-San! - Wrzasnął Wooyoung przerażony, będąc gotów, aby bezmyślnie rzucić się za swą bratnią duszą, nim nagle coś uchwyciło jego dłoń, sprawiając, iż został zmuszony powrócić na pokład okrętu. Spojrzał wściekle na mężczyznę o długich, węglowych lokach i znacznie wyższym ciele, który wydawał się czymś wystraszony, kiedy przenosił swe spojrzenie to z niego to na wzburzony Ocean, który wydawał się równie zły rozlewem krwi, co Wooyoung pozostaniem na statku.
-Nie możesz. Nie masz yuż ogona, dopóki to jest na twej szyi. Umrzesz, nie umiejąc pływać w ludzki sposób - Zawołała druga Syrena, starając się go powstrzymać, przyciągając go nieco bliżej ku sobie, z dala od barierek i granicy okrętu, z dala od Sana, który już dawno zatonął w gęstwinie porywczych fal. I udawało mu się to przez przynajmniej kilka kroków, starając się mocno szarpać, aby osłabić i tak bezużyteczne, ludzkie nogi fioletowowłosego, do chwili, kiedy ten nie chwycił swą dłonią celi, w której został zamknięty, uziemiając się i chroniąc przed dalszym oddalaniem.
-Co się dzieje?! - Głos blondwłosego Kapitana jedynie obszedł Wooyounga, kiedy ten zignorował go zupełnie, pragnąc walczyć z dłonią czarnowłosego, jednak ten nie wydawał się chętnym, aby ustąpić. Szarpali się zbyt długo, jak na gust chłopca, który jedynie kontrolował, czy jakikolwiek inny z w wielu ostałych, odzianych na czarno mężczyzn, nie próbuje zbliżyć się i ująć jego ciało, skutecznie odbierając mu drogę dotarcia do Sana.
-To go uratuj! Proszę! Zrób coś! - Płakał rozpaczliwie chłopiec, bojąc się, iż już nigdy nie ujrzy swojego mężczyzny, iż już nigdy nie poprosi go o wybaczenie, iż nie będzie mógł zaznać słodyczy ich pocałunku. Bał się, iż San nie podoła, choć wiedział, jak silnym był jego mężczyzna, wiedział też, jak okrutne były wody pobliskich Oceanów. Wychował się w nich. Był z nimi jednością. Choi...nie.
-Nie mogę... - Wyszeptał z wyraźnym bólem w swym niskim, ładnym głosie czarnowłosy mężczyzna, nie spodziewając się jednak, iż Wooyoung zdobędzie się na siły, aby wyrwać swe ramię z jego uścisku, podbiegając bezmyślnie do barierek nieco z dala od innych załogantów.
-Więc ja to zrobię! Nie pozwolę mojej bratniej duszy umrzeć! - Wrzasnął, zanim rzucił się w fale, nie do końca świadom tego, co właśnie zrobił.
Woda uderzyła w jego ciało i podświadomie odetchnął gotów, aby jego skrzela otworzyły się na nowo, biorąc przyjemnego, świeżego wdechu filtrowanego powietrza... lecz tak się nie stało, a on zakrztusił się okrutnie, rozpaczliwie walcząc z nieubłaganym żywiołem.
Zgubił się w swym własnym domu, nie mogąc otworzyć oczu, kiedy słona woda szczypała brutalnie jego ciało i płuca, niszcząc go, tak, jakby nigdy nie była jego sprzymierzeńcem, i był bliski odejścia, gdyby nie silne ramiona, które nagle wyciągnęły go ku powierzchni, pozwalając mu zaznać odrobinę tchu i wyzbyć się resztek wody ze swego ciała.
Zamrugał zdezorientowany, spoglądając na swego wybawcę, nim oniemiał... Syrena obok niego była piękna o majestatycznym, czystokrwistym odcieniu błękitnych oczu, błyszczącej, choć wyraźnie opalonej w muskających lekko promieniach ciepłego, letniego słońca skórze i długim, ogromnym i dumnym ogonem, który uderzał o wodę pod ich ciałami, wpół czarnym wpół intensywnie niebieskim w bogate łuski, tak, jakby sam świecił Oceanicznym odcieniem wraz ze szczerymi oczami pięknego mężczyzny o długiej, czarnej koszuli, która falowała w rytm fal na jego ciele. Jego długie włosy przyległy lekko do jego niezwykle przystojnej twarzy.
-Niech ce będzie - Warknął, zanim skinął głową do chłopca, wymownie, aby ten posłusznie wziął pełen dech, zanim pospiesznie zaczął płynąć w dół, stabilnie otaczając chłopca swymi ramionami, dostrzegając dwa, dość już małe ciała mężczyzn... i Sana, który wydawał się tak bezwładnym w objęciu nienawistnego Kapitana.
Wooyoung był bliskim, aby wypuścić swój dech w przerażeniu, jednak powstrzymał się szybko, przypominając sobie jego słabe położenie i był wdzięczny, iż Seonghwa przyspieszył swych ruchów, płynąć jeszcze szybciej, gdyż jego niewykształcone dokładnie płuca zaczęły już boleć i zdradliwie błagać, aby wypuścił swego tchu.
Kiedy dotarli do dwóch ciał, czarnowłosa, piękna Syrena puściła delikatnie Wooyounga, zrywając obcego Kapitana z ciała jego przyjaciela, nim odpłynęła z nim znacznie dalej, zatapiając swe kły dziko pierwotnie w jego szyi. Wooyounga jednak to nie obchodziło, kiedy rozpaczliwie kopiąc nogami i ramionami w wodze, starał się dotrzeć do swego mężczyzny...niemal zupełnie nieprzytomnego, bądź nawet martwego.
Wooyoung był tak bliski płaczu na swoją bezsilność, nie wiedząc, co zrobić, kiedy jego kochanek był tak blisko, a zarazem tak daleko, a jego ciało przestawało walczyć, zbyt wyczerpane nadużyciem jego słabych kończyn i ostatnimi godzinami, a nawet brakiem cholernego tlenu, dusząc się w sobie i zupełnie pustych płucach.
Był bliski, aby się poddać. Aby pozwolić Wodzie im zabrać w swój głąb, gdzieś daleko, gdzie może już nie będą mogli być razem, lecz chociaż skonają tak, jak należyte jest to kochankom. I zaprzestał swych ruchów, pozwalając, aby złota łza rozpłynęła się w Oceanie...
Aż chłopiec ujrzał coś ciemnego tuż obok siebie... Klucz.
Bezmyślnie chwycił metal w swe dłonie, szybko wbijając go w odpowiednią dziurkę, nim z ulgą, iż okazał się odpowiednio dopasowany, przekręcił go spiesznie, bliski płaczu, gdy obroża odpadła z jego szyi, podrygując wraz z falami i opadając w dół do głębin.
Nie obchodziło go to jednak, kiedy rzucił się już wolny w stronę Sana, czując, jak jego bezużyteczne, ludzkie nogi zostają zastąpione przez długi ogon, rozrywając dotychczasowe spodnie, aby perłowy wdzięk mógł rozbrzmieć odpowiednio cudownie... znów dając mu siłę.
Odetchnął ciężko, używając już sprawnie swych skrzeli i krztusząc się lekko, zanim bezmyślnie popłynął w dół, nie rozkoszując się cudownym uczuciem powrotu do swej odpowiedniej postaci, kiedy strach zalewał jego biedne, wyczerpane serce. Szybko chwycił w objęciu bezwładne ciało Sana, przyciskając swą skroń do jego piersi...
Słyszał dudnienie, ale słabe. Cichnące, niemal już nieme w nagłym, niespotykanym zbyt często milczeniu Oceanu. Wiedział, iż nie zdoła wypłynąć na powierzchnię dostatecznie szybko, aby ocalić miłość jego życia przed utonięciem, choć był naprawdę dobrym w pływaniu. Nie miał nic, co mógłby uczynić, aby go uratować... Nic... oprócz pocałunku.
Bezradnie złożył miękki pocałunek na ustach swej bratniej duszy, pozwalając, by więcej łez wymknęło się spomiędzy jego powiek. Opłakiwał bowiem śmierć swego ukochanego, który stawał się lodowaty w jego objęciu, zupełnie nieruchomym wraz z własną wolą.
-Kocham cię San - Wyszeptał chłopiec, zupełnie bezradnie przytulając się do ciała swego kochanka, nim owinął ogon zgrabnie wokół jego nóg, przeklinając wszelkich znanych mu Bogów za to, iż pozwolili jego bratniej duszy odejść tak okrutnie, po tak wielu bólach, które musieli przejść razem...
A teraz Wooyoung był zupełnie sam.
CZYTASZ
Beyond The Oceans // WooSan
Fanfiction"Moje serce bije wyłącznie dla ciebie" Bratnia dusza. Ktoś kto rozumie cię znacznie lepiej, niż ty sam siebie jesteś w stanie pojąć. Ktoś kto powinien znać, szanować i podzielać twoje pasje. I tak też było w tym przypadku. Obaj bowiem odnaleźli swe...
