❝ TWENTY-EIGHT ❞

156 10 31
                                    

Mike Wheeler

Nadeszły ciche dni, Will nie pojawił się w szkole po naszej kłótni a Johnatan ewidentnie nie chciał ze mną rozmawiać gdy próbowałem zagadać aby dowiedzieć się co dzieje się z chłopakiem. Nie wiedziałem jak on i moja siostra to robią, unikali kłótni No chyba, że robili to gdy nikt nie patrzył jednak Nancy była szczęśliwa i nic nie wskazywało na coś złego pomiędzy ich dwójką. Byłem zazdrosny bo nie wiedziałem jak utrzymywać relacje nawet jeśli cholernie się starałem aby nie dać ciała to zawsze coś się pieprzyło w najgorszym możliwym momencie i zakrzywiało mój światopogląd przez co traciłem wiarę w samego siebie.

Siedzenie z Matt'em to najgorsze czego mogłem się dopuszczać ale miałem wrażenie, że tylko on chce mnie słuchać. Zarówno Jane jak i reszta oddaliła się ode mnie a ja stałem się bezradny i przygnębiony. Matt często mnie pocieszał, prawie każdy wieczór spędzałem w jego towarzystwie tłumacząc sobie, że Will potrzebuje czasu aby samemu się odezwać i byłem prawie pewien iż wkrótce to nadejdzie. Byłem przygaszony, wręcz zagubiony we własnym świecie otoczony problemami które sam sobie stworzyłem.

Matt powtarzał, że nie powinienem się martwić bo spoufaliłem mu się z części problemów wciąż nie mówiąc mu o tym jaka relacja naprawdę łączy mnie z Will'em. Z niewyjaśnionych przyczyn czułem, że nie może o tym wiedzieć i planowałem aby pozostało tak przez jak najdłużej. Chłopak był świetny ale nie dawał mi tego co miałem przy Will'u, brunet był ideałem mogłem go chronić nawet jeśli on uważał to za niepotrzebne. Lubiłem mieć poczucie ważności i byłem pewny, że mógłbym się zająć chłopakiem aż do ostatniego dnia.

Dużo myślałem i doszedłem do wniosku, że może nie zbyt dobrze ukazywałem emocje? Miałem wewnętrzną blokadę nie ważne jak bardzo wielka moja obsesja była na chłopaku. Każdego dnia myślałem o tym jak bardzo go kocham ale nie potrafiłem tego przyznać na głos. Za każdym razem gdy go widziałem moje dłonie pociły się a oddech przyspieszał przez co o mało nie umierałem myśląc o tym aby nie palnąć żadnej głupoty co wcale nie było tak proste.

Za każdym razem gdy patrzyłem na nasze wspólne zdjęcia liczyłem na przełom i postanowiłem, że poczekam z działaniem do momentu w którym będę bezpiecznie mógł zacząć rozmowę. Przyglądałem się ptakom które przelatywały za oknem a miejsce obok nadal było zimne i puste, zerknąłem na fotografie którą nosiłem w plecaku i uśmiechnąłem się. Chciałem aby kryzys szczęśliwie się skończył i wtedy jak na zawołanie w drzwiach stanął Will i mozolnym krokiem przytoczył się do naszej wspólnej ławki nie mówiąc nawet cześć choć byłem przekonany, że burknął coś podobnego pod nosem.

Przerażony schowałem papierek i wyprostowałem się na krześle, odchrząknąłem i  popatrzyłem na Will'a po raz pierwszy od tygodnia z małą iskrą nadziei kryjącą się pod powiekami.

— Hej Will. Długo cię nie było, tydzień.

Chłopak odwrócił się z zabójczym lecz spokojnym wzrokiem w których wciąż iskrzyła nutka miłości do mojej osoby dlatego nie przejmowałem się zbytnio tym czy coś złego się teraz stanie wciąż ważąc każde słowo

— Tak Michael wyobraź sobie, że znam się na kalendarzu. Kilka dni temu nie wydawałeś się zainteresowany moją osobą więc co to za zmiana – Odwrócił się plecami zbijając mnie z tropu w każdym możliwym względzie

— Tylko chciałem porozmawiać ale jeśli nie jesteś w humorze to zrozumiem – Powiedziałem spokojnym tonem – Nie będę naciskać

— To dobrze, możesz mówić ale nie oczekuj żadnych wybitnych odpowiedzi trochę pęka mi głowa – Will wyjął na biurko list aby go przełożyć na którym nie dostrzegłem całego adresu

Affection. ┆彡 BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz