ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔱𝔯𝔷𝔶𝔡𝔷𝔦𝔢𝔰𝔱𝔶

214 18 5
                                        

Wooyoung był bliski, aby unieść piersiówkę do swych ust, próbując zakosztować tego dziwnego specyfiku, którym wszyscy tak niezwykle się zachwycali na okręcie, gdy nagle została wyrwana mu z dłoni. Zaskoczony wzdrygnął się, szybko spoglądając nieco wzwyż na znajome ciało, czując, jak jego wrażliwe, oblodzone serduszko rwie do mężczyzny... San.

Chłopiec uśmiechnął się z nadzieją, pragnąc wstać pospiesznie i przytulić się do jego bezpiecznej, ciepłej piersi, lecz zamarł w bezruchu, dostrzegając czystą, niczym nieskrępowaną wściekłość w jego ciemnych, niemal morderczych oczach.

-Wieya, co planujecie - Mruknął Choi, spoglądając na butlę napoju w swej dłoni z lekkim, nieodgadnionym uśmiechem, zanim odrzucił piersiówkę z dala, aż ta wypadłą za burtę, wpadając do mrocznych otchłani Oceanu. Smith rzucił się wściekle, by złapać to, co już przepadło, wydając się przerażony stratą przedmioty - Jeszcze raz usłyszę słowo o Eternal na tym okręcie, a przyszpilę twe ciało do żagli, byś dygota' wraz z nimi podczas ostatnich chwil twego marnego życia.

Wooyoung spojrzał w kierunku Tana, na którym skupione zostało mordercze spojrzenie, lecz mężczyzna wydawał się wyglądać, jakby postradał swój rozum, z oczyma balansującymi na granicy pełnego obłędu i przeraźliwej paniki, tak, jakby właśnie ujrzał zjawę, czy potwora z najgłębszych otchłani piekieł w sylwetce nowoprzybyłego mężczyzny. Huk pobliskiej beczki rozległ się wyraźnie, kiedy starszy człowiek wywrócił się nagle, kiedy odepchnął swe ciało, uciekając pospiesznie w najczystszym bojaźni, aż zniknął gdzieś zatracony pod opustoszałym pokładem.

-Ty kurwo, jak mogłeś to wypieprzyć! - Wrzasnął Inigo, chwytając materiałów kołnierz Sana swymi palcami, szarpiąc go wściekle z wyraźną nienawiścią. 

-On należy tera i nie pozwolę wam go zniszczyć - Warknął krwiożerczo ciemnowłosy.

Była to sekunda, nim Choi przełamał jego ramiona, uderzając wprost w jego brzuch swoim kolanem, poprzedzając szybki zamach pięści na jego twarz, uderzający wystarczająco mocno, aby jego ofiara opadła na kolana, jęcząc okrutnie, skulony w bólu. Wooyoung przerażony poderwał się ze swego miejsca, szybko i niemal bezmyślnie odpychając Sana od obolałego człowieka, zanim padł na swoje wątłe kolana, szybko chwytając policzka Nigo, by unieść je i cofnąć się na widok krwi pokrywającej jego szczękę.

-O Bogini... Nic ci nie jest? - Spytała Syrena wystraszona, rozpaczliwie i bezsilnie cofając swoje dłonie, aby jeszcze bardziej nie uszkodzić poranionej twarzy. Mężczyźnie brakowało zęba, a część nosa była boleśnie przekrzywiona, jednak pomimo wszystko poruszył nim, jęcząc w tej agonii.  Cała jego twarz zalewała się w ciemnym szkarłacie jego metalicznej krwi, pozostając również na dłoniach malca, który zaczął drżeć przerażony. Wooyoung przełknął ślinę, nim poderwał się na swoje osowiałe i wciąż słabo wykształcone nogi - Co robisz?! - Oczy Sana otworzyły się szeroko, tak, jakby zupełnie nie oczekiwał reakcji ze strony chłopca.

-Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi, wydając się nieświadomym zupełnie swoich czynów... Jak złe one były. Inigo był okrutnikiem, lecz nie należał mu się taki ból. Na pewno nie wystarczający, aby krwawić tak okrutnie.

-Na myśli? Jak mogłeś go tak zranić! - Kolejne niewielkie i boleśnie drobne uderzenie spadło na pierś drugiemu, który nie walczył, wpatrując się jedynie w Wooyounga z cierpieniem w swych ciemnych, acz szczerych oczach.

-Wooyoung oni chcieli...

-Nic nie chcieli! Chcieli dać mi tylko spróbować, traktowali mnie jak swojego! Nie możesz bić każdego, kto się do mnie zbliży! Nie możesz wszystkich atakować, bo ze mną rozmawiają! Nie jestem twoją rzeczą, San! - Wrzeszczał chłopiec ze łzami w swych oczach, nawet nie świadom, jak wiele oczu wpatrywało się w nich w tej chwili z trwogą i zaciekawieniem, zbyt znużeni życiem, aby nie radować się lekką kłótnią.

-Choi uspokój to stworzenie, zanim oberwie kulkę - Obaj spojrzeli w stronę Kapitana, który nie przypatrywał się im, a swe oczy utkwił głęboko w horyzoncie, dzierżącym umykające już promienie słońca, zaledwie nieco wzruszony sytuacją na swym okręcie  - Reszta z was, szemrane darmozjady, zbierać się pod pokład. Dziś dostaniecie ucztę i sen - Warknął niemrawo, sprawiając, iż dumnie większość z pracujących ruszyła w dół, aby okryć się przed ostatnimi promieniami i zadowolić się wolnością, pozbawioną obowiązku.

-Wooyoung... - Sapnął San głosem pełnym winy, błagając o przebaczenie.

-Nie. Odejdź ode mnie. Nie chcę cię widzieć - Warknął chłopiec, odwracając się znów, aby bezsilnie upaść na swe kolana, przed drugim mężczyznom, aby wspomóc go lekko i otrzeć materiałem jego pokrwawioną twarz, tak lekko i delikatnie, by drugi nie zaznał żadnego bólu, czy udręki.

Serce Syreny zapłakało, kiedy usłyszał, jak jego mężczyzna... jego bratnia dusza odchodzi, tak, jak go o to prosił, a on pozostał z obcym, troszcząc się i dbając tak, jak powinien robić to o człowieka, którego kocha tak szczerze i mocno. Wiedział, iż błądzi. Iż zbacza z kursu swojego przeznaczenia, ale nie mógł powstrzymać się przed złością...

Do jego oczu napłynęły łzy.

-Kochasz go, prawda? - Chłopiec zamarł na te słowa, spoglądając nieco wyżej, aby spojrzeć w ciemne, zaciekawione i dość wyjątkowo szczere oczy Smitha. Nawet nie zdawał sobie sprawy, iż zamarł, tracąc poczucie kontroli nad własnymi ruchami, a jego dłoń zwykle nie poruszyła się, uwięziona na już w pełni czystym policzku mężczyzny.

-Ja...

-Widzę, że to robisz... Podoba ci się, a ty nie wiesz, co robić, bo nie chcesz kochać się w kimś z powierzchni, to cie przeraża, nieprawdaż? - Wooyoung zamarł, zupełnie zdezorientowany skąd ten mężczyzna mógł wiedzieć tak niezwykle wiele... To tak, jakby ktoś wejrzał do jego wnętrza, dojrzał cząstkę jego duszy. Odczytał go bez trudu... Czy, aż tak oczywistym był? - Jesteś rozdarty, ponieważ chcesz wrócić do oceanu, lecz nie możesz przez niego, nieprawdaż? Trzyma cię tu, z dala od twojej ukochanej wody... z dala od życia, które wiodłeś i potrzebujesz wieść... Więzi cie lepiej, niżeli jakikolwiek łańcuch - Jego dłoń owinęła się wokół metalu na nodze chłopca, powoli i delikatnie, niemal przypadkowo muskając jego gładką, miękką skórę napiętej łydki - Mogę cię uwolnić.

Niewinne oczy Wooyounga otworzyły się nieco szerzej, kiedy wsłuchiwał się w słowa mężczyzny.

-Jak?

-To, pozostaw mnie, malutki. Naprawię twoje serduszko - Mężczyzna pochylił się ku niemu.

Beyond The Oceans // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz