James powoli przyzwyczajał się do jak to on nazywał ,,swojego Hogwartu ". Minęły kolejne dwa dni. Spędził je ze swoim chyba ulubionym bratem- Willem. Ten pokazał mu też jakby... Mały strumyczek obecny na ogromnej posiadłości rodziny lekarzy Verumes. Była w nim całkiem ciepła woda, dlatego bracia często się w nim kompali. James jednak przez dysforię płciową, wiedział, że nie wejdzie nigdy do wody w stroju kompielowym.
Tak więc je przespacerował czy przesiedział czytając książki. Will był raczej małomówny. Był zdecydowanie introwertykiem, ale James czuł się w jego obecności bardzo dobrze. Czuł się tak, jakby miał przyjaciela.
Ethan i Percy cały czas spędzali w pracy. James dziwił się ile oni potrafią przepracować w tak młodym wieku. Tamtego dnia mieli zjeść ze sobą kolację. Zauważył, że uroczyste i wspólne posiłki były tylko z okazji jego przyjazdu. Normalnie to braci w komplecie ciężko było spotkać, bo na przykład Percy wracał z pracy o godzinie 19, a dosłownie kilka minut przed nim wychodził Ethan lub Fred na dyżur nocny z którego wracali o godzinie 8, kiedy za to wychodził Percy.
James starał się nie mylić swoich zaimków, których nie używał od prawie dwóch lat... No ale cóż... Bał się to wyjawić nowej rodzinie. Nie wiedział czemu.
- Chcesz?- Will wyrwał go z rozmyślań, podając koszyk malin.- Są całkiem dobre.
James uśmiechnął się jedynie i wziął ich garść.
- Możesz tu przychodzić kiedy masz ochotę. Percy będzie zadowolony bo ,,natura dobrze wpływa na zdrowie". - zaśmiał się Will idąc dalej - Wiesz... Jesteś dziwną dziewczyną. Zawsze myślałem, że dziewczyny są inne...
James się nie odezwał, ale ciężko mu było siedzieć cicho. Nie chciał jednak wydać prawdy zbyt wcześnie.
W domu postanowił się przespać. Kiedy spał zajrzał do niego Fred i okrył go zielonym kocykiem. James odruchowo przytulił jego rękę mówiąc:
- Dzięki...
Fred się uśmiechnął I pogłaskał go po włosach.
- Śpij mała księżniczko...- wyszeptał całując go w czoło.
Wyszedł cicho, aby go nie obudzić.
James obudził się, kiedy słońce już zachodziło. Przeciągnął się i zamruczał cicho. Jego ,,Hogwart" coraz bardziej mu się podobał. Popatrzył na zegarek. Wybijał godzinę 18. Został uprzedzony przez Freda, aby się odstawił. Nawet zostawił dla niego sukienkę, ale James nigdy by jej nie założył. Zdecydował się na czarną koszulę, biały sweter i czarne spodnie. Zpsikał się męskim dezodorantem i ułożył starannie włosy. Wyglądał teraz nie wiele gorzej od swoich braci.
Zanim się obejrzał wybiła godzina 19. Szybko wyszedł na korytarz, gdzie na swoje szczęście zobaczył Willa.
- O jak pięknie wyglądasz!- od razu skomentował jego wygląd.- Idziemy?
- Idziemy...
Ma dole czekali już bracia. Charlie i Stanley oczywiście rechotali z czegoś głupiego, Ethan stał cicho jak myszka, a Percy z Fredem siedzieli na szczytach stołu.
James robił to co Will. Usiadł za nim i podsunął swoje krzesło pod sam stół. Fred patrzył na niego zdziwiony, że nie założył sukienki od niego.
- Nie podobała Ci się sukienka, Eriko?- zapytał
- Nie znam twojego stylu, ale przepraszam, jeśli nie trafiłem...
- Nie, nie... Po prostu dziś nie miałam ochoty zakładać sukienkę. - odpowiedział.
Czuł jak rozpiera go poczucie winy, że rozczarował jednego ze swoich ulubionych braci.
- Nic się nie stało. Nie ma sprawy.- odpowiedział uśmiechając się.
Odziwo ta kolacja była bardzo luźna. Rozmawiali ze sobą swobodnie. Nawet James co jakiś czas włączał się w rozmowy. Niestety zapomniał o tym, że dla jego nowej rodziny cały czas jest Eriką... Zaczął mówić o sobie w formie męskiej. Bracia najpierw zdali się tego nie dostrzec, ale potem byli zdezorientowani.
Od słowa do słowa, od zdania do zdania Fred dodał słowo ,,księżniczko"... James totalnie zapomniał o tym, że jest Eriką i śmiejąc się z jakiegoś żartu odpowiedział mu:
- Ja jestem książę, nie księżniczka. Jestem przecież chłopakiem.
Kiedy wszyscy ucichli James zdał sobie sprawę ze swoich słów. Nagle Stanley zaczął powstrzymać śmiech, a Charlie powiedział szyderczym głosem:
- Chyba coś Ci się pomyliło! Nie wyglądasz jak chłopak. Musiałabyś mieć figurę chłopaka... Zacząć ćwiczyć, zrzucić trochę tu i tam, nabrać masy mięśniowej... Nie wyglądasz wcale jak chłopak! Co z Ciebie za chłop?
Fred zdzielił go wzrokiem, a Percy zostawił na tależu nadgryzioną rolkę sushi. Will wyglądał, jakby odgadł jakąś zagadkę w książce kryminalnej, a Ethan rozchylił wargi. James myślał zarazem, że się rozpłacze i zacznie śmiać w akcie bezsilności. Nie wiedział co zrobić. To co usłyszał strasznie go zabolało... Czyli jednak wcale nie wyglądał męsko. Nie był prawdziwym chłopakiem...
- Jak masz na imię?- zapytał nagle Ethan, chcąc być przyjazny.
- Erika.- szybko odpowiedział. Sam nie wiedział czemu. Do oczu napływały mu łzy.
- Nie chodzi mi o stare imię...Jak na prawdę się nazywasz?
- James...- odpowiedział wycierając łzę z oka.
- James? Piękne imię. - przyznał Will.
Diabelskie duo jak zawsze rechotało jak debile.
- Zamknijcie się ciołki. Od dziś mówicie na niego James, jasne?- zapytał Fred.
- Ta... Jasne!- zarechotali obydwaj- Chłopak?! Dobre żarty Ericzko!
Percy zdzielił ich wzrokiem. Szybko się uciszyli. Sam najstarszy brat wyszedł. James pobiegł za nim. Przepłakał u siebie pół nocy. Ile on by dał, aby teraz Percy dał mu coś na sen ...
Około godziny 4 po kilku godzinach płakania i może łącznie godzinie snu chłopaka obudziły czyjeś śmiechy i krzyki. Uchylił lekko drzwi. Odgłosy dochodziły z dołu. Poznał w nich śmiechy diabelnej dwójki oraz słyszał mruczenie Percyego. Ciekawość wygrała bitwę ze strachem i postanowił ukradkiem popatrzeć na schody. Stanley siedział z butelką tekili w ręku, a Charlie żygał jak kot. Percy warczał na starszego z dwójki.
- Dałeś mu alkohol?! On nie ma 18 lat debilu. Co jeśli coś mu się stanie? Myślisz, że to nic? Wiesz, że on mógł się poważnie zatruć?!
Stanley zdawał nic sobie nie robić z jego wykładu.
- Ale nic mu nie jest. Tylko rzyga.- odpowiedział pijackim bełkotem.
- Jesteś totalnie pijany. Do. Pokoju. Tam zobaczysz co Cię czeka jutro jak wytrzeźwiejesz. Po pierwsze- przeprosisz Jamesa, za to co powiedziałeś, a po drugie przyżekniesz, że nigdy nie namówisz swojego niepełnoletniego rodzeństwa na spożycie napoju zawierającego alkohol. Rozumiesz?
- Jamesa? To taki z niego James jak ze mnie Stanisława - zaśmiał się pod nosem- Wymyśla młoda. Ma okres buntu. Ty jej wierzysz?
- Nie będę z Tobą dyskutował. Nie musisz mu wierzyć, ale masz go szanować. Do dawania wiary to jestem tu ja, Fred i ojciec. Masz być dla niego miły. Rozumiesz? Co do Willa oczekuję tego samego....- warknął podnosząc młodszego brata za barki. Był pijany w trzy trąby i wymiotował do wiaderka.
James szybko ulotnił się do swojego pokoju. Usłyszał jak dwa pokoje dalej Percy daje jakieś instrukcję młodszemu bratu, po czym schodzi na dół i przyprowadza Stanleya. Potem schodzi raz jeszcze i chyba przez długi czas nie poruszał się już po domu, albo robił to tak bezszelestnie, że James go nie słyszał. Zasnął z bólu psychicznego jaki mu towarzyszył... Ale Percy... Percy mu uwierzył! Może wcale nie był taki okropny jak się wydawało?
Hej! Znowu krótki rozdział, bo rozbiłam jeden długi na trzy krótkie ;) Mam nadzieję, że się podoba. Jak myślicie, co dalej? Macie pomysły to piszcie. Na wszystkie odpiszę;) Do zobaczenia! Słodkich snów!
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Подростковая литератураZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...