Verumes

235 10 48
                                    

    Następnego dnia w szpitalu James czuł się już coraz lepiej. Z pomocą Percyego i Freda chciał iść sam do łazienki, ale chłopaki mu jeszcze nie pozwalali. Czuł niesamowity wstyd, pomimo tego, że bracia zapewniali go, że nie powinien go czuć.
   Nagle do sali wpadł Charlie. James prawie podskoczył na łóżku, odkładając czytaną przez niego książkę.
- Jak się macie?! - zapytał wskakując obok Freda na dużym fotelu.
   Chłopiec z którym James leżał pierwszego dnia został przeniesiony już na oddział dziecięcy, kiedy James cały czas był pod milionem aparatury na oddziale o większym nadzorze nad pacjętami.
- Charlie!- powiedział słabo James, siadając na łóżku. Dalej był zmęczony.
- Przyniosłem Ci poduszkę. Stanley mnie podwiózł, a sam pojechał na zaliczenie czy coś...Bezduszne robić zaliczenia w święta!- powiedział podając mu zimną poduszkę w poszewkę w pingwinki.
  Sam James leżał pod o wiele wygodniejszą kołdrą w poszwie z kung fu pandą ( ponoć ulubioną z kolekcji Percyego ...A przynajmniej z zeznań Willa.) Te białe i okropne były sztywniejsze od jakiś gipsów.
   - Dziękuję...- powiedział słabo. Dalej nie miał zbyt wiele siły.
- Obejrzymy jakiś film? Ja nie wiem jak Ty siedzisz tu cały dzień i nie dostajesz pierdolca... Ten telewizor ma internet?- zapytał Freda wstając w poszukiwaniu pilota.
- Chciałbyś!- zaśmiał się.
- No nic...Włączymy jakieś TVP ABC...- powiedział odpalając go.
  Akurat na Polsacie leciały bajki Disneya.
- Zostaw!- nagle orzywił się Percy widząc sam początek Kung Fu pandy.
   Byli w mniej więcej połowie filmu, kiedy do sali weszła pielęgniarka.
- Obiad dla panów. Ojciec kazał dać wam wszystkim.- powiedziała dając im tacki- Mówi też, że mamy nie brać pełnych tacek...- uśmiechnęła się lekko, widząc sceptyczne nastawienie Freda.
  Otworzyli tacki. Były w nich kolejno : jakaś zawsze dziwnie wyglądającą zupa,  ziemniaki, jakieś mięso i surówka.
- Ej! To jest luksusowe!- zachwycił się Charlie od razu wkładając łyżkę zupy do ust.
James miał problem z jedzeniem. Nie z powodu standardowego, a z powodu tysiąca kabelków na prawej ręce i średnio-sprawnej i obolałej lewej. Próbował jednak wsadzić sobie w buzię ziemniaki bez rozsypania wszystkiego.
- Daj.- powiedział Percy widząc jak się męczy.
James nie zdąrzył mu odpowiedzieć, bo Percy od razu zaczął go karmić jak małe dziecko.
- Ale ja mogę sam...- zaczął.
- Ja wiem, że możesz sam...Się poparzyć, rozwalić i nic nie zjeść.- odpowiedział mu.
  James jadł nie najchętniej dziwaczną zupę. Charlie zaś się nią zajadał. Percy nie ruszył jednak swojej porcji nawet czubkiem widelca.
   Kiedy nakarmił Jamesa zupą i małą częścią jakiejś potrawki James odmówił jedzenia mówiąc, że jest pełen. Rzeczywiście był, bo miał wrażenie, że po narkozie zmniejszył mu się brzuch.
    Dooglądali Kung Fu pandę i James poczuł się niezwykle zmęczony. Miał ochotę się z kimś przytulić, ale wstyd mu było o to zapytać. W ogóle było mu wstyd..
- Przepraszam was...Ja serio nie chciałem... Wiecie?- zapytał chcąc się wytłumaczyć.
- Nie musisz James...Nie musisz o tym rozmawiać jeśli nie jesteś gotowy.- odpowiedział mu Fred
- Właśnie jestem...Ja nie chciałem wam robić kłopotu...Ja po prostu straciłem motywację do walki, do tego...Do tego tata nie chciał mnie zaakceptować...Ja nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić...Pierwotnie chciałem się naćpać, ale coś durnego mi wpadło do głowy i...Tak wyszło...Ja was serio Przepraszam...Nie chciałem...Po drugie... Skąd wiedzieliście, że chcę to zrobić?- zapytał zaciekawiony. Nie rozmawiał z braćmi jeszcze na ten temat.
- Nie musisz przepraszać James. Co się stało to się nie odstanie...A skąd wiedzieliśmy? Wydzwaniała do nas zapłakana niejaka Pola Śmigiel... Kiedy zobaczyła twój list pożegnalny...- powiedział Fred.
James nie mógł uwierzyć...Jego przyjaciółka go uratowała?! Nie mógł w to uwierzyć...
- Nie jesteście źli? - zapytał James.
- Nie, James. Wiemy, że nie chciałeś tego zrobić na 100%...Po prostu martwi nas Twoje zdrowie.- powiedział Fred.
- Przepraszam... Tak strasznie was przepraszam... Ja po...Po prostu...Straciłem motywację, coś we mnie pękło, miałem załamanie...Ja nie wiedziałem po tych durnych tabletkach co robię...Ja wiem, że to nie był dobry pomysł, ale ja chciałem się tylko naćpać...Na prawdę...- mówił, prawie płacząc.
- Nie gniewamy się... My Cię przepraszamy. Powinniśmy być przy Tobie, ale woleliśmy iść na jebany trening, zamiast siedzieć z bratem, który nie czuje się dobrze.- wtrącił Charkie.
-Bo nie jestem dzieciakiem, abyście mnie pilnowali?! Potraktowaliście mnie normalnie, a ja was zawiodłem...- westchnął.
- Nie zawiodłeś! James, przestań! Zawiódł byś nas, gdybyś zrobił to chcąc...Ty jak sam podkreślasz byłeś naćpany w trzy dupy i nie wiedziałeś za bardzo co robisz...
- Ale napisałem do was listy pożegnalne... Rano...- powiedział.
- Terapeutka powiedziała, że osoby z depresją często tak robią, jakby chciały się ubezpieczyć...A Ty? Pisałeś je świadomie, że chcesz się zabić czy po to, aby się ubezpieczyć?- zapytał Fred.

Pamiętnik Jamesa Verumes IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz