ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔱𝔯𝔷𝔶𝔡𝔷𝔦𝔢𝔰𝔱𝔶 𝔭𝔦𝔞𝔱𝔶

178 19 2
                                    

Wooyoung z oczami pełnymi dezorientacji przyglądał się mężczyźnie, który tak rozpaczliwie walczył z ociekającą krwią w miejscu, gdzie niegdyś był jego język. Jednak nie mógł tego zrobić. Nie mógł zrobić tego komuś, kto wydawał się tak bliski swą sylwetką do Sana. Uniósł swe spojrzenie więc bezranie na Choia, który stał o kilka metrów dalej, ocierając swoje ramiona białą... cóż, teraz już niemal w pełni szkarłatną.

-Coś nie tak? - Spytał mężczyzna, unosząc jedną ze swych brwi.

-J-jak ja mam... To...

-Tak yak rybę. Nie przejmuj się mna, sam jeste' ciekaw, czy to dostajecie na swoich ucztach - Mruknął, spoglądając w dół na swe przemoczone od krwi buty, nim podniósł nieco prawą nogę, mlaskając ze zniesmaczeniem na widok, jak szkarłat zaczął ściekać grubymi, opasłymi kroplami z jego podeszwy.

-Nie chcę... Nie... - Dłonie Wooyounga drżały i wiedział, iż stał się tak cholernie słaby, iż powinien przełożyć swoje pragnienia nad głupim sumieniem, ponieważ istota przed nim zbyt przypominała mu jego bratnią duszę. Czuł się słaby, na myśl, iż miał zakosztować serca niemal identycznego do tego, co bije w piersi jego ukochanego. San za to znów spojrzał na niego, przekręcając nieco skroń.

-W porządku, Wooyoungie. Chcesz, bym zrobił to dla c'e? - Spytał mężczyzna. nie wydając się wzruszonym czy zirytowanym, nie, wydawał się być pełnym wyrozumiałości, akceptując fakt, iż Syrena brzydzi się to uczynić.

-Dlaczego ty...

-Uznaj to za przeprosiny - Przerwał mu z lekkim uśmiechem pozbawionym szczęścia - Nie powiniene' nazwać się ani moja własnościa, a ni moim skarbem, po prostu... Jesteś wolną osobą, a ya nigdy nie powinienem tego podważać. Masz prawo nawet teraz uciec do oceanu i zapomnieć o moim istnieniu, tak, jakby nigdy mnie nie było. Byłe' po prostu zazdrosny i nie będę tego ukrywać - Oczy Wooyounga otworzyły się w szoku na szczerość tych słów - Byłe' zazdrosny, że w ogóle z nimi rozmawiałe' skoro ich zamiary były dość jawne. Nie ma tu ludzi dobrych, Wooyoungie. To pływajacy okręt śmierci dla każdego skazańca za przewinienia mniejsze, badź większe. Nikt nie ufa tu sobie nawzajem i jest to zrozumiałe - Mrunął, zbliżając się do osłabłego już truchła wciąż nieco żyjącego mężczyzny, który powoli konał boleśnie, trzymając się mocno ostatnich możliwych lian istnienia.

San był bezwzględny, kiedy ukląkł u jego boku, wyciągając znów ostrze przesiąknięte krwią z miejsca, gdzie ukrył je za pasem, choć większość szkarłatu została już rozmazana na srebrzystym zwieńczeniu. Choi spojrzał wymownie w stronę Wooyounga, a chłopiec zrozumiał dość szybko, odwracając swoje spojrzenie, kiedy tłumiony, dławy krzyk wyrwał się ust mężczyzny o ciele podobnym do jego bratniej duszy.

-Przepraszam, że ci nie zaufałem. Popełniłem głupi błąd i oni... - Wooyoung podświadomie zaskamlał, kuląc się mocniej, kiedy wspomnienie dłoni wślizgującej się tak obleśnie pod pasek jego spodni. 

-W porządku. Nie martw s'ę, wybaczę c'e absolutie wszystko, a teraz proszę, zjedz, pewnie jesteś głodny - Mruknął z lekkim uśmiechem San, zanim podał chłopcu wciąż nieco ociekające szkarłatem, pięknie wycięte serce, pozwalając mu uchwycić je w swe dłonie. Pragnienie było zbyt wielkie, aby Wooyoung mógł powstrzymać swoją wewnętrzna Syrenę i nawet nie spojrzał na Sana, nim zatopił swe śnieżne kły w martwym już, lecz świeżym narządzie, zadowalając się jego cudownym, niebiańskim smakiem, który rozpływał się w jego ustach. 

-Tak, to zdecydowanie jest to, co jadaliśmy na ustach. Ale nie mogę tego zrozumieć... myślałem, że nikt z nas nie może wychodzić na powierzchnię... - Jęknął Wooyoung zupełnie rozczarowany, iż tak wielki fakt został przed nim zatajony. Czuł się wręcz oszukany.

-Może chcieli was chronić przed ludźmi. Ostatnio mój gatunek staję się ekspansywny i agresywny i jak mówiłe' wielu pławi s'e w swych trofeach w miejscach takich, yak Biała Zatoka. Zapewne nie chcieli, byś skończył w ten sposób - San siedział niedaleko chłopca, przyglądając mu się uważnie podczas jego posiłku z nogami zgiętymi w kolanach i na wpół wyprostowanymi, kiedy obejmował je luźno swoimi ramionami z dłonią wciąż pełną ostrza. Ciała pozbawionego serca marynarza nie było już na pokładzie, a Wooyoung zastanawiał się tylko, kiedy stracił aż tak wiele czujności, aby nie usłyszeć mężczyzny wpadającego do wody - Wrzuciłe' dziś ciało twej siostry do Oceanu, tak, jak mówiłe' w dniu, kiedy c'e spotkałe' - Syrena spojrzała w kierunku Pirata ze łzami w swych oczach, nie wierząc, iż to naprawdę się stało. To było tak ważne, aby jego pobratymcy skończyli swe życie tam, gdzie ich zaczęli... aby wciąż stanowić część tego świata w sposób mniejszy lub większy, zaspokajając swą duszę...

Chłopiec nie wytrzymał, wybijając się na swoich nogach, nim skoczył w stronę Sana, szybko obejmując go swoimi ramionami. Zignorował fakt, iż całe jego ciało było we krwi, gdyż i Choi był nią dość mocno pokryty pomimo swojego wycierania, zamiast tego zaczął całować go mocno i intensywnie, obejmując oba jego policzki, kiedy wisiał niemal bezwładnie na jego szyi.

-Dziękuję, dziękuję - Mamrotał bez końca swą mantrę uwielbienia, jakby Pirat podarował mu największy prezent, jak mógł mu kiedykolwiek dać... I może tak było.

-Nie ma za co, Wooyoung. Każdy zasługuje na swój pochówek. Najadłeś s'e? Potrzebujesz wody, bo zamierzam wciąż zabrać c'e pod pokład, o ile nadal jesteś chętny. Dogadałe' s'e z chłopakiem z warty i nie powie nic kapitanowi, jeśli znikniemy w najbliższej chwili na noc - Mruknął ze słodkim uśmieszkiem, malującym jego usta, nim przytulił syrenę mocno do swej piersi, tuląc ją intensywnie z miłosnym urokiem szczerości.

Wooyoung jednak nie czuł suchości swego ciała. Nie. Nie czuł już nawet bólu swej skroni. Jedyne co czuł, to czyste pragnienie tak mocne i intensywne, iż nie mógł pogodzić się z jego obecnością, zamiast tego wtulił się mocno w zagięcie szyi swojego człowieka, wdychając uporczywie jego morski zapach.

-W tej chwili potrzebuję tylko ciebie.

Beyond The Oceans // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz