednak te nie ustały, wciąż zaciskając się mocniej mocniej, aż zaczęły wrzynać się okrutnie w ich ciała, odbierając im każdego ruchu. Wooyoung niemal płakał, kiedy pojedyncze łuski jego ciała zaczepiły się w plątaninie, odrywając się od ciała zbyt nagle, zbyt niespodziewanie, aby mógł przygotować się na ból.
Nie ruszał się już, czując, jak jego ogon i ramiona krwawią lekko od ubytków ciała, choć jego siostra wciąż rozpaczliwie poruszała się w marnej próbie oswobodzenia swej talii, lamentując płaczliwą pieśń, aby ktoś zbawił ich w tej chwili, ratując od nieznanego więzienia...
Nagle poczuli niespotykany gorąc upałów swych ogonów, wyciągniętych bestialsko do góry i nie mogli nawet poruszyć się, aby ujrzeć, co dzieje się z ich ciałami. Wooyoung zaczął dygotać w strachu i gorąca, które raniło go okrutnie, nie mógł powstrzymać bestialskich spazm, które przechodziły jego ciało, walcząc, aby zatrzymać je i zaoszczędzić resztki swojej energii nim nadejdzie to najgorsze.
Nagle dostrzegł, jak woda sięga mu tylko do brody, kiedy oczy wciąż widziały głąb rodzinnego Oceanu. Jego ciało układało się tak, jakby naszła go ochota płynięcia wprost ku piaszczystemu podszyciu, jednakże teraz było inaczej. Woda nie sprawiała, iż czuł się nieważkim. Nie. Coś ciągnęło go nieprzytomnie w dół, choć unosił się okrutnie, tak jakby jego każda komórka w zbyt gorącym ciele błagała, aby wrócił w mniejsze, gdzie rzeczywiście należał... jednak nie mógł, bezwładnie poruszając się z prądem ku powierzchni... Nie, to nie był prąd. On nie był już w wodze. Jego cienka pierś wypełniła się czymś innym, nieznanym... niewystarczającym, poczuł się dziwnie osłabły - choć może była to wina przerażenia.
Rozglądał się po dziwnym świecie... Ocean tu go nie otacza, wydawał się dziwnie płaski, wędrując ku górze, jakby był nagle jakąś jaskinią, a woda zastępowała skały... To nie było logiczne. Nie potrafił tego zrozumieć.
Czuł, jak liny wżynał się coraz głębiej w jego ciało, naprawdę boleśnie, aż jedyne czego pragnął to powrócić do wody, jednak nie mógł, nie mógł się nawet poruszyć, cierpiąc, gdy jego siostra syczała i rzucała się w linach, a ich ciała stawały się ciężkie i trudne.
Poczuł, jak jego ogon uderza o coś boleśnie, sycząc, lecz nie ze złości, a z bólu, szczególnie, kiedy jego siostra zaczęła obracać się w sieci i przepychać się obok. Nawet nie rozumiał dlaczego. Nie chciał rozumieć. Chciał po prostu wrócić do domu, do rodziny. Tak bardzo przepraszał swoją Bogini za krnąbrność, którą okazał. Błagał, by pozwoliła mu wrócić...
Zaobserwował niewyraźnie, jak jego siostra dociera gdzieś... nagle wyskakując z sieci i rzucając się na kogoś i przez sekundę sznury nie wbijały się tak mocno, jednak to było chwilowe, a kiedy tylko materiał poluzował się odrobinę, znów zacisnął się a nim, obejmując nagle całe jego ciało, tak mocno, iż czuł, jak wyciska pręgi na jego pięknej, nieskalanej słońcem skórze.
Chciał jej pomóc, naprawdę, ale nie potrafił. Wciąż nie był tak silnym, jak ona. Dopiero odkrywał swoje mocne i zdolności... nie umiał nawet podstaw swojego instynktu, nigdy nie przykładając wiele uwagi do rozmów, którzy toczyli podczas spotkań. Nie potrzebował tego... aż do teraz.
Jego ciało runęło nagle w dół, uderzając w drewno dziwnie twarde i bolesne pod jego ciałem. To nie rozkładało się, jak to, które napotkał wcześniej. Został również uderzony przez przeraźliwe zapachy tak ciężkie i niemal bolesne dla jego wyczulonych zmysłów. Nienawidził tego. Ocean pachniał tak ładnie... to... to było okropne. Nie chciał tu być.
Był tak przerażony...
Wraz z nim runęły jeszcze dwa ciała i dostrzegł... dostrzegł przez sznury, coś... coś dziwnego. Coś o ciele zbliżonym do jego własnego, jednak nie posiadało to ogona. Jego skóra była zniszczona i poraniona paskudnie białymi oraz czerwonymi bliznami, oczy był przeraźliwe, puste, bezdenne, ogon... nie miał ogona, a dwie długie kończyny, które nie przypominało nic, co widział do tej pory. Postać ta leżała, szarpiąc się paskudnie i nie mógł się nawet mu przyjrzeć uważnie, już mało ciekawski, kim było to nieznane mu zwierze, wpatrując się za to tempo w swą siostrę o wystawionych zębach, kiedy rzucała się agresywnie, jak podczas ich rzadkich polowań z przeraźliwym w swych oczach... Syreny były stworzeniami spokojnymi i dumnymi, nie tak agresywnymi, jak ona. Dlaczego więc to robiła? Dlaczego zachowywała się, jak bezmózgie zwierze?
Czy on też powinien?
Nagle usłyszał głośny wystrzał, a jego ciało przeszło przerażenie... Spojrzał na swą siostrę, widząc, jak upada...
Czarna krew zalała deski pod jej martwym ciałem.
CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfiction"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...
