ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔱𝔯𝔷𝔶𝔡𝔷𝔦𝔢𝔰𝔱𝔶 𝔡𝔷𝔦𝔢𝔴𝔦𝔞𝔱𝔶

222 20 2
                                        

San nie zawahał się, ani na sekundę, kiedy stawiał swe spieszne kroki przez korytarz okrętowy, pędząc w stronę wyjścia, a Wooyoung szedł wraz za nim, ani na sekundę nie rozluźniając swoich małych palców, które owinęły się mocno wokół dłoni Pirata. Czuł się zupełnie bezradnym, pogrążonym w panice, wiedząc, iż najlepsze, co może uczynić, to podążyć posłusznie za swą bratnią duszą, oddając się w całości jego woli.

Czego się jednak nie spodziewali, to cisza, która nagle przejęła każdy cal pokładu... San zamarł nagle w połowie schodów na górę, zanim przycisnął palec wskazujący do swych ust. Wooyoung zastosował się więc, szybko zaciskając wolną dłoń na swej twarzy, aby żaden nieproszony dźwięk nie wybrnął niechciane z jego zaciśniętego gardełka.

Ciało Pirata było całe napięte, kiedy wydawał się tak bliskim do ataku. Wstrzemięźliwy jeszcze, ale bliski tego, aby wyskoczyć ze swej kryjówki, kiedy nadejdzie ku temu odpowiednia okazja. W tej jednak chwili wydawał się uważnie nasłuchiwać z napiętym ciałem, zanim westchnął ciężko, spoglądając na chłopca.

-Mają ich... Nie zrobimy wiele. Nie chcesz jednak uciec do Oceanu? - Spytał, wyraźnie pełen nadziei z oczami głębokimi w czystym błaganiu, jednak Syrena pokręciła głową w zaprzeczeniu, czując ból na widok rozczarowania w ciemnych źrenicach. Nie mógł jednak zostawić Pirata na pastwę okrutnego losu - Dobra, spróbuję wywalczyć jak najwięcej... - Mruknął w niezadowoleniu, nim nagle wyskoczył gwałtownie, puszczając dłoń mniejszego, kiedy zaatakował ciało niemal nad nim, przystawiając ostrze do opalonego gardła obcego marynarza, którego Wooyoungowi nigdy dotąd nie było danym dostrzec. Jego cała twarz była pokryta licznymi tatuażami, a oczy błyszczały pozbawione naturalnej czerni wokół tęczówki, gdyż ta zastąpiona została srebrną... przeklętą, błyszczącą intensywnie nawet we wczesnym wschodzie słońca.

-Ay! Kogo me oczy widzą! - Syrena powoli na skinienie dłoni Sana wyczołgała się ze swego miejsca w ukryciu, zanim schowała się ciasno za ciałem Pirata, aby ukryć swą odmienność... choć wiedział, iż marne to starania. Głos jednak, który nagle rozbrzmiał był znacznie niższym i okrutniejszym o chropowatym wydźwięku, przyciągając czujną uwagę malca w stronę masywnego mężczyzny o długiej, srebrzystej brodzie, która ciągnęła się bujnie, aż po jego niemalże nagą pierś.

Człowiek o ogromnym, węglowoskórzanym kapeluszu, długich włosach, ponurym, przeklętym spojrzeniu stał na pokładzie statku Navy, przed załogantami okrętu, skutymi o ostrzach na swych gardłach, klęcząc posłusznie pod stopami obcych, innych marynarzy upodabniających się do swego poprzednika ze srebrną obwodom oka oraz licznymi czarnymi wzorami na ich słabo odzianych ciałach i podstępnych uśmiechach na ich brudnych, niezadbanych. Wooyoung nie mógł się mylić - istota o srebrzystej brodzie była kapitanem statku...

Syrena spojrzała za prawą burtę, dostrzegając okręt znacznie większy i pokaźniejszy o szaro-białej, nienagannej strukturze z ostro zwieńczonymi relingami i dwoma balkonami, które kurczyły się wraz z rosnącą rufą, zakończoną ostrymi, szpiczastymi kształtami o nierównomiernym ułożeniu na wzór białych koralowców. Pod pokładem zaś klarowało się przynajmniej z trzy widoczne piętra z otwartymi okiennicami, w których każda wypchana została lufą czarnej armaty, co było boleśnie wiele w porównaniu z jedno piętrowym statkiem o dwóch parach ciężkiej broni palnej. Z boku zaś koralowego okrętu widniał smukły napis "Silver Lady".

-Theodore von Francklyn - Warknął San nieuprzejmym tonem, odwracając uwagę Syreny od majestatycznego okrętu - Jednak przeżyłeś - Dodał, wydając się całkiem niezadowolony z tego faktu, choć jego dłoń nigdy nie rozluźniła nacisku na rękojeści ostrza, wręcz przeciwnie, przyciskając go mocniej do szyi obcego mężczyzny, który uniósł swe dłonie w niemal zupełnym poddaniu.

-Równie miło jest c'ę widzieć, Choi. Mam nadzieję, iż podobała wam s'ę podróż powrotna - Prychnął Kapitan, odkładając swą szablę na miejsce w pochwie przy pasie, zanim stanął równo wyprostowanym, aby godnie zmierzyć sie spojrzeniem ze znacznie młodszym Piratem. Wooyoung i zapewne nie tylko on, przypatrywali się dwójce z zaskoczeniem, przenosząc spojrzenie to na jednego to na drugiego, kiedy podobne akcenty, czy też sama znajomość, a zarazem trująca nienawiść wypływała w słowach pomiędzy wyraźnie sztucznie miłą rozmową.

-Dzięki, wyśmienicie wręcz, jednak yak widzę i ty zdołałeś napchać swe kieszenie - Prychnął San, mrużąc swe spojrzenie, zanim powiódł wzrokiem do srebrnego okrętu - Sliver Lady... byłe' święcie przekonan, iż ujrzę yą ponownie dopiero w dniu, gdy i ya pójdę na dno - Kapitan jednak jedynie prychnął w niemej odpowiedzi.

-Jak wiele lat minęło od naszego ostatniego spotkania? - Spytał nagle Theodore, zupełnie niewzruszony, iż załoga jeńców wyczekiwała na swój osąd, obawiając się swej zapewne niechybnej śmierci. Nie, nie wydawał się nawet przejętym, iż nie byli sami, gaworząc z młodszym Piratem tak, jakby byli sami w swej prywatności - Pięćdziesiąd?

-Zbyt mało - Mruknął za to Choi, mierząc drugiego nienawistnym spojrzeniem, jednak drugi Kapitan wydał się zainteresowany czymś innym, a kiedy tylko jego mroczne, przeklęte spojrzenie spadło w tył na Wooyounga, San zasłonił go fizycznie bardziej, upuszczając nieco krwi swej ofiary, kiedy jego ostrze prześlizgnęło się po napiętej szyi, sprawiając, iż marynarz krzyknął w swym bólu rozciętego gardła.

-Cóż ya widzę. Jednego dnia pojmać załoganta Eternal i żywą Syrenę? Bogowie wydają s'ę mi schlebiać - Prychnął Theodore, sprawiając, iż Wooyoung zatrząsł się lekko w przerażeniu, ukrywając się znacznie mocniej i bliżej ciała swej bratniej duszy, aby zupełnie ukryć się za jego ciałem, bezpieczny... jak na tę chwilę.

Nim do niego dotarło... Eternal... San był w załodze Eternal... Statku z Legend? Przecież Kapitan Silver Lady nie mógł się mylić nieprawdaż?

I nie tylko Syrena była zaskoczona tym faktem, a i nawet poniektórzy z członków załogi Francklyna cofnęli się lekko oniemiali na tę wieść.

-Nie myśl, iż przyjdzie c'e to tak łatwo...

-Ay, ay, znam tę gadkę, Choi i wieya o co c'e chodzi, nie martw s'ę, jednak zamiast tego nurtuje mnie jedno. Skoro ty jesteś tu, a twa nowa zdobycz jest tuż za tobą... gdzie znów jest twój Kapitan, hym? Mam z nim pewne sprawy do wyjaśnienia - Mężczyzna zaczął rozglądać się wymownie w poszukiwaniu czegoś... nawet czegoś odległego na wschodzącym horyzoncie, lecz Ocean okazał się pusty zupełnie w to, co mógł poszukiwać - Nie ma? No cóż, będę zmuszony zadowolić s'ę waszą dwójką.

Beyond The Oceans // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz