Wooyoung z przerażeniem otworzył swe oczy, zaskoczony, iż potwory nie zniknęły, tak, jak tego pragnął. Wręcz przeciwnie, magiczna sztuczka okazała się okrutnym rozczarowaniem, ukazując nie jednego a dwóch paskudnych mężczyzn... Trzech? Przecież on był sam, jeden, nie walczył, oddał się na litość jego Bogini, jednak ludzka dłoń wydała się zachłanną, korzystając z okazji jego zupełnej bezradności.
Smith chwycił kołnierz jego koszuli, zmuszając jego obolałe, przyćmione ciałko, aby uderzyło pleckami o jedną z balustrad i poczuł strach, dostrzegając, jak dwóch mężczyzn... którzy pilnowali jego celi, mówią później paskudne słowa, zbliżyło się, stając równo w swym bliźniaczym odwzorowaniu po obu stronach szerokich ramion mężczyzny.
Małe, błyszczące serduszko pospiesznie uderzało w jego biednej, stłamszonej piersi, kiedy dostrzegł błysk ostrza w dłoni jednego z nich.
-Smith, co powiesz na to, aby zakosztować go i zranić, tak, aby nikt inny nie mógł już mieć go tak dobrze, jak my? - Warknął jeden z niemal identycznych mężczyzn, sprawiając, iż Wooyoung podjął swoją niewielką, żałosną walkę, rozpaczliwie, niemal desperacko drapiąc dłonie Inigo. Był to jednak błąd, gdyż drugi syknął, warcząc niemal zwierzęco, zanim oderwał ciało Syrenki od drewna, uderzając nim ponownie, z intensywnością znacznie większą, aby ponownie ogłuszyć chłopca na otaczający go tak okrutnie świat. Wooyoung nie zapłakał jednak, oszczędzając swe łzy, wiedząc, iż okrutnicy i potwory nie są zaszczytni, aby dojrzeć ich blasku.
Obraz w oczach Syreny był okrutnie rozmazany i czuł strach, iż nie może pozbyć się tej nieprzytomnej mgły. Ledwo dostrzegał kontury, drżąc w czystym przerażeniu i obawie o swe życie.
-Daj - Mruknął Smith, wyciągając swą dłoń do tyłu, zezwalając tak jawnie, aby chwycić sztylet w swą dłoń, powoli przybliżając go do białego policzka, teraz już nieruchomego chłopca, która wyprężyła się, aby odsunąć się jak najdalej od chłodnego zimna, które zetknęło się z jego skóra - Przestań się ruszać, poczwaro, bo przebiję cię, zanim zdążysz mrugnąć.
-Dupku, miało być po wszystkim. Później go zrań, czy zabij, mam to w chuju, ale chcę go nieruszonego! - Warknął agresywnie jeden z mężczyzn, szarpiąc ramię Smitha, jednak ten nie wydał się wzruszony, zamierając jednak w wyczekiwaniu ze wściekłością w swym spojrzeniu.
-Tknij mnie jeszcze raz, fałszywa gnido, a ten sztylet przebije twoje gardło, nie jego - Mruknął w lekkim bełkocie, zaciskając swą szczękę niemal boleśnie, aby zapewne panować nad swymi odruchami. Wooyoung był oszołomiony, rozumiejąc nagle, dlaczego nie mógł odczytać tak dobrze jego oczu. Mężczyzna nie był szczerym. To, co mu przedstawił, było jedynie nędzną atrapą, prawdziwego siebie, ukrywając stronę pełną mroku, nienawiści i wściekłości, aby przekupić żałośnie wierne serduszko Syreny.
-Wyluzuj, dziwaku, jesteśmy po tej samej stronie - Mruknął jego brat, wydając się oburzony zachowaniem ich głównego kompana.
-Nie, ja gram dla siebie, wy się pieprzycie ze mną, więc spierdalać, jak wam się nie podobają zasady - Wycedził Smith, powoli przesuwając tępą stronę ostrza po bladym naskórku przerażonego chłopca, zanim jego krwiożerczy, przeraźliwy i podstępny uśmiech stał się widoczny nawet przez mgłę Syreny w oczach - Zaśpiwasz dla nas kochanie dość smutną pieśń - Mruknął, zanim pochylił się, aby zaborczo pocałować policzek malca, przyciskając go boleśnie do desek za jego plecami. Wooyoung zaskamlał, czując przerażenie, kiedy nagle jego policzki zostały uchwycone w okrutnym objęciu, wbijającym przydługawe paznokcie w jego jasną skórę, nim mężczyzna zmusił go, aby spojrzeć wprost przed siebie na twarz swego okrutnika - Pokaż swoje pięknie usteczka, Syreno. Ważne są dla was pocałunki, prawda? Pozwól mi odebrać więc ten pierwszy, by każdy wiedział do kogo, należy to chodzące piękno...
-Wybacz, ale pier'szy pocałunek należy do mnie - Chrapliwy głos, sprawił, iż wrażliwe serduszko Wooyounga zabiło mocniej w czystym pragnieniu, a on znów zaczął rozpaczliwie wiercić się w bestialskim objęciu, a ostrze przybliżyło się jedynie bardziej do jego skóry, szczypiąc ją swym lodowatym metalem.
-Choi, ty parszywy kundlu, witaj. Chcesz zakosztować również tego słodkiego ciałka? - Wooyoung w rozpaczy zaczął poszukiwać wspomnianego mężczyzny, lecz ten był gdzieś daleko za nim, ukryty... Nie dając wrażliwemu serduszku tego, co potrzebowało najbardziej... czystej nadziei, iż wszystko będzie dobrze... A chłopiec... chłopiec nie potrafił już ufać. Bo co jeśli znów zostanie tak oszukanym? Jak ponownie będzie mógł spojrzeć w czyjeś oczy i być pewnym, iż te nie kłamią?
-Zakosztowałem go już wystarczająco i wierz mi, nie zamierzam się dzielić - Warknął San, nieubłaganie nieprzekonany do dzielenia się z kimś, kto był tak bliskim, aby poranić małą Syrenę w swym objęciu tak potwornie i wściekle.
Nagle Wooyoung usłyszał turkot czegoś nieprzyjemnego, a dłonie cofnęły się od niego szybciej, niż był w stanie to sobie uświadomić.
-Spokojnie. Rozluźnij się. Nie ma sensu robić takiego jazgotu o jedną poczwarę - Dwóch podobnych mężczyzn uniosło swe ramiona w przerażeniu, cofając się gwałtownie nagle, bełkocząc te słowa, jakby były najważniejszą mantrą w ich życiu, kiedy Smith zamarł zupełnie nieruchomo, wydając się niemal zamrożonym w czasie.
-Wooyoung. Chodź do mnie - Mruknął San, wydając się nieco zirytowanym... lecz Syrena wyczuła równiez coś innego... strach. Czy obawiał się, iż chłopiec zrezygnuje? Pozostanie w objęciach swych niszczycieli? Potworów?
Ale Wooyoung był już daleko za tym, szybko i niemal bezmyślnie pełznąć w stronę swojej bratniej duszy, co było trudne przez jego zamglony umysł i obolałą okrutnie skroń. Cierpiał więc, szybko i niemal rozpaczliwie chwytając swoimi niewielkimi dłońmi grubą, naprężoną łydkę mężczyzny, na oślep przylegając do jego nogi, będąc na tyle rozsądnym, aby ukryć się za nim i oprzeć wygodnie, chroniąc się przed upadkiem. Dopiero teraz zauważył, jak okrutnie drżał w spazmach strachu i czystego przerażenia, nie świadom tego, jak blisko zasłabnięcia był w obliczach czyhającej śmierci i zła.
Teraz jednak czuł się dobrze.
-Jeśli strzelisz, zbudzisz Kapitana... - Mruknął Inigo, na którego słowa Wooyoung szybko uniósł swe zamglone spojrzenie na rewolwer, stabilny w dłoni Pirata.
-Wieya, więc pozwolę wam odejść. Tym razem. Spróbujcie jeszcze raz zbliżyć s'ę do mego skarbu... i wierz mi, nie cenię sobie nic bardziej, niżeli te trofea - Głos Sana był opanowany i solidny, z brodnią równie spokojną w jego dłoni, jako dopełnienie całokształtu niewzruszonej groźby.
-Choi i tak nie wystrzelisz, gdyż Kapitan zarżnie tego stwora i zje go na swe śniadanie, rozkoszując się smakiem jego rybiego mięsa. Co więc zrobisz, jeśli jednak nie będziemy tak skorzy do współpracy? Zastanów się. Jesteś zupełnie sam, a nas jest trzech. Nie masz szans. Zaakceptuj więc ten fakt i pozwól nam z dobroci serca podzielić się z tobą jego złotym ciałkiem - Smith wstał ze swych kolan, rozkładając swe ramiona, jakby zaprezentować swój żywy cel. Niemal bezbronnego, w świadomości, iż taki nie był.
-Co zrobię? Załatwię was po cichu, a to? - San uniósł broń ku górze o zaledwie cal, aby zaprezentować jej bezużyteczny całokształt - To miało zadanie jedynie odsunąć was od mojego skarbu, by był bezpieczny, gdy będę zwieńczać wasze życie. Wooyoung, aniołku, odsuń s'ę odrobinę.
I Syrena to uczyniła, w pełni świadoma czym ma to się zakończyć.
CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfiction"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...
