Mike Wheeler
Uciekł, klasyk w stylu Willa. Myślałem, że pocałunek to to czego najbardziej pragnął ale chyba jednak pomyliłem się w tej kwestii z resztą nie po raz pierwszy. Nie umiałem zrozumieć czemu nigdy nic nam się nie udaje, to już któryś z kolei raz kiedy wszystko jebie się nim w ogóle zdąży się zacząć. Westchnąłem i wystawiłem nogi za parapet przyglądając się niebu. To już tydzień od tamtego zdarzenia a ja wciąż zadręczam się nieudanym pocałunkiem do którego właściwie mogę podejść po raz kolejny w każdej innej chwili chociażby teraz, choć z drugiej storny po co miałbym narażać naszą relację na niebezpieczeństwo.
Nie chodziłem do szkoły i miałem cichą nadzieję, że Will w końcu u mnie zawita nawet z tymi głupimi lekcjami a ja będę mógł z nim spokojnie porozmawiać jednak tak się do tej pory nie stało. Postanowiłem pobyć trochę sam, zastanowić się nad czymś bardzo ważnym a mianowicie jakie jest moje prawdziwe stanowisko emocjonalne co do chłopaka, zrobiłem kilka argumentów za oraz przeciw w moim notatniku który wyciągnąłem a z pomiędzy kartek wyleciał mój portret po czym przyłożyłem go do serca rumieniąc się i to był już kolejny powód dla którego mogłem stwierdzić, że nasza relacja idzie bardziej w romantyzm niż przyjaźń.
Rumienię się na jego widok oraz wzmiankę samego imienia wyskrobałem to po lewej stronie kartki i uśmiechnąłem się lekko, oprócz tego miałem też kilka innych pozycji takich jak dostaję motyli w brzuchu na jego widok, jego wzrok działa na mnie jak amulet, gdy się widujemy marzę tylko o pocałunku. Bardzo trafne spostrzeżenia prawda? Spisywałem to wszystko a moja głowa wybuchała od pracy jaką w to wkładałem postanowiłem, że zacznę spisywać negatywy naszego potencjalnego związku. Zastanawiałem się nad tym dłuższą chwilę po czym nieśmiało napisałem był bym zazdrosnym dupkiem co było jak największą prawdą, chociaż chwilę później uświadomiłem sobie, że znalezienie geja w tym mieście to jak szukanie igły w stogu siana i lekko się uspokoiłem.
Nie umiem dobrze gotować uważałem, że to bardzo istotny punkt bo wiedziałem, że Will lubi smacznie zjeść właściwie jak każdy ale on zasługiwał na wszystko co najlepsze za te wszystkie dni kiedy był przy mnie i nigdy za nic nie oceniał kiedy reszta się wyśmiewała. Dni w których byliśmy razem uważałem za najlepsze co może mi się w życiu przydarzyć, zawsze było wesoło i kolorowo mnóstwo dobrej Energi która rezonuje między nami gdy tylko się zobaczymy, byliśmy nierozłączni już na zawsze co wiedziałem od dnia w którym poznaliśmy się na huśtawce. Dwie zagubione iskierki w ciemny jak smoła tunelu, bez krztyny światła na swojej drodze, napotkane na siebie zaiskrzyły a ich ogień od razu zaczął się tlić na boki niczym wielka fala ciepłoty duchowej jaką sobie nawzajem dostarczaliśmy.
Po raz kolejny uśmiech wkradł się na moje wargi i sprawił, że zacząłem czuć się szczęśliwy za każdym razem gdy tylko o nim pomyślałem, zamknąłem zeszyt i zaprzestałem pisać. Oparłem się o ramę okna i patrzyłem na migoczące za drzewem słońce, zmrużyłem oczy i zacząłem wyobrażać sobie różne scenariusze do których mogłoby dojść między nami a piekące uczucie w moim sercu porządnie je rozgrzewało, sam nie sądziłem, że kiedyś to powiem ale lubiłem Will'a w ten inny sposób którego nigdy nie doświadczyłem aż tak mocno i w pewnym sensie byłem zagubiony ale nie na tyle żeby nie być w pełni świadomym moich uczuć. Po plecach przeszedł mnie dreszcz na samą myśl o bliskości pomiędzy nami, zastanawiałem się czy on czuję się tak samo jak ja gdy na mnie spojrzy, powinienem się wstydzić za to kto mi się podoba wręcz obawiać się opini ludzi bo tak nie wypada. Zaczynały mnie nachodzić myśli o tym co pomyślała by moja mama czy siostry gdyby dowiedziały się o tym z kim się umawiam, ale nie chciałem zbyt wybiegać w przyszłość. Zbyt dużo pomysłów chciało wepchnąć się do mojej głowy na raz co doprowadzało mnie do szaleństwa za każdym razem gdy byłem sam na sam ze sobą co nie zdarzało ostatnio zbyt często dlatego chciałem to ukracać co nie zawsze wychodziło bo nie miałem opanowanej umiejętności szybkiego pozbywania się problemów.
Jednak pomoc nadeszła sama chwilę później, usłyszałem jak drzwi od pokoju otwierają się oraz szuranie kapciami za plecami po czym ciężar na ramieniu.
— Przeszkadzam? – moja mama zapytała ciepłym głosem wciąż trzymając mnie za ramię i usiadła obok mnie
— Nie, siądź sobie
— Nie boisz się, że wylecisz za okno?
— Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, lubię czasem popatrzeć w przestrzeń bez celu – uśmiechnąłem się a kobieta odpowiedziała tym samym.
Od czasu wypadku była cichsza niż zwykle, brakowało jej taty i kompletnie ją rozumiałem. Czułem jego brak ale nie było to tak silne bo nigdy nie byliśmy bardzo blisko, czasami wciąż obwiniałem się za jego śmierć podświadomie wiedząc, że nie miałem na nią wpływu.
— Przyszłam bo chciałam Ci o czymś powiedzieć
— Jedziemy ma weekend do innego stanu? – zaśmiałem się razem z mamą
— Powiedzmy, że coś w tym stylu ale nie ruszymy się z domu ani jednym krokiem, no chyba, że tylko ja i to na lotnisko
Popatrzyłem na nią zdezorientowany bo kompletnie nie widziałem sensu w jej wypowiedzi
— Możesz wyjaśnić o co dokładnie chodzi?
— Po jutrze przyjeżdża do nas Cassie i Liam, pamiętasz ich?
— Ci z Saint Louis?
— Mhm – mama przytaknęła a ja popatrzyłem na nią nadal nie wiedząc jaki mam z tym związek – zadzwoniłam do mojej siostry, Margot żeby puściła dzieciaki do nas na kilka dni będziesz miał okazję znów pogadać z Liam'em a Nancy spotka się z Cassie. Pamiętam, że jako dzieci wręcz przepadaliście za sobą dlatego postanowiłam znów zacieśnić więzy między rodzinne
— No nie wiem mamo, pamiętam, że ich lubiłem ale minęło wiele lat od kiedy ostatni raz się widzieliśmy...
— Oj Mike nie marudź, wiesz, że to zrobi ci dobrze nawet jeśli teraz wydaje Ci się być to kompletnie bez celu... Wymyśl co możecie tu razem porobić a ja jadę zatankować auto, może chcesz coś ze stacji?
— Możesz kupić mi paczkę chipsów, dawno nie jadłem
Mama przytakneła i opuściła pomieszczenie zostawiając mnie z jeszcze gorszym zmartwieniem. Faktycznie jako dziecko lubiłem chłopaka ale od zawsze uważał się za tego lepszego, kiedy na święta dostałem rzecz z której byłem naprawdę dumny on od razu próbował na siłę udowodnić, że jego prezenty są lepsze lub poprostu naciągał rodziców na najdroższe zabawki abym był zazdrosny. Mimo tego ciekawiło mnie jak zakończy się to o zgrozo rodzinne spotkanie, zeskoczyłem z parapetu i walnąłem się na łóżku znów wyciągając zeszyt.
— Przepraszam Will ale musisz jeszcze troszeczkę poczekać – powiedziałem sam do siebie i zacząłem spisywać listę rzeczy do zrobienia w Hawkins żeby mieszczuchom się nie nudziło. Zaśmiałem się z samej nazwy i przystąpiłem do wymyślania atrakcji z tyłu głowy modląc się aby spotkanie nie skończyło się największą rodzinną porażką ostatnich tygodni.
CZYTASZ
Affection. ┆彡 Byler
FanfictionMike wraca do domu po wypadku który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej z uszczerbkiem w pamięci, niektóre wydarzenia pamięta jak przez mgłę niektórych wcale. Jego mama postanawia poprosić o pomoc Willa który był według niej najbliższą osobą dla j...