38 rozdział - Sny które bardzo mi pomogą

394 41 4
                                    

Byłam w mieszkaniu. Ściany koloru pistacjowego na podłodze ciemnozielony dywan. Naprzeciwko mnie stał brązowy fotel odwrócony tyłem. Po prawej stronie było biblioteczka pełna starogreckich ksiąg. Po lewej była dębowa komoda a nad nią w ramkach zdjęcia między innymi Relivii. Była tu jako 12 letnia dziewczynka a nawet starsza. Przed fotelem stał najzwyklejszy stół oraz krzesło. Podeszłam do blatu. Leżało tam wiele ksiąg oraz notatek. Nagle ktoś wstanął z niego.

Długo na ciebie czekałem. Najważniejsze że jesteś. Wiem że możesz być wrogiem mojej siostrzenicy lecz jak dobrze pamiętasz nie chcę zagłady świata lecz zmian ustrojowych. Jak to nazywacie... Ooo reform w polityce Zeusa. Odpowiedział znany mi głos.

To był nikt inny jak Chaos. Tak ten starzec.

Reform okupionych krwią? Wcześniej mówiłeś o pokoju. Odrzekłam.

Często bogom wydaje się że jak coś zmienić to przez rzeź niewinnych ludzi.

Nie aż tak radykalnie nie chcę. Chociaż nic nie poradzę na śmierć niektórych śmiertelników. Robię to co wasz Napoleon. Rewolucję która uzdrowi nas. Powiedział podchodząc do mnie.

Jesteś jak Tartaros tak samo okrutny. Wykrzyknęłam.

Nie rozumiesz tego. Nie znasz przyszłości jak ja. Chcę tylko poprawić życie innym. Relivia ze mną się zgadza. Chcę zakończyć porzucanie herosów przez boskich rodziców. Chcę porządku a nie jak teraz bałaganu. Zakończył.

Nagle wszystko rozmyło się. Byłam gdzie indziej. Tym razem Relivia siedziała pod wierzbą i trzymała kulę.

Epimeteuszu wiem że to ty chcesz mu ją zanieść lecz jest za duże ryzyko. Nie dasz rady naraz pokonać syna Posejdona Hadesa oraz córki Ateny i Hefajstosa. Powiedziała do kuli gdzie pojawiła się twarz 30 latka.

Miał ciemne włosy i kozią bródkę. Oczy były czarniejsze niż czeluście Tartaru. Cera nabierała koloru lecz nadal widać było że długo nie widział słońca.

Ja nie dam rady? Ja który przeżył tortury Zeusa w Tatarze? A ty jesteś córką pomniejszego boga. Szybciej ciebie pokonają niż mnie. Odrzekł gniewnie.

To fakt lecz uczył mnie jeden z najstarszych bóstw żyjących do dziś. Umiem więcej niż sama Hekate. Broniła się.

Tak a kto? Spytał z ironią.

To już nie twój interes. Odrzekła

A może kłamiesz dziewczynko? Powiedział ze złośliwością.

Nie wierzysz to patrz. Odpowiedziała i położyła kulę na ziemi.

Stanęła naprzeciwko brzozy. Zaczęła coś mruczeć oraz wykonywać gesty dłoniami. Po chwili uformowała wielką kulę ognia i wystrzeliła ją w stronę drzewa. Brzoza w jednej chwili spłonęła. Na twarzy Epimeteusza pojawiło się zdumienie. Mi także szczęka opadła. Jak z nią wygram? Nawet ten półgłupek Ares miałby problemy.

Tak więc gdzie się spotkamy? Spytała z uśmiechem na twarzy.

Spotkamy się o zachodzie słońca tutaj pod tą wierzbą. Jest niedaleko od miasteczka. Powiedział

Dobrze. A i pamiętaj że cię wyśledzę jeśli postanowisz uciec. Zagroziła.

Dobrze. Żegnaj. Powiedział

Do jutra. Pożegnała.

Wiem długo nie pisałam. Nie miałam weny i pomysłu lecz jest. Jak wam się podoba?
*Mindalan

Z pamiętnika ateństkiej córki Puszka Pandory.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz