ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔠𝔷𝔱𝔢𝔯𝔫𝔞𝔰𝔱𝔶

192 20 2
                                    

Oddech Wooyounga był drżący, kiedy dłonie Sana zaczęły delikatnie masować jego boki, a dotyk pieścił niemal surrealistycznie jego przysłoniętą skórę, sprawiając, iż chłopiec stał się jeszcze wątlejszym, niż przed tem... choć wydawało się niemal nierealne... Nierealne tak samo, jak jego stabilna obecność tuż obok przemienionej Syreny.

-K-kim ty jesteś? - Sapnął Wooyoung zupełnie nieświadom nawet własnych słów, aż te same nie przemknęły się przez jego usta, materializując dezorientujące myśli. Jego oczy otworzyły się jeszcze szerzej, kiedy uświadomił sobie błąd, lecz było już zbyt późno, aby cofnąć te słowa, a uśmiech rozpromienił na pięknych, miękkich ustach człowieka w sposób niemal Idylliczny, sprawiając, iż dech zamarł w młodej piersi oczarowanego abstrakcyjnym urokiem chłopca.

-Mówiłe', możesz nazywać mnie San - Wymruczał ponownie drugi głosem tak niskim i z lekka ochrypłym... fascynującym w swej nowo odkrytej barwie, chwytając w garść delikatne i wrażliwe serce malca w jego ramionach.

-N-nie... K-kim naprawdę... jesteś...? Dlaczego... Jak możesz sprawiać... Dlaczego ty mi to robisz? - Spytał malec zupełnie zagubiony w swym zbuntowanym umyśle, ani na sekundę nie odrywając swojego czujnego spojrzenia od węglowej głębi, która wciągała go coraz to bliżej... coraz mocniej w swe ciasne objęcia. Nawet nie zauważył, jak niewielka stała się odległość pomiędzy ich ciałami, zbyt rozkojarzony przyjemnym, kojącym ciepłem drugiego...

-Co robię? - Wyszeptał San głosem cichym i chropowatym, który zupełnie rujnował wszelkie ostatki wątłych myśli chłopca. 

Nie było jednak odpowiedzi, kiedy Syrena bez słowa podciągnęła się w ciasnym objęciu, zbyt zahipnotyzowana, aby nie skosztować słodkiego smaku tych zachęcająco pulchnych ust. Pokusił się o jedno, drobne muśnięcie. Jego oddech zamarł trwale w piersi, jednak nie poddał się, nieusatysfakcjonowany, przymykając w pełni swe powieki, aby lekko zasmakować mocniej drobnych, odwzajemnionych pociągnięć w łagodnym pocałunku.

Jedna z dłoni powiodła wyżej, delikatnie muskając jego policzka, kiedy drugi bez słowa sprzeciwu pogłębił ich pocałunek, głaszcząc swą szorstką od pracy dłonią perfekcyjnie gładką, bladą skórę chłopca, który miękł już zupełnie pod drobną pieszczotą, zapominając, jak prawidłowo oddychać, czy żyć. Wszelkie zmartwienia czy strach odpłynęły daleko, a jego usta zsynchronizowały się z pożądaniem Sana, poruszając się wraz z nimi tak, jakby był jedynie puzzlem w idealnie dogranej układance.

Nagle jednak San wywarł lekki nacisk, odsuwając go nieznacznie, aż ich usta nie spoczywały już na sobie w tak rozkosznym pocałunku, jednak ich zdesperowane, ciężkie oddechy były płynęły wystarczająco blisko, aby przenikać przez siebie w drobnej mozaice. Wooyoung poczuł, jak jego twarz staje się czerwona, a oczy otwierają się szeroko w przerażeniu i świadomości tego, co uczynił tak naiwnie, tak pochopnie...

Tak głupim on był.

-Nie możemy - Mruknął człowiek, wydając się wyraźnie niezadowolonym z własnego czynu.

-Proszę... - Błagał chłopiec niestabilnie, wiedząc, iż toczył jednak przegraną walkę z samym sobą.

-Nie, Wooyoung. Nie mogę c'ę tak wykorzystać... nie teraz, kiedy wciąż jesteś osłabiony... - Nagle słowa zamarły w jego gardle, a spojrzenie uciekło nieco poniżej oczy Syreny - Twe serce... - Wyszeptał lekko San, spoglądając intensywnie w dół z drobnym zmarszczeniem brwi brwi.

Syrena szybko powiódł w dół, aż poczuł, jak panika przepływa przez jego żyły i zakrztusił się własnym oddechem. Cofnął się pospiesznie, tracąc ofiarowaną mu równowagę, lecz był to ułamek sekundy, nim obie dłonie znów spoczęły u dołu jego pleców, przyciągając go do solidnej piersi, aby odciążyć go tak zmyślno od niespodziewanej wagi jego własnego ciała.

Nie potrafił nawet wykrztusić słowa podziękowania, unosząc swą dłoń w kierunku swojej lewej piersi, aby uchwycić miejsce, gdzie powstał iskrzący kontur jego własnego serca, który rozświetlał się w jaskrawej bieli, przenikając bezwstydnie przez alabastrową koszulę... bijąc tak mocno i natarczywie w wyraźnie zbyt ciasnej dla jego mocy piersi, jakby pragnęło wyrwać... pragnęło wyrwać się ku mężczyźnie przed nim, ofiarowane jemu...

-Wooyoung? Co... Co to... - Chłopiec jednak zamarł, ignorując słowa mężczyzny, nim uniósł swe spojrzenie o cale wyżej, aby spojrzeć w węglową głębinę szczerych oczu.

Chłopiec walczył jednak ze zdezorientowaniem, nie dowierzając temu, co widzi. Pierwsze chwile były zamglone i naprawdę nie potrafił przypomnieć sobie, dlaczego jego ciało tak reaguje, lecz teraz... nagle zrozumiał.

Nagle zrozumiał to całe podświadome zaufanie, ten instynkt, który podświadomie ciągnął go do człowieka przed nim... Zrozumiał, dlaczego tonął w ciemnym spojrzeniu, upajany jego bezdenną głębią i dlaczego roztapiał się w ramionach. Poczuł się głupim, iż nie wiedział tego w pierwszej chwili, choć było to tak oczywiste. Był naiwnym, sądząc, iż może od tego uciec, naiwnym myśląc, iż nic ich nie łączy,

-T-to... - Czy powinien wyznać prawdę? Nagle te proste dwa słowa nie mogły wyjść przez jego gardło, a całe jego ciało oblało się lodowatym, zimnym potem, który wciągał go w nieustanną spiralę paniki. Miał wrażenie, iż balansuje na granicy swej śmierci, a wypowiedzenie tych słów pociągnie go w nieskończoną pustkę samotności. Bo skąd mógł wiedzieć, jak działa człowiek? Jak mógł sądzić, iż ich relacja będzie oparta na tym, co dzieliły Syreny między sobą? Nie znał się. Nikt dotąd nie wspomniał mu o tym... iż jest to w ogóle możliwe - N-nie wiem... może to przez pocałunek - Wyszeptał niewinnie, choć kłamstwo brzmiało surowo na jego języku, paląc go i pożerając od środka. 

Ryzykował tak wiele. Syreny nie mogły bowiem kłamać. Były dumnymi, czystymi stworzeniami, a kłamstwo było brudne. To ich rujnowało. Zaszywało truciznę w ich sercu, sprawiając, iż ta rozpościerała się po ich ciele i rujnowała ekspansywnie każdy nerw, każdą krwinkę... a jednak to powiedział. Jednak skłamał prost w oczy kogoś, kto powinien być mu bliskim... Wiedział, iż wszystko minęłoby, gdyby tylko wyznał prawdę. Teraz odkręcił swe słowa i powiedział, jak naprawdę to wygląda, dlaczego naprawdę jego serce tak bardzo rwie ku temu człowiekowi.

Lecz nie mógł wykrztusić marnego słowa najszczerzej prawdy do swej miłości życia... Nie, to było coś więcej... To była jego bratnia dusza.

Beyond The Oceans // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz