James powoli zdrowiał. Nawet przemywanie ran z dnia na dzień było coraz mniej bolesne. Codziennie pisała do niego Pola I pytała czy wszystko u niego dobrze, spisywał od niej lekcje, oraz tamtego dnia miało być jego pierwsze spotkanie z psychologiem. Wyjazd do jego domu miał się za to odbyć już następnego dnia.
James strasznie się stresował spotkania z psychologiem. Bał się, że go wyśmieje, że powie, że nie ma on problemu... Sam nie wiedział czemu, ale bał się i to okropnie. Zaprzestanie samookaleczania okazało się być bardzo ciężkie. Nie mógł tak po prostu odłożyć żyletki i o niej zapomnieć. Było to trudniejsze niż myślał, że będzie. Dzielnie jednak walczył i się starał. Tak samo z jedzeniem. Starał się przestać liczyć kalorie wszystkich produktów, ale okazało się to trudne, kiedy każdą kalorię zna się na pamięć. Jego mózg aż prosił się sam o ich policzenie.
Ubrał się w najluźniejsze dresy jakie miał, aby nie naruszyć przypadkiem idealnych opatrunków, które założył mu Fred i ciepłą bluzę, bo na zewnątrz robiło się coraz chłodniej.
Nagle do jego drzwi ktoś zapukał. Był to Ethan.
- Gotowy James?- zapytał ciepło, wchodząc do jego pokoju.
Chłopak pokiwał potakująco głową, chociaż wcale nie było to prawdą.
- To chodź chłopaku, bo tak się składa, że wiozę Cię ja.- powiedział uśmiechając się do niego lekko.
Jechali w ciszy przez zatłoczone ulice Zakopanego. Było tam pięknie... Słońce świeciło, chociaż na zewnątrz było zimno. Wreszcie podjechali pod całkiem duży budynek. Miał wielki szyld ,,Prywatne centrum zdrowia psychicznego dzieci i dorosłych Promyk słońca". James przełknął ślinę. Było bogato urządzone i zza wielkich szyb można było zobaczyć korytarze budynku.
- No to idziemy...- powiedział Ethan wysiadając.
Weszli do ogromnego budynku i od razu zobaczyli recepcję. Panowała tam przyjazna atmosfera.
- Dzień dobry...- powiedział niepewnie.
Mama zawsze uczyła go, aby mówił dzień dobry, kiedy tylko wchodził w jakiekolwiek miejsce. Nawet jeśli nie było tam ludzi.Ethan podszedł do recepcji i o czymś rozmawiał z panią, która za nią siedziała, ale James był zbyt zajęty oglądaniem malunków na ścianach, aby ich słuchać. Przedstawiały różne rzeczy. Od słodkich misiów, po kwiaty i bohaterów z filmów i bajek. Pod większością były jakieś cytaty. James doczytał się, że namalowali je pacjęci w ramach terapi.
- James, możemy już iść. Idziemy?- zapytał Ethan, dotykając ramienia zawieszonego nastolatka.
- Ee...Tak, tak.- odpowiedział.Miał nadzieję, że psycholog mu pomoże, bo na prawdę chciał wyzdrowieć...
Szli przez długie korytarze z pięknymi malunkami przy każdych drzwiach. Wreszcie zatrzymali się przy drzwiach numer 217.
- To tutaj. Dasz sobie radę.- powiedział Ethan uśmiechając się do niego lekko.
James wszedł za drewniane drzwi. Zobaczył za nimi szczupłą osobę o kolorowych włosach i w kolorowym sweterku. W gabinecie były porozwieszane kolorowe flagi różnych orientacji seksualnych. Nad nimi był napis ,,wszyscy są tu bezpieczni". James już zdobył lekkie zaufanie do tego miejsca, że nie zostanie wyśmiany z powodu tego kim jest.
- Witaj! Ty zapewne nazywasz się James Verumes? Ja jestem Nikita. - powiedziała osoba. James nie mógł dowiedzieć się jej płci- Jestem niebinarne, a słyszałam, że Ty jesteś transseksualny, dlatego możesz się czuć bezpiecznie.- uśmiechnęła się do niego po czym dodała- Możesz usiąść gdzie chcesz. Na ziemi też nie będzie mi przeszkadzać. Przy oknie także z resztą nie.- powiedziała pokazując mu, że cały gabinet jest do jego dyspozycji.
James wybrał wielką pufę, która stała przy ogromnym oknie.
- Okej... Możemy zaczynać?- zapytała.
- Tak.- odpowiedział, starając się brzmić pewnie.
- Dobrze... Co Cię do mnie sprowadza?- zapytała.James musiał zebrać w sobie siły, aby o tym powiedzieć.
- Mam problem z samookaleczaniem...
- A kiedy dokładnie chcesz to zrobić?- zapytała kobieta zaczynając już notować coś w swoim notesiku.
- Kiedy czuję skranie złe emocje... Smutek, żal, poczucie winy...
- Dobrze... Próbowałeś z tym walczyć?- pytał.
- No...ee... Próbuję, ale średnio mi to wychodzi. Odruchowo chcę to zrobić, ale nie wiem czemu...
Po długiej godzinie rozmowy terapeuta wreszcie pokazała mu kilka sposobów na radzenie sobie z tym uczuciem.
- Wiem, że to może być na prawdę bardzo ciężkie James, dlatego będę dumne, kiedy tylko spróbujesz. To już będzie ogromny krok w przód.- powiedziało, po czym narysowało na tablicy mazakiem słoneczko.
- Dobrze... Pomysły jak sobie z tym radzić? - powiedziało uśmiechając się lekko do Jamesa.
- Ee... Nie mam pojęcia.- odpowiedział James.
- Dobrze... Możesz zająć ręce gniotkiem antystresowym czy inną zabawką sensoryczną. Na rynku dostępna jest ich cała masa. Może to być gniotek w kształcie jednorożca, pop it, takie magnetyczne pierścionki... Musiałbyś popatrzeć. Drugim sposobem może być przytulenie kogoś lub czegoś... Masz zwierzątko James? Zwierzęta bardzo często pomagają.
- Niestety nie mam...- odpowiedział.James od zawsze chciał mieć psa, albo kota...
Przez moment zrobiło mu się przykro. Kiedyś miał kotka. Był piękny, czarny... Jego oczy były w dwóch różnych kolorach. Nazwał go Diego. U niego na wsi nie brakowało jednak idiotów, dlatego pewnego dnia, kiedy wyszedł z Diegoem na dwór i się zagapił zobaczył, że jego kotek leży martwy w rowie z uciętym ogonkiem... Od tamtej pory znienawidził swoją wieś jeszcze bardziej. Mama powiedziała, że wezmą drugiego i pocieszała go jak mogła, ale James bał się, że drugi kotek też tak skończy...
- Ale masz szóstkę braci i na pewno jakieś pluszaki... Kiedy nie możesz, albo nie chcesz ścisnalć braci możesz przytulać pluszaki. Pluszaki czasem są lepsze od ludzi czy zwierząt. Je możesz przytulać, a one nie będą jęczeć,że za mocno.
James uśmiechnął się lekko.
- Kolejnym sposobem jest spacer. Zakopane jest piękne... Możesz sobie wyjść na spacer i wyczyścić głowę z wyrzutów sumienia...
- Nie lubię za bardzo spacerów... Tym bardziej jak jest zimno.- odpowiedział.
- To mam pomysł... Masz jakąś pasję James?- zapytała.
- Uwielbiam grać na pianinie, skrzypcach, perkusji, gitarze... To mnie odstersowuje.
- To świetnie! Możesz grać, albo na przykład wiem... To brzmi dziwnie, ale płakać i krzyczeć. Krzyk bardzo pomaga... Radzę Ci spróbować.James wiedział, że nie zacznie krzyczeć. Za bardzo się wstydził.
- Niektórzy pacjęci śpiewają... W szkole możesz właśnie bawić się zabawkami sensorycznymi. Znaleźć swoją ulubioną... Przecież mały gniotek nie wzbudzi podejrzeń.
Ja zawsze mam przy sobie jego. Nazywa się Luciusz. - powiedziała pokazując mu białego misia, który był gniokiem.- Oczy mu wychodzą jak go ściskam, ale o to chodzi. Też
powinieneś znaleźć swojego Luciusza...
James się uśmiechnął. Po terapi zyskał nadzieję, że będzie dobrze...
W samochodzie Ethan zapytał:
- Wszystko dobrze? Widzę, że nawet lepiej wyglądasz... Jesteś mniej blady niż zawsze.
- Dobrze...- odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Może Peecy nas nie zabije... Chcesz jechać ze mną na zakupy?- zapytał.
- Okej... Dawno nie wychodziłem z domu.- odpowiedział zadowolony, poznaniem kolejnej zakopiańskiej galerii handlowej.
W sklepie James znalazł regał z zabawkami sensorycznymi. Widział tam pop it-y w różnych kształtach, gniotki i inne ciekawe akcesoria.
Rozglądał się za czymś dla siebie. Nie zauważył za sobą Ethana.
- Ten jest fajny.- powiedział biorąc do ręki gniotka w kształcie truskawki.
James znowu aż się wzdrygnął. Ethan okazał się bratem, który lubił straszyć ludzi.
- Ethan!- warknął, trochę się jednak śmiejąc.- Psycholog powiedział, że powinienem sprawić sobie takiego gniotka i ścisnąć go, aż mu wyjdzie wypełnienie, kiedy chcę to zrobić. Dlatego na nie patrzę.- powiedział odwracając się w stronę brata, który patrzył na dziwaczne kształty pop-it'ów.
- Patrz! Te są świetne! Nie?- zapytał podsuwając mu małe mochi w kształcie chyba całego zoo.- A te są większe... Dobra, bierzemy większość.- powiedział pakując do koszyka połowę regału.
- Ale mi potrzebny był jeden...- powiedział zawstydzony.
- A to ja Ci kupię dwadzieścia jeden.- uśmiechnął się do niego. Przeszli na sekcję zabawek. Tam Ethan dostał małpiego rozumu.
- Patrz James! Mówiłeś coś o zabawkach, przytulaniu... Podoba Ci się?- zapytał pokazując mu słodkie pluszaki podobne do squishi. Wziął do ręki jednego w kształcie awokado, lamy i ogromnego kota.
- Którego chcesz? Ten jest taki fajny... Biorę dla siebie - powiedział wkładając do koszyka pluszaka w kształcie dinozaura. Pluszaki był nie wiele mniejszy od samego Ethana.
- Nie wiem... Nie potrzebuję chyba tyle...- zaczął mówić zawstydzony, ale Ethan wziął do ręki pluszaka słodkiej krówki i żabki.
- Który? Ewentualnie masz tu ogromny wybór. Jeśli pluszaki i zabawki mogą Ci pomóc to kupię Ci cały sklep.- pwoedział.
James ponownie się uśmiechnął i wskazał palcem na pluszaka w kształcie kota.
- Ten jest czaderski.- odpowiedział.
- To go bierzemy.Kiedy byli w domu Stanley powitał ich śmiechem.
- Obrabowaliście sklep z zabawkami?- zaśmiał się.
- Nie. To dla Jamesa, ale zobacz...- powiedział wyciągając z siatki dinozaura- Ten jest dla mnie! Świetny, co?!- zapytał.
- Też takiego chcę!- wyseplenił udając małego pięciolatka.
- To Stasieniek dostanie, jeśli będzie grzeczny.
- To już nie chcę.- odpowiedział.
James resztę dnia się pakował. Miał spędzić w swojej rodzinnej wsi trzy dni. Miał z nim jechać Will, Ethan oraz bliźniacy. Nie za bardzo podobała się Percyemu wersja opuszczania lekcji przez Willa, ale stwierdził, że jemu też należy się trochę odpoczynku. James z jednej strony nie mógł się doczekać, a z drugiej to bał się tam jechać... Bał się, że się załamnie. Ale chciał odwiedzić mamę.Hej! Jak się podoba ten rozdział? Mam nadzieję, że fajny ;) Jak myślicie? Co spotka Jamesa w rodzinnych stronach? Do zobaczenia kochani i miłego wieczora !
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Teen FictionZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...