❝ THIRTY-THREE ❞

171 10 28
                                    

Will Byers

Grzebałem widelcem w moim makaronie wciąż błądząc myślami wokół Mike'a. Nie potrafiłem sobie pomóc, uspokoić się wewnętrznie do tego Johnatan patrzył na mnie smętnym wzrokiem śledząc każdy ruch który wykonywałem a jedyny dźwięk jaki dochodził moje uszy to była cicha muzyka z radia stojącego na szafce w kuchni które szczerze miałem ochotę wyrzucić za drzwi. Prawdopodobieństwo kolejnego  zaniku pamięci Mike'a mnie zabijało wewnętrznie dlatego jedyne na co mogłem liczyć to to, że nie zapomni tego co budowaliśmy w ostatnim czasie wspólnie.

Wiedziałem, że nie ważne co by się działo, zawsze byłbym przy nim gotów poświecić swoje własne zdrowie aby tylko on mógł być szczęśliwy. Nic nie mogło się popsuć już bardziej, nie chciałem abyśmy cierpieli, liczyłem tylko na spokój i nic więcej.

— Wszystko okej Will? – Głos brata dobiegł mnie z naprzeciwka

— Tak – Odpowiedziałem szorstko i zacząłem tupać w panele – Dlaczego miało by nie być okej?

— Wiesz, że też nie jestem szczęśliwy z faktu gdzie znajduje się Mike ale musimy myśleć pozytywnie – Chłopak nabrał makaron na widelec i wchłonął go jednym gryzem – Nie zadręczaj się bo i tak wiele zrobiliśmy

— Nie zadręczaj się? Jezu Johnatan czy ty się słyszysz – Łzy stanęły mi w oczach – To mój chłopak, ciekawe jak ty byś się czuł gdyby to Nancy leżała w tamtym cholernym szpitalu!

— Rozumiem twój problem ale przecież oboje wiemy, że on żyje i z tego co wiem nawet się obudził...

— No właśnie i to jest problem – Wydyszałem i rzuciłem widelcem o talerz – Obudził się i po raz kolejny jest sam, powinienem być razem z nim a nie siedzieć w domu i jeść odgrzewany makaron z sieciówki – Przewróciłem oczami i wstałem od stołu odkładając jedzenie koło zlewu

Kiedy miałem już wychodzić z kuchni zadzwonił telefon a ja podskoczyłem i pobiegłem aby go odebrać. W ułamku sekundy znalazłem się przy ścianie i szarpnąłem kablem z nadzieją, że to telefon ze szpitala

— Halo? William Byers przy telefonie – Powiedziałem i poprawiłem sobie włosy za ucho

— Oo William, jak poważnie – Kobiecy głos rozległ się w słuchawce – Jak tam w domu kochanie?

Mój entuzjazm opadł tak szybko jak się utworzył, po raz pierwszy nie ucieszył mnie głos własnej mamy. Zrezygnowany prawie trzepnąłem słuchawką i miałem ochotę odejść do swojego pokoju aby pobyć w samotności choć coś mnie powstrzymało

— Oh... Cześć mamo, właśnie zjedliśmy obiad a ja idę może porobić jakieś lekcje – Zacząłem delikatnie kopać w szafkę obok jak zawsze

— A co z Johnatan'em?

— On? Jeszcze jje a potem nie wiem, może pojedziemy się gdzieś przejechać – Odpowiedziałem kłamiąc bo jedyne miejsce w którym miałem ochotę się znaleźć to tymczasowy pokój Mike'a

— To dobrze tylko bądźcie przed 22 w domu bo pomyślałam, że może urwę się wcześniej z pracy abyśmy mogli spędzić wieczór razem? Oczywiście tylko jeśli by mi się to udało – Jej ton brzmiał tak radośnie, że aż nie miałem serca mówić jej o tym jak bardzo nie mam na to ochoty

— W porządku, to do zobaczenia? – Odpowiedziałem siląc się na radosny ton który wcale nie brzmiał najlepiej

— Do zobaczenia – Dźwięk końca rozmowy rozległ się w słuchawce a ja zsunąłem się lekko po boazerii która obita była po całym korytarzu

Dość szybko podniosłem się z miejsca kiedy dostrzegłem jak brat przyglądał mi się z boleścią w oczach zza rogu. Oblałem go piorunującym wzrokiem i schowałem się w swoim pokoju zatrzaskując drzwi po czym rzuciłem się na łóżko. Byłem zmęczony a moje oczy zamknęły się w momencie którego za nic w świecie nie pamiętałem, wyobrażałem sobie moment w którym ciepłe ręce Mike'a otulały moją talie właśnie w tym łóżku i to te wyobrażenia sprawiły, że zapadłem w głęboki sen przeplatany goryczą tęsknoty.

Affection. ┆彡 BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz