❝ FIFTEEN ❞

244 20 12
                                    

Mike Wheeler

Pożegnania zawsze są smutne, ale też czasem uwalniające. Kiedy Liam z Cassie opuszczali mój dom ja też byłem gotowy do wyjścia bo szkoła niestety nadal trwała a to co dobre zazwyczaj szybko się kończy dlatego musiałem wreszcie się tam pojawić czy tego chcę czy nie. Dziewczyny oczywiście wypuściły kilka łez a ja i Liam pożegnaliśmy się bez większych czułości

— Naprawdę szkoda, że muszę już jechać. Lubię to miejsce, poza tym dużo mógłbym tu zdziałać

— Co masz na myśli?

— Właściwie to nie istotne... może kiedyś do tego wrócimy, w każdym bądź razie pamiętaj, że moje zaproszenie nadal jest aktualne! – chłopak poczochrał mi włosy a ja odskoczyłem na bok szybko układając je na miejsce

— Rozważę propozycję – uśmiechnąłem się do niego I zamknąłem bagażnik zaraz za ostatnią torbą która została do niego włożona

Stałem z siostrami na podjeździe i machaliśmy do nich nim nie zniknęli całkowicie z horyzontu wraz z moją mamą, podniosłem mój plecak z ziemi i złapałem za rower

— Będę tęsknić z Cassie, naprawdę widać, że polubiła się z moimi znajomymi – Nancy westchnęła a ja poklepałem ją po ramieniu

— Ona przynajmniej nie podrywała twojego najbliższego przyjaciela – skrzywiłem usta w grymas niezadowolenia a później parsknąłem śmiechem kręcąc głową i zostawiając dziewczynę z zakłopotaniem sam na sam poprostu odjeżdżając w stronę domu Byersów

Chciałem się dowiedzieć każdego szczegółu o wczorajszej konwersacji z moim kuzynem I Will'em, byłem zbyt ciekawski aby sobie to odpuścić no i oczywiście potężnie zdesperowany bo moje serce należało do bruneta i jeśli Liam wyznał mu wczoraj miłość to oficjalnie byłem już jedną nogą w grobie. Jechałem przed siebie wdychając zapach porannej rosy nosem z naprawdę dobrym nastrojem co nie zdarzało się ostatnio zbyt często dlatego chciałem to jak najbardziej docenić. Z daleka już widziałem czekoladową czuprynę oraz ortalionową kurtkę która błyszczała się na słońcu.

Gdy byłem już wystarczająco blisko użyłem dzwonka a chłopak momentalnie obrócił się w moją stronę na co odmachałem mu

— Cześć Mike! – chłopak uśmiechnął się a ja zaparkowałem przed nim

— Jedziemy? – mina Will'a nagle zbladła

— Chyba powinienem cię wcześniej uprzedzić ale w moim rowerze zepsuło się koło bo Johnatan pożyczył go wczoraj oczywiście psując go pod samiutkim domem i ma jechać na naprawę z nim – brunet wskazal ręką na wrak pojazdu a mi zrobiło się go szkoda

— Nic nie szkodzi Will, ten jeden raz możesz wziąść z tyłu – przesunąłem się na siodełku a chłopak popatrzył na mnie

— Ale ja nie jestem już tak lekki jak kilka lat temu...

— Oh nie gadaj tylko wsiadaj – poklepałem bagażnik – damy sobie radę

Will chwilę się zastanawiał po czym usiadł na miejsce a ja przyszykowałem się do startu

— Siedzisz wygodnie?

— Tak, tylko usadowie swoje nogi

Poczułem stukot obok pedał a chwilę później ciepły jak i zarazem nieśmiały uścisk zacieśniający się wokół mojej talii. Perfekcyjna pogoda oraz bliski mi chłopak trzymający się mnie blisko – żyć nie umierać, moje serce przyspieszyło i starałem się utrzymać równe tempo aby brunet nie zleciał robiąc sobie przy tym krzywdę bo nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Ścinaliśmy właśnie górę która porośnięta była drzewami, idealna sceneria w której byłem zauroczony szczególnie wczesną wiosną, wiele liści które dopiero co zaczynały rozkwitać, zawsze porównywałem je do miłości która swój zalążek zawsze ma ukryty w sercu a później rozrasta się tworząc piękne drzewo.

Affection. ┆彡 BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz