Mike Wheeler
Obudzony przez ptaki za oknem które postanowiły zapodać poranny koncert przekręciłem się plecami do okna, Liam również już nie spał i siedział na kanapie czytając książkę. Wczorajszego wieczoru jeszcze trochę porozmawialiśmy i doszedłem do wniosku, że oprócz tych samych po części genów nie mamy ze sobą nic wspólnego (no prawie). Wciągnąłem nogi na długość łóżka i ziewnąłem na co chłopak właściwie nie zareagował jakby widział, że już od dawna nie śpię
— Dzień dobry – rzuciłem niedbale na co on uniósł rękę w górę
— Hej, idziemy coś zjeść? Siedzę tak od przynajmniej godziny, musisz zainwestować w jakiś odstraszacz na te szczury – wskazał gestem głowy na ptaki siedzące na parapecie
— Zawsze mnie budzą, nie chce się ich pozbywać – wstałem z łóżka i wsunąłem nogi w kapcie
— Jak uważasz, u nas w Saint Louis nie ma mowy o ptakach pałętajacych się chociażby koło zamieszkanych posesji, właściwie jest ich tam całkiem mało
Parsknąłem śmiechem ale nie na tyle głośno aby chłopak to usłyszał, widać było, że nigdy nie przeżył chociażby tygodnia w mniejszym miasteczku gdzie różnorodne zwierzęta to codzienność nie wspominając już o okolicznych wsiach. Otworzyłem drzwi od pokoju i zszedłem na dół a słysząc kroki za mną skierowałem się prosto do kuchni
— Jakieś specjalne życzenia co do śniadania? – otworzyłem lodówkę i pokazałem jej zawartość chłopakowi
— Mogą być zwykle płatki
Naszykowałem mleko i postawiłem wszystkie potrzebne składniki przed chłopakiem siadając na przeciwko, zaczęliśmy jeść a jedynym dźwiękiem wokół nas było radio które jak zawsze przygrywało z szafki obok okna. Wtedy zadzwonił telefon, zerwałem się na równe nogi i poszedłem aby odebrać
— Halo – powiedziałem i oparłem się o ścianę jak zawsze podczas rozmów
— Cześć Mike – dziewczęcy głos odezwał się w słuchawce a ja wyjrzałem zza rogu aby sprawdzić czy Liam słucha tego o czym rozmawiamy
— Oh hej Max, nie spodziewałem się, że zadzwonisz – powiedziałem cicho i zacząłem bawić się kablem
— Słyszałam od Will'a, że masz gościa może chcecie się dziś spotkać? Możemy iść na wrotki, Steve obiecał, że załatwi nam wejściówkę tylko dla nas
— Brzmi naprawdę dobrze, możemy się tak umówić. I tak miałem zamiar się do was odezwać w tej sprawie – uśmiechnąłem się na wzmiankę o chłopaku i od razu dzień stał się lepszy
— Super, to widzimy się później w centrum, tylko bez spóźnień. Do zobaczenia
— Do zobaczenia – odłożyłem słuchawkę i skierowałem się do kuchni z uśmiechem na twarzy
Znów usiadłem przed kuzynem i zacząłem spijać mleko z łyżki
— Dziś idziemy pojeździć na wrotkach z moimi znajomymi – zakomunikowałem i czekałem na reakcję
— Kto tam będzie?
— Jane, Max, Lucas, Dustin... zapewne Will – widziałem jak na jego imię wargi chłopaka wykrzywiły się w lekki uśmiech przez co wewnętrznie się zagotowałem mając ochotę go palnąć w twarz i zrobiłbym to bez żadnych skrupułów gdybym tylko miał mocne podstawy co do tego
— To dobrze, piszę się na to
Skończyliśmy jeść śniadanie i poszliśmy się ubrać, Liam zadawał wiele pytań co naprawdę nie przeszkadzało mi ale przez jego zainteresowanie Will'em uważałem go za moje nowe potencjalne zagrożenie. Rozsiedliśmy się na kanapie a ja włączyłem grę video z nadzieją, że jakoś zabijemy czas do momentu spotkania a jak się później okazało dowiedziałem się, że nawet w tym chłopak był ode mnie lepszy i próbując ukryć swoje zdenerwowanie wciąż rozpoczynałem nowe rundy z nadzieją, że w końcu uda mi się go pokonać.
— Gramy w to co tydzień z kolegami – blondyn zaczesał swoje włosy a ja pociągnąłem nosem
— Widać – podniosłem się z podłogi z bólem w kości ogonowej – wstawaj czas się zbierać
— Może później też zagramy? – spytał mnie poprawiając fałdki na swojej koszulce
— Może, narazie wychodzimy
Szybko założyliśmy buty i wyszliśmy z domu kierując się do hangaru gdzie zapewne wszyscy inni już czekali, po raz pierwszy stresowałem się spotkaniem z nimi mając nadzieję, że chociaż w tym nie zostanę zgnieciony przez kuzyna. Kiedy dotarliśmy na miejsce w środku nie było absolutnie nikogo oprócz piątki moich przyjaciół, ucieszyłem się kiedy ich zobaczylem odrazu pobiegli do mnie i Liama serdecznie nas witając.
— Cześć Liam miło mi cię poznać – Ruda wyciągnęła rękę w jego stronę tak jak później każdy inny po kolei
Chłopak wyglądał na zadowolonego, że może ich poznać tak samo jak moi znajomi którzy wyrażali szczególne zainteresowanie jego osobą. Założyliśmy wrotki i stanęliśmy na nawierzchni, Liam złapał mnie za ramię i wyznał, że nigdy wcześniej nie próbował jeździć więc w końcu miałem pełne pole do popisu, zaczęliśmy jeździć w kółko w rytm muzyki a chłopak co jakiś czas kiwał się na boki walcząc o życie
— Chyba coś mu nie idzie? – Will podjechał do mnie a ja popatrzyłem z daleka na blondyna który właśnie łapał się Lucasa starając się podnieść
— Też tak sądzę – posłałem mu uśmiech a Will wystawił w moją stronę dłoń – przejedźmy się, chyba da sobie radę bez ciebie przez pięć minut
Przytaknąłem i splotłem nasze dłonie powoli oddychając się od podłoża czując jak unoszę się z każdą kolejną chwilą w jego towarzystwie
— Czy Liam nie był wczoraj zbyt nachalny do ciebie?
— Nie Mike, skąd taki pomysł? – znów kłamał widziałem to po oczach
— Wydawałeś się być przytłoczony ciągłą rozmową, gdybyś stwierdził, że jego towarzystwo Ci nie odpowiada poprostu powiedz dobrze?
— Nie martw się Mike, znam gorszych natrętów – popatrzył na mnie i uniósł brwi a ja udałem oburzonego
— Sądzisz, że jestem nachalny?
— Nie no co ty przecież tego nie powiedziałem – zaśmiał się i wzmocnił uścisk na mojej dłoni, przyjemny prąd przechodził po całym moim ciele a ja czułem jak moje serce szybciej bije. Miałem wrażenie, że zawsze gdy jesteśmy razem czas poprostu się zatrzymuje i bardzo mi to odpowiadało
Niestety nie było nam dane długo cieszyć się swoją obecnością bo nagle za naszymi plecami rozległ się pisk a nim się odwróciłem w naszą dwójkę wleciał Liam a zaraz za nim Dustin i Lucas którzy próbowali go złapać, ja i Will polecieliśmy do przodu a mój kuzyn znalazł się na nim. Przez chwilę nie widziałem co się dzieje i postanowiłem pomóc chłopakom kiedy to poczułem palące ukłucie w kolanie do tego stopnia, że łzy same nalały mi się do oczu, mimo tego zacisnąłem zęby i zacząłem podnosić Willa z ziemi a Dustin zabrał się za Liama
— Wszystko dobrze? – dziewczyny podjechały do nas – wyglądało to dramatycznie z daleka
— Tak, wszystko okej – złapałem się za nogę – muszę tylko na chwilę zjechać, bawcie się dalej
Po upewnieniu się czy wszystko jest okej podjechałem do bandy i zdjąłem wrotki po czym usiadłem sobie na kanapach obserwując moich przyjaciół. Liam przejął moje miejsce i teraz to on jeździł z Will'em pod pachę, ból w nodze promieniował a wszystkiemu wtórowało poczucie zazdrość i chęć unicestwienia kuzyna. Kiedy tak walczyłem sam ze sobą zobaczyłem Jane która zeszła z toru specjalnie żeby ze mną posiedzieć
— Boli? – uklękła przede mną a ja odsłoniłem czerwone miejsce na mojej nodze
— Myślę, że za niedługo przejdzie
Brunetka podniosła się i zniknęła na chwilę za barem prosząc o trochę zimnego okładu, ja w tym czasie wciąż przyglądałem się chłopakom i zacisnąłem zęby, dziewczyna wróciła i podała mi woreczek z lodem za co byłem jej niezwykle wdzięczny. Spojrzała na mnie i już wiedziałem, że rozpoznała mój stan
— Zazdrosny?
— Nawet nie masz pojęcia jak bardzo – wpatrywalem się w chłopaków którzy śmiali się z nieudanej próby wspólnego podskoku, nie mogłem sobie pozwolić aby ktoś nieuczciwie zajął moje miejsce
CZYTASZ
Affection. ┆彡 Byler
FanfictionMike wraca do domu po wypadku który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej z uszczerbkiem w pamięci, niektóre wydarzenia pamięta jak przez mgłę niektórych wcale. Jego mama postanawia poprosić o pomoc Willa który był według niej najbliższą osobą dla j...