Will Byers
Pojechanie na imprezę z Jonatan'em było jednym zadaniem a z kolei drugim było odnalezienie w tym frajdy. Siedziałem w samochodzie przez dłuższy czas a gdy już postanowiłem wyjść okazało się, że musiałem ratować życie chłopakowi który skradł moje serce. Panika wygrała choć starałem się tego nie pokazywać na lewo i prawo, dłonie chodziły we wszystkie strony a oddech wariował, krzyknąłem aby dzwonić po pomoc ale każdy stał jak wryty. Na czole Mike'a znajdowała się krew wręcz nie mogłem znieść takiego widoku, wyjąłem z kieszeni paczkę chusteczek i zacząłem przykładać jedna po drugiej aby zatamować krwotok.
Mój brat podbiegł do mnie i złapał się za głowę, rozejrzał się wokół spanikowany a chwilę później nie wiele myśląc przerzucił chłopaka przez ramię i odszedł z miejsca zdarzenia. Nie protestowałem, szybkim krokiem biegłem za nim próbując nie zwracać uwagi na wzrok wszystkich dookoła, sekundę potem ja i Johnatan wsiedliśmy do auta a z koleji brunet leżał nieprzytomny na siedzeniach z tyłu
— Zabieramy go do szpitala – chłopak burknął pod nosem – Trzeba działać póki wszystko jest świeże
Przytaknąłem i wbiłem wzrok w ulicę, moja ręka sięgnęła do tylu i ledwo co złapałem za kolano ukochanego tak aby czuł moją obecność pomimo faktu, że był nieprzytomny. Droga strasznie mi się dłużyła a moje nogi zaczęły żyć własnym życiem, trzepotałem nimi ze stresu i miałem ochotę krzyknąć aby Johnatan prowadził szybciej przed czym w ostatniej chwili się powstrzymałem. Miałem szczęście, że Mike oddychał i błagałem aby nic się nie zmieniło do czasu aż dojedziemy na miejsce, w momencie parkowania byłem gotów wyskoczyć za drzwi i już pędzić do budynku szukając wolnego łóżka.
Kiedy się zatrzymaliśmy mój brat znów wziął go na ręce a ja pobiegłem otworzyć wejście bez namysłu kierując się w stronę recepcji.
— Dzień dobry – Wydyszałem – Przyprowadziłem nieprzytomnego chłopaka, proszę pomóżcie jak najszybciej – Złapałem się za brzuch bo dostałem kolki z nerwów
— Oczywiście, daj mi chwileczkę – Kobieta wykonała telefon a chwilę później przyjechało kilku lekarzy wraz z łóżkiem i zabrali Mike'a ze sobą
Cały czas nerwy mnie nie opuszczały wciąż walcząc z moimi emocjami. Chciałem za nimi iść ale zostałem zatrzymany przez brata za ramię. Odwróciłem się do niego i zacząłem się szarpać lecz ten tylko stał i nie pozwalał mi odejść
— Will oni muszą się nim zająć, nic tutaj nie zdziałamy
— Nie mogę go tu zostawić... Jego mama o niczym nie wie, obudzi się i nie będzie wiedział co się działo... Muszę tu być – Powiedziałem zrozpaczony a mój głos zadrżał
Starszy uniósł brew i westchnął odwracając się w tył. Bardzo było mu to nie na rękę ale nie potrafił mi odmawiać dlatego przeważnie wygrywałem
— Dobrze zostaniemy tu ale nie na długo – westchnął – Przynajmniej ja nie, mogę przywieść tu później jego mamę a ty zadecydujesz co chciałbyś zrobić okej?
Przytaknąłem i razem udaliśmy się w stronę korytarza gdzie znajdowała się sala Mike'a. Drzwi od pokoju 146 były zamknięte i przyciemnione dlatego nie wiedziałem co się dzieje choć przez intensywne ruchy cieni lekarzy pod drzwiami mogłem się spodziewać, że nikt nie próżnuje. Usiadłem na dość niewygodnym krześle wpatrując się w lampę nade mną która lekko mrugała co zbagatelizowałem. Zamknąłem oczy i modliłem się aby wszystko było w porządku, każda kolejna minuta sprawiała, że miałem ochotę wparować do środka i samemu oddać się sprawie pomocy chłopakowi. Byłem tak zajęty, że nawet nie zauważyłem gdy Johnatan zniknął i dopiero gdy drzwi od przejścia po raz kolejny zostały energicznie otwarte dostrzegłem jak mój brat wchodzi do środka z Karen i Nancy u boku.
CZYTASZ
Affection. ┆彡 Byler
FanfictionMike wraca do domu po wypadku który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej z uszczerbkiem w pamięci, niektóre wydarzenia pamięta jak przez mgłę niektórych wcale. Jego mama postanawia poprosić o pomoc Willa który był według niej najbliższą osobą dla j...