❝ TWENTY-FIVE ❞

161 11 38
                                    

Will Byers

Nic na świecie nie potrafiło odzwierciedlić tego jak właśnie się czuje, ściskałem czarny obrus i nerwowo machałem kolanem w górę i dół starając się nie myśleć. Dustin i Mike urządzili sobie bójkę poduszkami przygotowując się do kampanii a ja odliczałem minuty do zderzenia z największym ćwokiem na Ziemi którego przyprowadzić miał Eddie. Zamoczyłem usta w coli i poczułem jak bąbelki rozchodzą się po moim nosie i przełyku, zamknąłem oczy i usłyszałem jak kamienie przy wejściu zostały rozjechane przez van naszego kumpla. Wyprostowałem się na krześle i czekałem na wielkie wejście, byłem niecierpliwy i mściwy gdy w drzwiach stanął Matt odrazu wszystkie moje wnętrzności przeżyły rollercoaster na widok koszulki hellfire którą otrzymał prawdopodobnie w drodze tutaj iobiecuje mógłbym to znieść gdyby nie to, że chłopak przytulił Mike'a, miałem ochotę mu przywalić. Cała drużyna rozsiadła się na swoich miejscach i podaliśmy sobie dłonie

— Matt pamiętaj, spiszesz się? Koszulka jest twoja i widzimy się za tydzień, Jeśli nie to przykro mi ale nici z twojej dłuższej obecności – Munson odparł a na twarzy Matt'a wymalował się dziwny grymas

— Rozumiem – Wyszeptał – Niech zacznie się rozgrywka! Lud nie może dłużej czekać

Chłopak niemal odrazu załapał, że nasza rozgrywka to namiętne role play pełne prawdziwych emocji i gestów a nie tępa planszówka dla dzieciaków za co został ciepło powitany przez resztę. Długo przyglądałem się jego rozgrywce na początku starając się nie udzielać by pozwolić innym rozbujać towarzystwo. Pustym wzrokiem patrzyłem na plansze i to kiedy Lucas wyrzucał kostki na blat wykrzykując coś o wielkim zagrożeniu królestwa, wyłączyłem się chociaż miałem najważniejszą rolę i bardzo dobrze o tym wiedziałem. Matt po raz kolejny okazał się być najlepszym z najlepszych, był ideałem w przeciwieństwie do mnie, moje emocje buzowały powstrzymując się przed eksplozją.

— Williamie czy ty nas słuchasz ? – Eddie wskazał na mapę – Miasto płonie a to wszystko za sprawą demogorgona który zjawił się tu wraz ze swoją armią... Co robisz? Użyjesz kuli ognia?

— Ja Umm.. – Popatrzyłem na wszystkich którzy oczekiwali ode mnie jakiegokolwiek ruchu – Tak użyje kuli ognia – wyrzuciłem kostkę czekając na to jak potoczy się dalej rozgrywka bez moich emocji i jak długo zajmie im domyśleć się, że coś jest nie tak

— Twój atak zawiódł, nie uratowałeś wioski.. Przykro mi ale teraz muszę posunąć się do kroku ostatecznego — Matt wypalił i wstał od stołu – Twoje zapasy zostały odebrane, nie możesz rzucać żadnych zaklęć pytanie jest takie.. Co teraz zrobisz?

— Chyba po prostu pójdę do domu – popatrzyłem z delikatnymi łzami w oczach na stół i pokręciłem głową

— Will co ty pieprzysz to środek kampanii! Nie możesz sobie tak po prostu wyjść! – Eddie wybuchnął i oparł czoło na swojej dłoni pocierając o skroń

— Wydaje mi się, że jednak mogę – Wstałem od stołu i odepchnąłem swoje krzesło gdzieś w tył zmierzając ku wyjściu

— Will wracaj bo wylecisz! – chłopak krzyknął za mną

— Szczerze? Wisi mi to, I tak macie za mnie zastępstwo – Wycedziłem przez zęby po czym wyszedłem z budynku trzaskając drzwiami.

Na zewnątrz było chłodno, ciężkie chmury kształtowały się nad moją głową jednak nic sobie z tego nie robiłem. Podniosłem rower i rozejrzałem się wokół, zza moich pleców dobiegł mnie dźwięk zatrzaskujących się drzwi a chwilę później ciężar opadający na moje barki

— Will co się dzieje? To nie w twoim stylu – Mike powiedział i wystawił głowę tak abym spojrzał mu w oczy

— Nic się nie dzieje po prostu nie chce tam dłużej być – odpowiedziałem pewnie kłamiąc w żywe oczy a brunet zaczął lustrować całą moją twarz w poszukiwaniu odpowiedzi

Affection. ┆彡 BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz