James powoli przyzwyczajał się do życia z Harrym Verumesem pod jednym dachem. Jego relacja z Percym była bardzo dobra, czego zazdrościł mu nawet Fred. Dzięki niej Stanley i Charlie rzadziej mu dokuczali. Ojciec pomimo tego, że był w domu, nie pokazywał się za często. Will był wyraźnie nim zestresowany. Siedział z Willem w domowej bibliotece z księgami medycznymi z dużo ciekawszą literaturą w ręce. Siedzieli tam, bo Stanley i Charlie unikali jej jak ognia, przez co było w niej cicho. Nagle zapukał do niej Percy.
Fred był na wyjeździe służbowym, dlatego miało go nie być przez dwa tygodnie. Miał realizować jakiś program i składać ludziom kości w całej Polsce.
- James, tata coś od Ciebie chce... Chodzi mu o szkołę, bo przyszły papiery... Chyba zostałeś przyjęty.- powiedział jak zawsze swoim ,,niedźwiedzim" pomrukiem.
- Nie zje Cię przecież!- dał mu otuchy Will.
- Nie wiem... Może jest głodny.- odpowiedział sarkastycznie James uśmiechając się lekko.
- Dobra, chodź i miejmy go za sobą.- odpowiedział Percy.
Szli do rodzinnej auli... James nie najlepiej kojarzył tamto miejsce...
- Nie martw się. Wiesz, że się za Tobą wstawię.- odpowiedział otwierając przed nim drzwi.
- Siadajcie.- powiedział Harry trzymając przed sobą teczkę z jakimiś papierami.
- Zaczynając... Nie składałeś na biologiczno-medyczny?- zaczął wypowiedzi od wyciągnięcia papierów.
- Ee... Nie za bardzo bo mam 3 z chemii i 4 z biologii...
Harry spojrzał na niego jakby był jakiś trendowaty.
- Nie składałeś... Złożyłeś na humanistyczny I psychologiczno społeczny... O i biol-med też jest! - jakby się zachwycił czytając skrupulatnie. - To wybieraj pomiędzy tym twoim psychologicznym, a biol-medem... Will poszedł na biol-chem, bo chce zostać wielkim botanikiem....
- No ale botanik to też praca! Całkiem dobra zresztą.. -wtrącił się Percy.
- Nie prosiłem Cię o zdanie, po drugie nie wiem po co tu siedzisz. - powiedział ostro Harry.
Percy zamilkł.
- Kontynuując... Uważasz, że nie mógłbyś zostać lekarzem? Dlaczego?- zapytał.
- Bo... Bo ja się brzydzę krwi i...Uuu...Nie.- aż zmrużyła oczy, kiedy w jego głowie pojawił się obraz jakiejkolwiek krwi.
- No... Może jest to przrszkoda, ale na przykład Ethan... On nie często ma styczność z krwią w pracy...
- Ale mnie brzydzą takie rzeczy...Nie to nie dla mnie...- zaprzeczał cały czas.
Wiedział, że jeśli zobaczyłby chociażby kroplę krwi to by się porzygał. Do tego nie wytrzymałby nerwowo, gdyby jego pacjęt zacząłby płakać z bólu... Nienawidził krzywdzić ludzi... Teoretycznie to wtedy by im pomagał, ale jakoś nie przechodziło mu to przez myśl... Nie dałby rady psychicznie w tym zawodzie. Co innego psycholog... Mógłby rozmawiać z ludźmi o ich problemach i starać się je z nimi rozwiązywać.
- Hmm...Ale na biol-chem mógłbyś iść... Potem w razie czego zrezygnujesz, co? Ten cały psychologiczny... Nie ma go w tej szkole do której masz iść...
Percy nie zaprzeczał. Wiedział, że ojciec jest człowiekiem bardzo specyficznym i ostrym, ale nie dałby skrzywdzić swojego dziecka. Nawet jeśli go nie akceptował. Wiedział, że James jako osoba Trans jest narażona na większe szykany niż osoba cis...
- To pójdziesz na biol-med. Potem jak będziesz strasznie chciał to zrezygnujesz. - powiedział podpisując jakiś papier.Ojciec się mnie nawet nie zapytał o zdanie! Podpisał sobie papierki, pomimo tego, że mu powiedziałem, że nie?! To jakaś kpina?
James nie zamierzał się z nim jednak kłócić. Nie wyglądał na człowieka, którego kłótnia by ruszyła w jakikolwiek sposób.
- Jeśli to wszystko to możesz iść. Przyprowadźcie mi tu Charliego. Ma fatalne oceny. Opuścił się w nauce...- powiedział przekładając papiery na kolanach.
- Sam po niego idź. Boisz się własnego syna?- warknął Percy.Od czasu, kiedy ojciec nie chciał wierzyć Jamesowi Percy dosłownie się z nim gryzł. James był mu za to wdzięczny... Potrafił poświęcić relacje z własnym ojcem dla niego... Totalnie obcego mu chłopaka.
Ojciec wyszedł więc za nimi.James strasznie stresował się szkołą. Bał się poprosić któregoś z braci o rzeczy szkolne... Czekał, aż zrobi to Will. Percy o ile był dla niego dobry, to James nie chciał go testować.
Jego wszystkie rzeczy z tamtego roku zostały w szafie w jego starym domu... Bał się tak szczerze powiedziawszy, że zalęgnie się w jego plecaku nowa forma życia, która jak na filmach opanuje dom... Przypomniał sobie o kanapce, której nie wyjął z plecaka od 20 czerwca...Bał się, że szkoła go nie zaakceptuje... Bał się, że będzie musiał funkcjonować w niej jako Erika Verumes. Miał nadzieję, że przez dwa tygodnie ojciec go zaakceptuje i poprosi dyrektorkę o zmianę imienia w dzienniku... Albo zrobi to może któryś z jego dorosłych braci? Na pewno nie mógłby liczyć na Charliego czy Stanleya... Oni raczej nie należeli do grona mądrych...
Postanowił iść sam na spacer. Oczywiście Percy gdyby mógł to kazałby mu założyć kask, ochraniacze na ręce, nogi... No ale musiał sobie odpuścić.
James chodził po pięknym sadzie. Przypomniał sobie, że nie zjadł obiadu jaki na pewno przygotowała mu pani Swietłana...
Spojrzał na zegarek.
Godzina czternasta...
Właśnie o tej porze pani Swietłana robi jedzenie dla niego i Willa... Stanley i Charlie raczej jedli na mieście, Ethan w pracy, a Percy nie miał czasu na obiady.
Tak więc James pobiegł w kierunku domu. Jego bracia ani tym bardziej ojciec nie mogą się dowiedzieć o jego problemach...
Idealnie, bo pani Swieta podała właśnie potrawy na stół.
- Pan William przyjdzie za kilkanaście minut... Będzie panicz jadł sam?- zapytała nie będąc pewna czy rozkładać talerz.
- Tak. Nie przeszkadza mi to...- odpowiedział szybko.Na obiad było spaghetti. Tak pięknie pachniało... James pozwolił sobie wziąść go jedną łyżkę, aby nie przekroczyć ustalonego limitu kalori... Zjadł ją w pośpiechu, bo był strasznie głodny. Chciał więcej... Był głodny.
Nie możesz James! Tata nie będzie uważał Cię za faceta! Musisz sobie odmawiać, aby być męski!
Nie wytrzymał. Nałożył sobie jeszcze trochę... I jeszcze trochę... Tak doszło właśnie do tego, że zjadł pół miski klusek.
Przestraszył się. Co jeśli przytyje?! Przecież i tak bracia mają go za grubego... Nie może przytyć!Pobiegł do siebie do pokoju. Od razu zaczął płakać. Poszedł do łazienki. Wyjął małe zawiniątko z pod umywalki.
- James, miało być tylko raz...- powiedział do siebie samego.Zasługuje na karę! Mężczyźni są twardzi! Zasługujesz na ból!
James przyłożył ostrze do uda. Wiedział, że na razie się nie skończy... Zrobił kilka cienkich kreseczek. Zakleił je plastrami i siedział tak w toalecie z paniką... Zjadł za wiele! Za wiele zjadł... Nie zasługuje na miano mężczyzny, a jedynie chłopczyka...
Problem w tym, że James tak na prawdę to jedynie zagubiony chłopiec, który urodził się w złym ciele....
Hej! Jak się podoba kolejny rozdział? Jak myślicie? Ile czasu zajmie ojcu na zaakceptowanie Jamesa? Kiedy bracia dowiedzą się o jego ,,kreseczkach"? Miłego wieczoru kochani! Do zobaczenia!
![](https://img.wattpad.com/cover/333985675-288-k100210.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes I
Fiksi RemajaZaczynają się wakacje...Zdecydowanie najbardziej wyczekiwany okres przez wszystkich uczniów klas ósmych... Jednym z uczniów jest James Verumes. Te wakacje jednak nie idą zgodnie z planem. James zostaję sam, kiedy jego mama nagle umiera. Nieoczekiwan...