Delikatny szelest sprawił, iż Wooyoung z zaskoczenia uniósł swe powieki, przebudzając się zbyt gwałtownie, niżeli mógł to zrozumieć.
-Cii, Syrenko. Wybacz Wooyoungie, nie chciałem c'ę budzić - Chłopak był niemal w zupełności pewien, iż wszędzie rozpozna już ten akcent, więc z ulgą odetchnął, opierając się wciąż o słup za swymi spiętymi i obolałymi plecami, starając się odetchnąć, kiedy jego spojrzenie wciąż powoli biegało wokół, aby namierzyć Sana.
Odkąd zmrużył swe powieki gdzieś tuż przed dostrzeżeniem nielicznych promieni ostatniego przebłysku słońca, spał dość spokojnie, co było zaskakujące... bądź nie, zważywszy, jak wyczerpanym był. Saw i Smith zmienili dość szybko swoją rozmowę, kiedy tylko dostrzegli Pierwszego Oficera nieopodal, rozmawiając o czymś błahym... o pogodzie, jak dobrze zrozumiał Wooyoung. Nie obchodziło go to jednak, gdy jego myśli były głęboko pogrążone w jego bratniej duszy... piracie, jeśli plotki były prawdziwe.
Wciąż nie rozumiał tego pojęcia, ale i postanowił nie ukrywać swojej zwykle dość jawnej ciekawości. Planował więc zapytać o to Sana i liczył, iż mężczyzna nie poskąpi mu tej odpowiedzi.
Teraz już jednak, kiedy nie był w pełni pogrążony w objęciach snu, czuł się więcej, niż wyczerpanym z resztek energii życiowej... był wygłodniały, mając wrażenie, że jego ciało zaczyna zjadać się samo, a przez jego gardło nie mógł przebrnąć już spokojny dźwięk, gdyż zabijała go jego przeraźliwa suchość. Co więcej, dostrzegał delikatne pęknięcia swej skóry u palców swych dłoni i obawiał się, iż jego ciało wymaga słonej wody bardziej, niż sądził, iż potrzebowało. Nie wspominając już o sercu, które bolało niewyraźnie, przebijane tysiącami małych igiełek, wciąż zatrute przez paskudne kłamstwo.
W tej chwili zastanawiał się, czy po prostu nie łatwiej było mu umrzeć. Błagać, aby coś znacznie wyższego niż on, czy jego Bogini odebrało mu ból.
Nagle poczuł coś przy swych ustach... było to nieprzyjemne zimne i chciał od tego uciec, lecz nie miał sił, aby unieść swych dłoni, zbyt zmęczony, aby zrobić nawet coś tak prostego. Chciał po prostu spać. Utonąć w tym śnie i nigdy nie powrócić, pozwalając, aby Morfeusz poprowadził jego duszę wprost do Hadesu.
-Pij, Wooyoungie, to dobrze ce zrobi - Nagle nie chciał się odsunąć. Nagle, kiedy słowa wymknęły się z ust drugiego, on zaprzestał swojej małej walki w ramach sprzeciwu, pozwalając, aby drugi napełnił jego usta czymś, co wydawało się wodą, lecz nie była ona słodka. Było to wystarczająco dobre, aby mógł się rozkoszować smakiem i walczył ze swymi łzami, aby te nie wypłynęły spod wpółprzymkniętych powiek, skupiając się, aby wypić jak najwięcej tego, co zostało mu ofiarowane. Bo co jeśli nie dostanie tego już nigdy? - Pij powoli, bo zachorujesz. Mam dla c'e więcej. Przyniosłe' ce też trochę ryb i słona wodę, jakbyś potrzebował.
San był jego zbawieniem, już nie miał żadnych wątpliwości. Był jego aniołem stróżem, który chronił go przed wszelkim, paskudnym złem tego świata, zbawiając od bólu... od śmierci. Teraz już nie chciał odejść, teraz pragnął już pozostać w tym okrutnym miejscu, wraz z Sanem, pozwalając się torturować długimi godzinami nawet przez te okrutne, ostre promienie wysuszającego go słońca, aby spędzić, choć kolejną sekundę ze swoją bratnią duszą.
Powoli zamgruał zamglonymi oczetami, wpatrując się w mężczyznę na tle nocnego, gwiedździstego nieba. Ocean był dziś spokojnym, szumiąc w rytm swobodnego ducha Syreny, ukojonego przez stabilną obecność najbliższej mu osoby. Widok ten był piękny, a San... choć jego twarz wydawała się nieco obwisłą ze zmęczenia, a cienie ukazały się okrutnie, pod jego oczami, wydawał się spoglądać na niego z nieznanym zamiłowaniem i zadowoleniem, uśmiechając się delikatnie, choć smutno, aby delikatnie uwydatnić dwa, urokliwe kanioniki w swoich szczupłych, nieco zbyt wychudłych już policzkach.
Wkrótce odzyskał na tyle sił, aby samemu trzymać podarowany mu kielich, chliptając niezdarnie wodę za użyciem swych niewyćwiczonych do tego ust, obserwując Sana nieco z dołu, kiedy ten powoli chwycił jedną z martwych już ryb, podając ją Syrenie. I choć ta nie była zadowolona z przyjęcia niewinnej istoty, która została zabita niesprawiedliwie, bez swego pozwolenia, nie wybrzydzał, wiedząc, jak wygłodniałym on był. Wymienił więc naczynie na zabawnie śliskie w jego dłoniach stworzenie, powoli rozcinając brzuch istotki, aby wydobyć z niej to, co najbardziej go interesuje, zanim w całości, ubrudzony już krwią, wsadził martwe serce do swych ust, zaskoczony lekkim obrzydzeniem malującym twarz Sana.
-C-coś nie tak? - Spytał Wooyoung głosem nieco żywszym, lecz wciąż zaskakująco słabym, szczególnie w lekkiej obawie, iż zniechęcił ku sobie mężczyznę, lecz co mógł innego zrobić? Zjeść z dala? Jego kończyny były jak galareta - to cud, iż mógł podnieść rybę do swych ust - a te dwie nogi były bezużyteczne zupełnie. Mimo wszystko nie chciał jednak odstraszyć od siebie swojej bratniej duszy.
-Nie, w porządku. My zazwyczaj to jednak gotujemy - Zachichotał lekko głosem nieco zbyt apatycznym, aby był to prawdziwy śmiech, zanim odwrócił spojrzenie w kierunku metalowego wiadra, powoli zanurzając w nim jedną z tkanin.
Wooyoung nie zważał już jednak na niego, rozkoszując się, jak posiłek trafia do jego żołądka, nim bezmyślnie sięgnął po kolejną z ryb, czują się zbyt nienasyconym, aby przerwać w trakcie. Ku jego szczęściu San nie zabronił mu, podając mu kolejną istotę, zanim znów odwrócił swe spojrzenie, biorąc w dłoń zaledwie truchło poprzedniej.
-Wybacz, iż nie przyszedłe' wcześniej. Musiałeś naprawdę cierpieć - Mruknął San, wydając się pełen nieznanego poczucia winy, sprawiając, iż Wooyoung zmarszczył swe brwi. Przecież było to niedorzecznym. Choi był jedynym, który pamiętał, by się nim zaopiekować... że może nie przeżyć w swym jednym miejscu na deskach pokładowych, uwięziony w miejscu najbardziej oświetlonym...
-To nie twoja wina. Dziękuję, że się mną opiekujesz. Zapewne bez ciebie byłbym martwy... bądź gorzej - Wyszeptała Syrena dość cicho, czując wstyd na wspomnienie okrutnych, brudnych słów o tym, jak dobre byłoby jego ciało do użytku własnego. Miał szczerą nadzieję, iż te słowa nigdy się nie spełnią.
-Gdybym nie zarzucił tej sieci...
-Hej, gdyby nie ty, zrobiłby to ktoś inny. Nie miałeś na to wpływu - Wooyoung wyciągnął swą dłoń, gdy człowiek wciąz na niego nie spojrzał, delikatnie muskając zwrócony w stronę wiadra policzek mężczyzny, zupełnie zapominając, iż jego palce są w pełni we krwi, aż szkarłat nie pozostał odciśnięty na pięknej skórze Choia. Syrena przerażona cofnęła swą dłoń, czując, jakby zrujnowała właśnie arcydzieło - P-przepraszam - Zaskamlał w przerażeniu, znów nienawidząc ciężkich, słonych łez, które zaczęły szczypać jego oczka i obawiał się, iż San będzie na niego zły, bądź, chociażby oburzony...
-W porządku - Odpowiedział w zamian mężczyzna, wpatrując się w niego swymi bezkresnymi kulami z czymś głęboko zakorzenionym... z czymś podobnym do... uwielbienia? Wooyoung nie mógł być tego do końca pewien, choć jego obolałe serce rwało błyszcząco na tę myśl, świecąc jeszcze mocniej i intensywniej, niżeli kiedykolwiek dotychczas, przedzierając się przez gruby pas skóry.
Delikatna, nieco szorstka dłoń Sana powoli uchwyciła jego wymazane we krwi palce, wycierając je do czysta zamoczoną w słonej wodzie tkaniną, a Wooyoung otworzył swe oczy w zaskoczeniu, kiedy poczuł, jak wszelki ból jego spękanych dłoni mija, zadowalając się szybko gojącymi obrażeniami. Uśmiechnął się lekko, lecz nie cieszył zbyt mocno, dostrzegając, iż coś wciąż trapi jego bratnią duszę.
-Czy wszystko dobrze? - Zapytał w końcu, pozwalając sobie wolną dłonią zakosztować ostatniego serca, które przełknął pospiesznie, wycierając szkarłat żywej cieczy swe swych ust, wierzchem swej dłoni, nim odrzucił nieco ciało w stronę jej innej, wypatroszonej już kompanki, gdzie pozostawił ja San, zanim podał drugą dłoń mężczyźnie, chcąc znów zaznać tego błogosławionego dotyku. Choi jednak nie zaprzeczał, ku jego szczęściu i wszelkim obawą, namaczając ścierkę jeszcze raz, nim przyłożył ją znów do chłodnej dłoni Syreny.
-To... Nie wiem zbyt wiele o twoim gatunku, lecz tak, ye mówiłe' słyszałe' legendy...
-Tak? - Dopytywał dalej Wooyoung, marszcząc brwi w lekkiej konsternacji.
-I słyszałe', iż można zapieczętować swój los poprzez pocałunek z jednym z was...
Wooyoung zamarł.
CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfic"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...
