Wooyoung czuł, jak bliskie wyskoczenia z jego piersi było serce, uderzającej porywczo w więzieniu jego kości, jednak nie potrafił oderwać spojrzenia od swej martwej siostry... Nie. Nie mogąc się pogodzić, iż jego rodzina zmarła z jego winy.
Tak bardzo w tej chwili przeklinał swą dziecinną ciekawskość, nie sądząc, jak każdy jego czyn może skutkować czymś... czymś tak tragicznym. Nie mógł nawet rozpaczać nad jej ciałem otępiały w zbyt wielkim szoku, aby uronić swe słone, niczym Oceaniczne krople łzy.
Był przerażony, kiedy mężczyzna pod jego siostrą zrzuca jej ciało, bezczeszcząc je, jakby nie miała znaczenia, jakby nie liczyła się w tym okrutnym świecie. I może tak było? To dziwne stworzenie o dwóch dodatkowych kończynach... przypominających swego rodzaju meduzę, nie wydawało się zainteresowane jej nieodzownym wdziękiem, czy też szlachetnością rodu, z którego się wywodziła.
Coś w tym nowym gatunku było nietypowego, przerażającego wręcz w skromnej opinii młodej Syreny i choć nie był dość pilnym uczniem, wiedział, aby określić zamiary drugiego stworzenia wystarczyło spojrzeć w jego oczy... oczy będące najprawdziwszym zwierciadłem duszy, ukazując cel, pragnienia i szczerość... I dotąd był niezawodnym w czytaniu przyszłych zamiarów, lecz... jednak to stworzenie miało oczy mętne. Mętniejsze nawet, niżeli głębiny wód, z których się wywodziły wszelkie przeraźliwe i niegodziwe stwory wygnane z jego opływającego eterycznym miodem i mlekiem królestwa.
Nagle olśniło go boleśnie mocno, kiedy uświadomił sobie, iż to nie była pierwsza poczwara, którą dostrzegał na dwóch kończynach, krocząc po płaskich płaszczyznach, jak nic podobnego w stronach, z których się wywodził. Przeraźliwy dreszcz strachu przeszył jego ciało, kiedy spanikował, otwierając szeroko oczy w przestrachu, kiedy dostrzegł więcej podobnych mu ciał.
Coś się jednak nie zgadzało... Upodabniał bowiem to stworzenie do paskudnych stworów z głębin Exillum. Potworów, których mętne oczy świeciły pragnieniem mordu na wszystkim co żywe i zdatne w swym mięsie. Młodym opowiadano wiele Legend o okrutnych Wiełgach, agresywnych poczwarach o zgniłozielonym ciele wodorostów, w pół syrenim u góry i "dwunożnym" u dołu, jak określała to starszyzna z gębą wstrętną i zezwierzęconą o kłach ostrzejszych, niżeli kolce Jeżowca i kłami jadowitymi, by uśmiercać, nawet w chwili, kiedy ich ofiara wyrwie się z zacisku ich szczęk. Były one bezmózgie, nieświadome dokładnie swej egzystencji i żyjące tylko po to, by zabijać.
Niegdyś były one częstymi bywalcami Oceanów, przynosząc jego zatrucie, jednakże wodne stworzenia w Wielkiej Wojnie wygnały ich do mroków głębin, aby tam głodowały wiekami, wymierając, bądź pożerając się nawzajem.
Nie było to jednak możliwe, aby zamieszkiwały strefy pod nimi. To coś bowiem, co kroczyło przed nim, nie było nawet zielonym tak, jak słyszał z opisów i nie dostrzegał też podobieństwa w ukrytym pod płatami skóry szkielecie, znając ten, który należał do pradawnego Wiełga. Nie mogły nawet ewoluować w ten sposób, nabierając jasnych, nieco ciemnych odcieni swej wyraźnie żywej skóry. Wszystko wydawało się tak różne, prócz dwunożnego kontury i torsu zbliżonego do tego, który posiadał on sam.
Był zagubionym w swej niewiedzy i boleśnie osamotnionym, nawet nie zauważając, jak nieznajome stworzenia porozumiewają się między sobą. Pozostał jednak bierny, nie próbując ani uciec, aby walczyć, obawiając się, iż uśmiercą go równie brutalnie co jego siostrę. Zamiast tego skupił się na nieznanych śladach, dostrzegając tak wiele paskudnie mętnych, w końcu rozumiejąc, iż te szarawe odcienie ich źrenic i tęczówek nie odpowiadają specjalnemu gatunkowi, a złu, które kryje się za ich przysłoną.
-Kość słoniowa... Co tam się sprzedanie? - Spojrzał na zupełnie innego mężczyznę o ciele luźno przysłoniętym przez w brązowe odzienie z długą brodą i wąsami, któe sięgały aż do jego w większości odsłoniętej piersi. Na jego głowie spoczywał zaś ogromny kapelusz, a twarz miał wielokrotnie poranioną z jednym okiem zupełnie wyblakłym... Nie było one jednak, aż tak do szpiku przesiąknięte złem i wyczynami grzesznymi, lecz była to wada jego biologii... bądź pewnego rodzaju ubytku? Widywał już rekiny o podobnych oczach, było to niemniej jednak przerażające.
Jego mętne, zdrowe spojrzenie skoncentrowało się na kimś zupełnie innym, a i oczy Syreny powiodły do... do kogoś, kto jako jedyny błyszczał zdrowym błękitem szczerości i prawdy... Nie, to nie było to. Ciemna, mdlał szarość oka, była fałszem, zakłamaniem i podupadającą nadzieją, kiedy błękit odpowiadał za szczytny cel, a ból poniesiony jego kosztem, za jaką miłość dzierżył w swym wyraźnie otwartym od świeżych ran sercu i... i zdecydowaniem. Stworzenie to wyraźnie ukrywało coś przed innymi, nie należąc boleśnie do jego grona, to nie oznaczało jednak, iż Wooyoung mógł mu zaufać. Wręcz przeciwnie, nie mógł rozszyfrować jego prawdziwych zamiarów, zaczynając obawiać się, iż te mogą być równie złe, jak tego, który zabił jego siostrę.
Nagle oczy tego, który wpadł mu tak w oko z pewną intrygą w swym ciele, spojrzał również na niego spomiędzy długich, węglowych, nieco przemoczonych pasem, które opadały tak ospale na jego zadbaną, niepokrytą bliznami twarz o miękkim, młodym wyrazie, choć szczęce twardej i mocnej. Nieznajomy miał na sobie biały materiał rozpięty do części jego nagiej piersi i przepasany przez kolejne... wydawać by się mogło, iż tym razem skóry, które napinały mięśnie jego ciała. Dwunożne kończyny zaś również ukrywały się pod czymś wynaturzonym i ciemnym, kryjącym pod sobą biel tych wyższy partii.
Jego jaśniejące spojrzenie śledziło jego ciało, jednak nie pożerało go tak, jak jego pobratymcy. To było łagodne, pełne... pełne błagania o wybaczenie? Nie pojmował w pierwszej chwili. Nie rozumiał o co mógł przepraszać...
-Wszystko, co magiczne - Powiedział nagle tonem zaskakująco ładnym i nieochrypłym porozumiewając się językiem, którego nie mógł wyróżnić spośród wielu, które niosły się echem Oceanu. Nie podobały mu się jednak te słowa. Magia? Nie bratał się nią przecież. Może te stworzenia inaczej rozumowały w swym języku, porównując magię do czegoś niezwykłego? Skąd mógł wiedzieć... Był niemal ślepy w tym świecie nad powierzchnią Oceanu i bezradnie oddany w rękach tych, którzy go schwytali.
-W porządku więc. Niech zostanie, a tego stwora poćwiartujcie i zabezpieczcie. Nie wiadomo kiedy przyda się część tego ciała - Oczy Wooyounga otworzyły się szeroko w przerażeniu na słowa jednookiego nieznajomego, który kopnął martwe ciało jego siostry, niszcząc w niej wszystko co piękne. Nie mogli jednak jej rozczłonkować. Musieli oddać ją wodzie, aby spoczęła tam, gdzie została spłodzona, zaznając wiecznego spokoju swej duszy.
-Nie! - Krzyknął głośno, jednak jego głos nie wydawał się już tak stabilnym, jak niegdyś... Był jednak wystarczającym, aby zostać usłyszanym i otworzył znów usta, gdy jedno oko stworzenia zwróciło się ku niemu z bestialskim wyrazem - Musi zostać zwrócona Wodzie!
Jego słowa zostały zaś zignorowane, a niemożliwy ból przeszył dół jego płetw.
Spojrzał na większą ilość czarnej krwi, która zalewała deski.

CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfiction"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...