❝ ONE ❞

763 36 7
                                    

Will Byers:

Tego dnia wstałem jakbym przez jedną noc odespał całe swoje życie, nie czułem bólu wręcz przeciwnie - moja radość była nie do opisania. Dziś był dzień w którym Mike wychodzi ze szpitala, nie było dnia w którym bym o nim choć przez chwilkę nie pomyślał, był on ze mną zawsze od kąd tylko sięgam pamięcią nawet jeśli nie była to obecność fizyczna.

Wyskakując z łóżka szybko wyciągnąłem z szafy szerokie sztruksowe spodnie w brązowym kolorze oraz szarą welurową koszule i pobiegłem do łazienki biorąc szybki prysznic. Kiedy już to zrobiłem stanąłem przed lusterkiem i począłem swoją pielęgnację od ułożenia włosów, popatrzyłem w lusterko i dostrzegłem jak bardzo zarosłem przez ostatnie kilka tygodni co lekko popsuło mój dotychczasowy nastrój. Rozejrzałem się po koszyczkach i znalazłem nożyczki którymi zwykła obcinać mnie moja mama i jednym ruchem bez zastanowienia wykonałem pierwsze cięcie z przodu twarzy którego wcale nie pożałowałem.

Postanowiłem, że powinienem się troszkę bardziej postarać i zgarnąłem grzebień przeczesując głowę, zacząłem dzielić włosy na partie i podcinać je tak jak sądziłem, że powinienem to zrobić. Bardzo impulsywna decyzja, tak jestem tego świadom, na fryzjerstwie nie znam się wcale więc modliłem się abym nie wyglądał jak pajac jednak gdy już skończyłem stwierdziłem, że efekt był dość zadowalający. Pozbyłem się szablonowego kształtu bowl cuta trochę go zmieniając tak aby wprowadzić powiew świeżości w moim wyglądzie robiąc warstwy różnej długości co nadało im objętości, ubrałem się i sprzątnęłam włosy ze zlewu po czym ułożyłem nową fryzurę na żel uśmiechając się blado do siebie.

Zastanawiałem się jak będzie wyglądał Mike, nie miałem z nim żadnego kontaktu od września pomimo, że co tydzień wysyłałem list lecz na żaden nigdy nie dostałem odpowiedzi. Pomyślałem, że może jego mama przechowuje je gdzieś przy sobie i miałem nadzieję, że porozmawiamy dziś tak jak przed wypadkiem. Usiadłem na toalecie i zacząłem myć zęby nadal myśląc o chłopaku i naszedł mnie okropny pomysł, że może on wcale nie chce mnie widzieć i unikał mnie specjalnie przez co na dłuższą chwilę zapatrzyłem się w ścianę. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny stuk w drzwi aż podskoczyłem

— Will! Ile jeszcze w tej łazience, zaraz wychodzę i potrzebuję skorzystać! - głos Johnatana rozległ się na całym korytarzu a ja gorączkowo zacząłem sprawdzać czy aby napewno nie zostawiłem po sobie ogromnego syfu

— Wychodzę! - odkrzyknąłem plując pastą do odpływu po czym szybko wyskoczyłem z pomieszczenia popychając brata drzwiami w tył

— Dzięki... - chłopak spojrzał na mnie i wskazal palcem na włosy – Coś zrobiłeś..? Oczywiście, że tak - poczochrał mnie palcami a ja kopnąłem go w kolano

— Debilu! Dopiero je obciąłem nie psuj układu! - zaśmiałem się poddenerwowany I odwróciłem do lustra aby sprawdzić czy wszystko z nimi okej

— Oh przestań przecież i tak rozwali ci się czupryna podczas jazdy rowerem

— Rowerem? Przecież miałeś mnie zawieść – jęknąłem zawiedziony

— No tak... Ale... Muszę pilnie jechać w jedno miejsce, z resztą nic Ci się nie stanie jak jeden raz nabierzesz w płuca świeżego powietrza

Westchnąłem głośno patrząc na niego spod byka, widziałem gdzie wybiera się mój brat ale chciałem siedzieć cicho aby nie musiał mieć problemów u mamy. Wiele razy widziałem jak z kolegami był zjarany, wiele razy również prawie padłem ofiarą marihuany przez jego eksperymenty z paloną ilością jej w domu dlatego zawsze starałem się opuszczać budynek aby przypadkiem się nie nawciągać czego nie chciałem zwłaszcza, że co raz częściej Jim wpadał na ''kolacyjki'' i bałem się wtopy przy policjancie.

Affection. ┆彡 BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz